Żurek, osioł, karabin i jajka, czyli jak księża umilają wiernym Wielkanoc
Wielkanoc w kościołach to nie tylko rezurekcja, spowiedź i święcenie pokarmów. Wiele łódzkich parafii ma własne, świąteczne i często niezwykłe zwyczaje. Integrują parafie tak bardzo, że bez nich wierni nie wyobrażają sobie świąt.
Ksiądz Wiesław Kamiński, proboszcz parafii św. Piotra i Pawła w Łodzi, kupuje przed Wielkim Czwartkiem sześć pięciokilogramowych bochenków chleba. Wielkie bochny dzielone są na kromki i umieszczane w koszach. Podczas wielkoczwartkowej liturgii zostają poświęcone, a po mszy św. księża rozdają je wiernym. To gest w stosunku do tych, którzy z różnych względów nie mogą przystąpić do komunii św.
- Chleb podkreśla, że jako parafia jesteśmy wspólnotą- mówi proboszcz. - Należą do niej także ci, którzy żyją w powtórnych związkach i nie mogą przystąpić do komunii. Wierni biorą też chleb do domów. Zanoszą go dla tych, którzy z powodu choroby czy obowiązków zawodowych nie mogą przyjść w Wielki Czwartek do kościoła - dodaje.
Żurek, jajka, zajączki
To dopiero początek świątecznych zwyczajów u Piotra i Pawła. Na wielkanocną niedzielę gotowanych jest tutaj ponad sto litrów żurku i 500 jajek na twardo. Po rezurekcji żurek rozdawany jest wychodzącym z kościoła wiernym.
- To symboliczny poczęstunek, bo wszyscy idą przecież na wielkanocne śniadanie do domu - wyjaśnia ks. Kamiński. - Tradycja ta powstała kilka lat temu, gdy niedziela wielkanocna była bardzo zimna. Żeby wierni nie zmarzli, zaproponowaliśmy im ciepłą zupę. Zwyczaj się przyjął - wyjaśnia.
Świąteczną tradycją stało się też święcenie pokarmów na osiedlach. W Wielką Sobotę księża czekać będą nie tylko w parafialnym kościele przy ul. Nawrot, ale też pod pawilonem handlowym na Radiostacji, pod sklepem z farbami przy ul. Zbiorczej, a także w blokach przy ul. Wierzbowej i Tramwajowej.
Święcenie pokarmów to pomysł wiernych. Oni też przynoszą stoły, białe obrusy, krzesła. Osiedlowa święconka to także ich inicjatywa. Parafia jest bardzo rozległa, dotarcie z koszykami dla osób starszych jest bardzo trudne. Kilka lat temu podczas budowy tunelu do dworca Łódź Fabryczna parafia przez wiele miesięcy była podzielona. Księża dołożyli więc kolejne miejsca. Budowa się skończyła, ale tradycja blokowych święconek pozostała.
Święcąc pokarmy w takich miejscach widzę głównie starsze kobiety, które nie byłyby w stanie dotrzeć do kościoła. Tu mogą po prostu zjechać windą na dół i poczekać na krzesełku na księdza - wyjaśnia proboszcz.
Natomiast w pierwszą niedzielę po Wielkanocy parafia urządza dla dzieci wielkie poszukiwanie czekoladowych jajek i zwierzątek. W tym roku parafia dostanie d sponsora 300 czekoladowych jajeczek i drugie tyle baranków.
Rozkładanie jajek odbywa się w czasie mszy dla najmłodszych. Ich rozłożenie w krzakach i trawnikach wokół kościoła to skomplikowana operacja. Do rozłożenia ich potrzeba około 10 osób. Potem na hasło rzucone przez proboszcza maluchy zaczynają poszukiwania. Zwykle w ciągu kilkudziesięciu minut teren jest wyczyszczony.
Księża mają też po kilka jajek w kieszeniach. Dokładają je, żeby najmłodsze dzieci też mogły coś znaleźć. Inaczej wszystko zebraliby najstarsi - zdradza proboszcz.
Wielka bitwa wodna
Dobrze zaopatrzony na święta jest też ojciec Piotr Kleszcz, proboszcz franciszkańskiej parafii Matki Bożej Anielskiej w Łodzi. Przed tegoroczną Wielkanocą kupił... trzy karabiny na wodę. Wykorzysta je podczas wielkiej bitwy wodnej, którą urządza co roku w lany poniedziałek.
- Organizuję ją od wielu lat po mszy dla dzieci, jeśli tylko pogoda na to pozwala - mówi ojciec Kleszcz.
Dzieciaki bardzo angażują się w zabawę. Dlatego ostatnio oprócz karabinu na wodę franciszkanin zaopatruje się też okularki pływackie i czepek.
Często wody było tyle, że przez kilka chwil nic nie widziałem - mówi duchowny. - Daję dzieciakom się zlać. Także po to, żeby nie polewali tych, którzy sobie tego nie życzą - wyjaśnia.
Bitwa pokazuje, że z księdzem też można świetnie się bawić. Ale to także okazja do wychowania młodego pokolenia parafian. Bitwę poprzedza bowiem pogadanka o tym, by nie polewać tych, którzy sobie tego nie życzą.
- Przy okazji bitwy tłumaczę dzieciom, że dobry żart jest wtedy, gdy wszyscy się śmieją - mówi proboszcz.
We franciszkańskiej parafii po liturgii Wielkiej Soboty i procesji rezurekcyjnej odbywa się też tzw. agapa. To wspólny posiłek dla tych, którzy uczestniczyli w nabożeństwie. Ciasta i przekąski przygotowują grupy parafialne, swoje wypieki przynoszą też wierni.
- Ale jeśli ktoś przyjdzie bez niczego, też zostanie poczęstowany - mówi ojciec Kleszcze. Wielkanocna procesja rezurekcyjna odbywa się w parafii około północy. A z agapy ostatni parafianie wychodzą do domu grubo po godzinie pierwszej.
Żywy osiołek na procesji
Ale i inne parafie mają swoje wielkanocne zwyczaje. Bez żywego osiołka nie wyobrażają sobie Niedzieli Palmowej maluchy z parafii św. Anny oraz działającego przy niej przedszkola.
Byliśmy na wycieczce w zoo w Borysewie, zwierzęta się dzieciom bardzo podobały. Tak narodził się pomysł urządzenia procesji z prawdziwym osiołkiem - mówi ks. Piotr Turek, proboszcz parafii św. Anny w Łodzi.
Zwierzę wypożycza na procesję borysewskie zoo. A kuzyn proboszcza przywozi je do parafii specjalistycznym samochodem. W inscenizacji bierze udział też chłopiec, który ubiera się w strój z epoki i odegra wjeżdżającego do Jerozolimy Jezusa. Chętnych nie brakuje.
Procesja odbyła się już w parafii dwukrotnie. Dzieci były zachwycone. A dodatkowo łatwiej im jest wyobrazić sobie biblijne wydarzenia. - Wygląda na to, że ta tradycja zostanie już na stałe - mówi proboszcz.
W łódzkim klasztorze Ojców Dominikanów przy ul. Zielonej 13 zgodnie z tradycją w Wielką Sobotę... nie ma święcenia pokarmów. Wierni przynoszą koszyczki dopiero na wieczorną liturgię. Po niej następuje święcenie pokarmów.
Jak podkreśla ojciec Paweł Gużyński, dominikanin z Łodzi, wynika to bezpośrednio z istoty świąt Wielkiej Nocy.
- Skoro w Wigilię Paschalną wszystko staje się nowe: ogień, woda, katechumeni, to jak święcić pokarmy wcześniej? To, że w kościołach święci się pokarmy przed liturgią to jest ludowszczyzna - mówi ojciec Gużyński.
Poświęcone produkty wierni mogą zabrać do domu, albo podzielić się na miejscu z innymi. W tradycyjnej agapie, czyli poczęstunku po liturgii biorą udział zwłaszcza studenci z miejscowego duszpasterstwa akademickiego. Agapa trwa często do późnych godzin nocnych.