Polska wyprzedała do Afryki karabiny z wojskowych magazynów. Teraz przydałyby się do szkoleń.
- Nie ma obaw, karabiny nie trafią w niepowołane ręce. Wszystko odbywa się zgodnie z przepisami ustawy o broni i amunicji. Mamy instruktorów, bezpieczny magazyn, tak jak to jest np. w klubach strzeleckich - uspokaja Wiktor Powiłajtis, prezes zarządu Stowarzyszenia Terytorialni z Krakowa.
To ono kilka tygodni temu ogłosiło zbiórkę pieniędzy na zakup... karabinków kbk AKM. Czyli popularnych na całym świecie kałasznikowów, używanych jeszcze do niedawna powszechnie w wojsku. Mają być wykorzystywane m.in. podczas organizowanych przez stowarzyszenie kursów, którym patronuje Paweł Soloch, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
- Teraz nasi członkowie szkolą się m.in. ze swoją prywatną bronią, a to się wiąże choćby z kosztami zdobycia indywidualnych pozwoleń, które idą w tysiące złotych. Dlatego chcemy ich odciążyć i kupić karabiny. Ile? Tyle, na ile starczy zebranych pieniędzy. Przynajmniej kilkanaście sztuk - dodaje Wiktor Powiłajtis.
Terytorialni to stowarzyszenie o charakterze proobronnym. Zrzesza ochotników, którzy są gotowi szkolić się w czasie wolnym od pracy i za własne pieniądze. Kładzie nacisk głównie na szkolenie ogniowe i taktyczno-ogniowe (prowadzone jest na poligonie Pasternik). I to właśnie podczas niego kursantom potrzebne są karabiny. Dlaczego? Bo według stowarzyszenia podstawą przy tworzeniu Obrony Terytorialnej jest „prowadzenie rzeczywistego, pozbawionego fikcji szkolenia dla ochotników”. Z tego też powodu wystąpiło do wojewódzkiego komendanta policji w Krakowie o wydanie pozwolenia na broń. I je otrzymało. Do tego z adnotacją, że „podjęcie przez Stowarzyszenie Terytorialni wyzwania, jakim jest wzmocnienie bezpieczeństwa Państwa, jest cennym i potrzebnym krokiem, a uwzględniając zmieniającą się sytuację, wręcz inicjatywą strategiczną”.
Ppłk Krzysztof Przepiórka, instruktor strzelectwa, były dowódca grupy szturmowej w specjednostce GROM, chwali pomysł paramilitarnych z Krakowa. - To dobrze, że zamiast biegać z replikami broni ASG, będą mieli do czynienia z prawdziwą bronią. I jeśli wszystko odbędzie się w zgodzie z prawem, nie widzę w tym żadnego problemu. W Ameryce takie rzeczy są na porządku dziennym - mówi ppłk Krzysztof Przepiórka.
- Warunek jest taki, by karabinów do ręki nie dostali nowicjusze bez wcześniejszej praktyki na strzelnicy. Przecież nawet w policji jest sporo wypadków z bronią, którą nosi się na co dzień, ale rzadko wykorzystuje na strzelnicy - dodaje ppłk Krzysztof Przepiórka.
Prezes Wiktor Powiłajtis podkreśla, że broń kupiona będzie od firmy, która posiada koncesję na obrót nią. Będą to karabiny wojskowego pochodzenia. Koszt każdego z nich - około 3 tys. złotych. To realna cena.
- Polska wyprzedała na wolnym rynku do Afryki kałasznikowy z wojskowych magazynów i teraz trzeba za nie słono płacić - przyznaje ppłk Przepiórka.
Krakowskiemu stowarzyszeniu jak na razie udało się zebrać pieniądze na trzy kbk AKM. Docelowo chciałoby ich mieć nawet 36. Zbiórka wciąż trwa.
Terytorialni to druga organizacja w Polsce, która ogłosiła zbiórkę na zakup broni. W ub. roku dzięki akcji internetowej ponad 20 tys. zł na ten cel zebrała Pomorska Obrona Terytorialna, czyli Jednostka Strzelecka 4018 z Gdańska. Kupiono - prosto z wojskowego magazynu - karabin maszynowy PK, znacznie większy i skuteczniejszy niż kałasznikow.