Zrobili swoje i mogą już myśleć o derbach
W minioną niedzielę Ekantor.pl Falubaz Zielona Góra zrobił to, co miał. Pewnie pokonał rozbitych kadrowo rybniczan i zainkasował ważne trzy punkty
Idąc w niedzielny wieczór na stadion przy ul. Wrocławskiej należało spodziewać się raczej jednostronnego widowiska. Rywal ze Śląska ma bardzo poważne problemy kadrowe i zagląda do niego widmo spadku z elity. Trener Mirosław Korbel nie mógł skorzystać w Zielonej Górze z aż czterech podstawowych zawodników, w tym dwóch liderów, którzy zdobywali sporo punktów dla ekipy popularnych „Rekinów”. O dopingowej wpadce Grigorija Łaguty wiedzą już wszyscy, a niedawno kontuzji nabawili się Max Fricke i Rafał Szombierski. Uraz leczy też młodzieżowiec Lars Skupień.
Aby odjechać mecz na W69 w pełnym składzie rybniccy działacze sprowadzili trochę chyba zapominanego już w Polsce Madsa Korneliussena, a wcześniej wypożyczyli z KSM-u Krosno Rosjanina Romana Lakhbauma. Nie są to jakieś petardy transferowe, ale nie jest tajemnicą, że obecnie na rynku ciężko jest znaleźć wartościowego jeźdźca. Ciekawostką jest fakt, że obaj wystąpili we własnych strojach i wyróżniali się na tle całego zespołu ROW-u. Od jakiegoś czasu bowiem drużyny ekstraligowe zobowiązane są ubierać swoich zawodników w jednolite kombinezony.
We dwóch ciężko pokusić się o korzystny rezultat, a w talii szkoleniowca ROW-u brylował jedynie Fredrik Lindgren (w latach 2006-2010 zawodnik zielonogórskiej ekipy) i młody Kacper Woryna. Było 56:34 dla Falubazu. - No cóż, porażka... Z bardzo dobrym przeciwnikiem. Mamy cały czas pod górę. Zmieniamy tylko przełożenia i próbujemy jakoś dalej jechać. Ciągłe osłabienia drużyny powodują, że jest nam coraz trudniej. Należy się cieszyć, że chociaż Kacper i „Fredka” rywalizowali tego dnia jak równy z równym. To trochę takie pocieszenie dla nas i dla kibiców. Patrząc na kolejny mecz mocno na nich liczymy, jak i na pozostałych. Mamy nadzieję, że się poprawią. Falubaz to bardzo mocna drużyna, właściwie bez słabych punktów - mówił po meczu trener Korbel.
W zdecydowanie lepszym humorze był opiekun zielonogórzan. - Rybnik rzeczywiście przyjechał do nas osłabiony. To jednak ich problem, prawda? Trzeba przyznać, że dzielnie walczyli. Wydaje mi się, że zawody mogły się podobać. Przed meczem było trochę rozkojarzenia. Widziałem, że wszyscy chyba bardziej interesowali się pojedynkiem w Toruniu. Na odprawie powiedziałem, że może muszą dostać ze trzy razy „w ucho”, to może wtedy się obudzą. Generalnie cieszę się z postawy Jacoba Thorssella, który po raz pierwszy przyszedł na konferencje prasową. W sobotę zanotował dobry występ w SEC, a dzień później zapunktował u nas - komentował doświadczony szkoleniowiec. - Teraz czeka nas końcówka tego podstawowego ligowego ścigania. Za tydzień mamy u siebie Stal Gorzów i będziemy musieli mocno się sprężyć, aby wygrać z tym zespołem. Oni pokonali dzisiaj Leszno - zauważył trener Cieślak.
Zapominamy już o przekonującej wygranej z ROW-em, która nie przyszła jednak łatwo i powoli zaczynamy skupiać się na potyczce z gorzowianami. Teraz ciśnienie wzrasta, bo derby to jednak derby. Smaczku całej tegorocznej rywalizacji zielonogórsko-gorzowskiej dodaje fakt, że na stadionie im. Edwarda Jancarza padł remis. Ciężko powiedzieć kto jest faworytem niedzielnej konfrontacji na W69. W tym przypadku nie ma co sugerować się miejscem w tabeli...