Polki, po pokonaniu Rosji 21:20, po raz drugi z rzędu są w czwórce najlepszych ekip na świecie. Jednak tym razem nasze zawodniczki chcą wywalczyć medal!
Dwa lata temu w Serbii miejsce tuż za podium zostało odebrane w Polsce jako niesłychana sensacja. Powtórzenie tego osiągnięcia w tym roku w Danii też okrzyknięto niesamowitą niespodzianką. Po meczach grupowych mało kto wierzył, że szczypiornistki selekcjonera Kima Rasmussena będą w stanie w fazie pucharowej ograć najpierw Węgierki, a następnie Rosjanki. Tych nadziei nie straciły biało-czerwone. Kluczem do odniesienia sukcesu w pojedynku z tymi ostatnimi była agresywna gra od pierwszej do ostatniej sekundy.
– Teraz każde starcie to wojna. Tak będzie już do końca. Jak tylko ktoś odstawi nogę, to przegra. Po przerwie nasza obrona początkowo nie działała tak jak chciałyśmy, ale najważniejsze, że udało nam się wrócić na właściwy tor, odpalić rakietę po raz drugi i wejść do półfinału! – obrotowa Patrycja Kulwińska nie ukrywała euforii po dość niespodziewanym wyeliminowaniu Rosji w ćwierćfinale.
– Wiedzieliśmy, że gdy wrócimy na własne tory, to nasza gra będzie działać. To było widać z Węgierkami. Było widać i z Rosjankami. Możecie być pewni, że też tak będzie w kolejnych spotkaniach. Jedziemy na pełen gwizdek – powiedział drugi trener reprezentacji Polski, Antoni Parecki.
Monika Kobylińska, wychowanka Sokoła Żary: Wyrównałyśmy wynik sprzed dwóch lat, ale na pewno na tym się nie skończy
Źródło: PGNiG/x-news
Środowe spotkanie z niepokonaną Rosją miało dwóch bohaterów. Obok bramkarki Weroniki Gawlik, uznanej najlepszą zawodniczką meczu, była to rozgrywająca Monika Kobylińska, autorka sześciu bramek. W tym tej zwycięskiej. – To dla mnie niesamowite chwile w życiu! Po raz kolejny udowodniłyśmy, że potrafimy walczyć do upadłego. Nie spodziewałam się, że ta wygrana smakuje aż tak wspaniale. Teraz idziemy dalej, po marzenia i po medale! – dodała Kobylińska.
Aby zdobyć ten z najcenniejszego kruszcu trzeba w pierwszej kolejności wygrać z Holenderkami, od których w fazie grupowej zebraliśmy tęgie lanie. Podopiecznym szkoleniowca Henka Groenera ulegliśmy aż 20:31. Pomarańczowe są jeszcze większą rewelacją od naszych. Po tym jak tryumfowały w eliminacjach, w 1/4 finału wyrzuciły za burtę faworyzowane Francuzki. Dziesięć goli w tym spotkaniu strzeliła Estevana Polman. Ta sama, która już w pierwszym meczu z nami dała się we znaki.
Początek półfinałowej potyczki w piątek 18 grudnia o godz. 18. Transmisja w TVP2 i TVP Sport.