Zobacz, jak wyglądają najgroźniejsze dopalacze w Polsce [WIDEO]
W internecie znajduje się wiele ofert dopalaczy, które są reklamowane jako... środki pochłaniające wilgoć. Mogą zabić, ale nieletni nie mają żadnych problemów z ich zakupem. Zobacz czarną listę.
Dopalacze to nie tylko Mocarz. To także Kosiarz, Sztywny Misza, Czeszący grzebień, Cherry Kokolino, Funky, Exclusive Kokolino, Chujnia, Baka, Konkret, Władziu czy też Papierek lakmusowy. Jeśli znajdziecie takie środki u swojego dziecka lub wnuczka, to natychmiast zareagujcie.
Jak podkreśla dr Beata Chwalba, lekarz-psychiatra zajmująca się uzależnieniami, przyczyny sięgania po dopalacze są bardzo różne.
- Może to być np. nieśmiała osoba, która chce nawiązać kontakt w grupie i bierze takie środki, by się lepiej poczuć i przezwyciężyć nieśmiałość. Są też ludzie, którzy chcą eksperymentować i przekroczyć własne granice, poznać siebie i zrozumieć świat. Z dopalaczy korzystają także osoby, które biorą udział w imprezach towarzyskich czy maratonach tańca, a nawet uczniowie i studenci. Każdy ma inną motywację - wylicza dr Beata Chwalba.
Eksperci podkreślają, że jeśli rodzice mają jakiekolwiek podejrzenia, to powinni stosować wobec dzieci zasadę ograniczonego zaufania.
Trener metod interwencji profilaktycznej i nauczyciel-konsultant Regionalnego Ośrodka Metodyczno-Edukacyjnego Metis, Aleksandra Kruszyńska podkreśla, że rodzice skupiają się na tym, co widzą, ale są dalecy od tego, by pomyśleć o tym, że pewne objawy - takie jak choćby wymioty - mogą być efektem kontaktu z dopalaczami. Rodzicom jest trudno uwierzyć w to, że ich pociechy stosują takie środki. Gdy już nie ma wątpliwości, to często taki fakt staje się głęboko skrywaną rodzinną tajemnicą, a o sprawie nie dowiadują się m.in. dziadkowie, którzy nadal przekazują wnuczkom pieniądze. Mogą one zostać przeznaczone na zakup dopalaczy.
- Nasze dzieci wychodzą z domu, ale możemy sprawdzić je po powrocie. W aptekach są dostępne testy do wykrywania narkotyków w moczu. Rodzic czuje się skrępowany, a dziecko może powiedzieć, że nie mamy do niego zaufania. Z drugiej strony rodzice mogą powiedzieć, że skoro dziecko jest „czyste”, zgodzi się wykonać test. Jeśli tego nie zrobi, to widocznie ma coś do ukrycia. Przykro mi, ale rodzic musi stać się troszkę jak policjant dla swojego dziecka. Sprawdzić co ogląda, co czyta, a co próbuje ukryć - radzi dr Beata Chwalba.