Znowu na swoim. Do CBA wracają starzy szefowie
Ernest Bejda pracował przy ustawie o utworzeniu Centralnego Biura Antykorupcyjnego, potem był zastępcą Mariusza Kamińskiego. To on odpowiadał za wszystkie operacje przeprowadzane przez biuro. Teraz wraca i rozdaje karty.
Personalna wymiana w służbach dokonała się szybko i wyjątkowo sprawnie. Jedynym, który mógł stwarzać pewne problemy był Paweł Wojtunik, szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego, któremu do końca drugiej kadencji zostały dwa lata. Z drugiej strony, wiadomo było, że Mariusz Kamiński, twórca i pierwszy kierujący Centralnym Biurem Antykorupcyjnym, a teraz koordynator ds. służb specjalnych, nie zostawi tej instytucji w rękach Wojtunika. I nie zostawił. ABW, już pod rządami nowego szefa, wszczęła postępowanie dotyczącego jego certyfikatów bezpieczeństwa, tym samym Wojtunik przestał mieć dostęp do informacji niejawnych.
- W życiu oficera są momenty, gdy honor i niezależność zamienić trzeba w rezygnację - stwierdził Wojtunik i oznajmił, że odchodzi ze stanowiska, ale ma poczucie dobrze spełnionej służby. Tym dobrowolnym złożeniem broni niektórzy się zdziwili, ale Wojtunik nie miał tak naprawdę wyjścia. Bo jak kierować CBA bez dostępu do informacji niejawnych?
- Wcześniej Wojtunik spotkał się z Mariuszem Kamińskim. Ten zażądał, żeby sam złożył dymisję, bo inaczej zrobią wszystko, żeby go „zdjąć” - mówi nam jeden z funkcjonariuszy CBA.
Razem z Wojtunikiem odszedł jego rzecznik Jacek Dobrzyński, wiceszef Biura -Maciej Klepacz, Dyrektor Biura Kadr i Szkolenia, Dyrektor Biura Teleinformatyki, Dyrektorzy Delegatur CBA w Gdańsku, Szczecinie oraz Łodzi, Dyrektor Biura Kontroli Spraw Wewnętrznych, Dyrektor Biura Techniki Operacyjnej oraz dwie osoby na stanowisku Naczelnika (Departament Operacyjno-Śledczy oraz Biuro Kontroli i Spraw Wewnętrznych). „Złożyli oni raporty o odejście ze służby, które było zaplanowane i uzgadnianie wcześniej” - informuje Wydział Komunikacji Społecznej CBA.
- Dyrektor Kadr został właściwie wywalony przez nowego szefa. To człowiek, który pracował w biurze jeszcze za czasów Kamińskiego. Tyle, że solidarnie z nim nie odszedł, więc teraz musiał wylecieć - opowiada jeden z funkcjonariuszy CBA. I dodaje, że są dwie grupy tych, którzy za chwilę wylecą. Pierwsza, to wszystkie osoby, które mają w swoim życiorysie pracę w Centralnym Biurze Śledczym, to stamtąd przyszedł do CBA Wojtunik. Druga - to zdrajcy, bo tak nazywa się tych, którzy pracowali w biurze za czasów Mariusza Kamińskiego, ale solidarnie z nim nie odeszli.
Wojtunik miał namawiać drugie ze swoich zastępców, Janusza Czerwińskiego, żeby nie składał dymisji, ale płynnie przekazał nowemu kierownictwu biuro i prowadzone w nim sprawy. Czerwiński miał zostać, ale okazał się niepotrzebny. Razem z Wojtunikiem zostali skierowani do tzw. grupy stanowisk tymczasowych. - Trzymają ich w zawieszeniu, na Wojtunika pewnie szukają haków, chcą go zniszczyć jako funkcjonariusza - mówi nam jeden z polityków znający specyfikę służb.
Do grupy stanowisk tymczasowych można być oddelegowanym na trzy miesiące, potem można dostać propozycje pracy np. agenta w Poznaniu czy młodszego agenta w Szczecinie. Pracę można przyjąć, albo pożegnać się z biurem. Trudno wyobrazić sobie sytuację, kiedy były szef zostaje szeregowym agentem CBA, więc Wojtunik najpewniej odejdzie.
Ernest Bejda, nowy szef CBA, to bliski współpracownik Mariusza Kamińskiego. Ma opinię spokojnego, cichego człowieka
Nowym szefem Centralnego Biura Antykorupcyjnego został Ernest Bejda, bliski współpracownik Mariusza Kamińskiego. To Bejda, Kamiński i Maciej Wąsik, sekretarz stanu w KPRM, zakładali CBA.
Bejda pochodzi z Chełmna Lubelskiego, jest z wykształcenia prawnikiem, ma prokuratorską i adwokacką aplikację. Był jednym z ekspertów pracujących nad ustawą o utworzeniu CBA, potem jako zastępca Kamińskiego prowadził w CBA m.in. Zarząd Operacji Śledczych, kierował też postępowaniami operacyjnymi CBA, a więc tymi w sprawie Beaty Sawickiej, wilii Kwaśniewskich, Weroniki Marczuk, czy afery gruntowej.
- To typ propaństwowca. Cichy, spokojny, ale też bez inicjatywy, werwy. Bardziej typ mola książkowego, niż agenta służb specjalnych. Wykonywał w CBA polecenia Kamińskiego. Za to Wąsik, to jego przeciwieństwo: taki facet z ADHD, wszędzie go było pełno. Teraz Wąsik został sekretarzem stanu w KPRM, ale tak naprawdę jest zastępcą Kamińskiego, to on będzie grał pierwsze skrzypce tak w CBA jak w ABW- ocenia jeden z funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
Tak, panowie wrócili na swoje. Ale cofnijmy się trochę w czasie. Centralne Biuro Antykorupcyjne powstało w 2006 roku, jako „służba specjalna państwa polskiego, urząd do spraw zwalczania korupcji w życiu publicznym i gospodarczym, w szczególności w instytucjach państwowych i samorządowych, a także do zwalczania działalności godzącej w interesy ekonomiczne państwa”. Na czele biura stanął Mariusz Kamiński. Kiedy pytam, kto wpadł na pomysł powołania takiej jednostki słyszę, że właściwie Kamiński i Ludwik Dorn. - Mariusz mówił o tym jeszcze za czasów AWS-u - wspomina jeden z polityków prawicy.
Parę lat temu, w Sejmie III kadencji, Ludwik Dorn zgłosił z kolei projekt powołania superorganu państwowego do kontrolowania wszystkiego i wszystkich. Mieli obstawić wszystkie kluczowe pozycje w państwie, objąć je kontrolą, a żeby nie byli podatni na korupcję, mieli dostać luksusowe samochody i mieszkania służbowe w eleganckich dzielnicach. Mieli być świetnie opłacani. Projekt nosi roboczą nazwę „400 sprawiedliwych”.
Paweł Wojtunik został skierowany do tzw. grupy stanowisk tymczasowych. To taka zsyłka dla tych niechcianych
Pytanie, czy powołanie biura miało w ogóle sens, skoro walką z korupcją zajmowała się policja?
- W powszechnej opinii nie do końca zajmowała się korupcją w sposób właściwy. Trzeba pamiętać, że, zwłaszcza w małych miejscowościach istnieją pewne lokalne uzależnienia, wręcz sitwy, więc istniał opór mentalny przed walką z korupcją- mówił swego czasu Paweł Wojtunik, były już szef CBA - Na całym zresztą świecie jest trend, aby powoływać służby antykorupcyjne. Problem w tym, że w Polsce ta służba powstała w wyniku pewnej idei politycznej. Pierwszym jej szefem był były polityk, który wrócił zresztą potem do polityki. Tak nie powinno być. Biuro powinno być uniezależnione od władzy i jeśli na świecie rozmawia się o służbach antykorupcyjnych, to jako jej negatywny przykład podaje się właśnie początki CBA w naszym kraju - tłumaczył Wojtunik.
Centralne Biuro Antykorpcyjne za czasów Mariusza Kamińskiego to była twierdza nie do zdobycia. W każdym razie legendy krążą o tym, jak prześwietlano pocztę zanim trafiła na biuro szefa czy interesantów, którzy go odwiedzali. Wystarczy powiedzieć, że normą było wyciąganie wszystkiego z kieszeni, ba, nawet pasków ze spodni.
Agenci pracowali z rozmachem. Efekt? Wielkie nazwiska i ciężkie oskarżenia. Weronika Marczuk - oskarżona o korupcję. Posłanka Beata Sawicka - oskarżona o korupcję. Znany kardiochirurg Mirosław G.- oskarżony o korupcję, a nawet o zabójstwo. Małżeństwo Kwaśniewskich - podejrzane o ukrywanie majątku, pochodzącego z nielegalnych źródeł. W tle słynny agent Tomek, potem poseł Tomasz Kaczmarek, kokietujący, wręczający łapówki, odgrywający rolę bogatego biznesmena, albo czułego kochanka. Tyle, że nie wszystko potoczyło się po myśli agentów CBA. W II instancji posłanka Sawicka została uniewinniona. Wyrok, jak podkreślił sędzia, zwalnia ją z odpowiedzialności karnej, ale nie moralnej, bo ta co prawda przyjęła łapówkę, ale, zdaniem sądu: dowody zostały zebrane nielegalnie. - Sąd apelacyjny uniewinnił oskarżonych z powodu rażących uchybień popełnionych przez CBA w toku prowadzonych wobec obojga oskarżonych czynności operacyjnych. Czynności te podjęto nielegalnie, bo bez istnienia ku temu ustawowych przesłanek prawnych, a następnie wykonywano bez dochowania ustawowych reguł ich dopuszczalności, co dyskwalifikuje zgromadzony materiał dowodowy - tłumaczył sędzia
Pomysł utworzenia CBA pojawił się już dawno. Ponoć jeszcze za czasów AWS myślał o takiej instytucji i Mariusz Kamiński i Ludwik Dorn. Ale dopiero w roku 2006 doszło do utworzenia Centralnego Biura Antykorupcyjnego
Ale też praca agentów CBA, za czasów, kiedy kierował nim Mariusz Kamiński, do dziś wzbudza emocje. Spektakularne zatrzymania, pokazowe konferencje prasowe. Gorzej było potem, na salach sądowych. Weronikę Marczuk, podobnie jak Sawicką, sąd uznał za osobę niewinną, kardiologa oskarżonego przez ministra Ziobrę o zabójstwo, sąd z tego zarzutu, i wielu innych, zwolnił. CBA nie udało się też udowodnić niczego małżeństwu Jolancie i Aleksandrowi Kwaśniewskim, chociaż bardzo się o to starali.
- Jeszcze zanim zostałem ministrem, mówiłem, że jeśli nie było dowodów na popełnianie lub gotowość popełnienia przestępstw korupcyjnych, to nie powinno być sprawy, ani wyroku skazującego. Inaczej policja chodziłaby po urzędach i próbowała korumpować urzędników. To by było niedopuszczalne - mówił mi jakiś czas temu prof. Zbigniew Ćwiąkalski, prawnik, były minister sprawiedliwości.
Polski system prawny nie zna wprawdzie „teorii owoców zatrutego drzewa”, inaczej mówiąc zakazu używania w procesie karnym dowodów zdobytych nielegalnie, ale obowiązuje zasada swobodnej oceny dowodów przez sąd. A ten, może nie uznać, tak jak to zrobił w sprawie Sawickiej, dowodów, które jego zdaniem, zostały zdobyte niezgodnie z prawem.
Sąd przyjrzał się bacznie metodom pracy agentów CBA. W marcu tego roku Mariusz Kamiński, został uznany za winnego przekroczenia uprawnień szefa CBA i skazany na 3 lata więzienia oraz 10-letni zakaz zajmowania stanowisk publicznych, a jego zastępca w CBA Maciej Wąsik, skazany na 3 lata więzienia. Chodzi o tzw. aferę gruntową. Po 2,5 roku więzienia oraz 10-letnie zakazy zajmowania stanowisk publicznych otrzymali: byli dyrektorowi Zarządu Operacyjno-Śledczego CBA Grzegorz Postka i Krzysztof Brendel za nadużycia prawa przez CBA przy tej samej sprawie.
Sąd uznał, że Mariusz Kamiński zaplanował i zorganizował prowokację CBA. Zlecił wprowadzenie w błąd Andrzeja K. i podżeganie go do korupcji. CBA, zdaniem sądu, wytworzyło fikcyjną sytuację, w której podstawiony funkcjonariusz miał wręczyć dwóm osobom kontrolowaną łapówkę za odrolnienie w ministerstwie rolnictwa gruntu na Mazurach. Zdaniem sądu Andrzej K. został w tę sprawę wplatany. Sędzia zaznaczył, że doszło też do złamania prawa do prywatności osób trzecich, bo w sprawie podsłuchiwano kilkadziesiąt osób. Sąd mówił, że wytwarzano też fikcyjne dokumenty.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości byli tym wyrokiem oburzeni. Koniec końców nowy prezydent Andrzej Duda ułaskawił wszystkich skazanych z CBA.
Wcześniej, bo w 2009 roku szefem biura został Paweł Wojtunik, wtedy mocno się uspokoiło. Wojtunik rzadko udzielał wywiadów, nie organizował konferencji prasowych. Zrobiło się o nim głośno, kiedy dał się nagrać kelnerom. Wtedy też pojawiły się głosy, że powinien odejść.
Stan biura? Za Wojtunika pracowało w nim 766 funkcjonariuszy i 114 pracowników cywilnych. Jedna trzecia osób zatrudnionych w CBA to kobiety. Śledztwa prowadzone przez najczęściej dotyczyły administracji samorządowej, a w dalszej kolejności sektora gospodarczego, służby zdrowia i farmacji, administracji centralnej, terenowej administracji samorządowej oraz programów unijnych. Niektóre sprawy, to naprawdę waga ciężka. Agenci biura działania niezgodne z prawem stwierdzili w zamówieniach publicznych związanych m.in. z budową i wdrożeniem Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców, modyfikacją systemów informatycznych dla Policji czy przy zakupie usług i sprzętu teleinformatycznego dla Ministerstwa Sprawiedliwości. W innym śledztwie dotyczącym korupcji wśród podejrzanych znaleźli się marszałek Województwa Podkarpackiego i były zastępca Komendanta Powiatowego Policji w Jarosławiu.
Ale to, co się z pewnością zmienia na korzyść, to społeczna świadomość korupcji i reakcja ludzi na jej przejawy. Ludzie patrzą też na CBA coraz przychylniejszym okiem. Z badania „Ocena instytucji publicznych” przeprowadzonego w dniach 6-12 marca 2014 r. przez CBOS wynika, że ą 36 procent respondentów dobrze ocenia pracę biura, w 2010 r. ten odsetek wynosił 29 procent. Rośnie też liczba sygnałów o potencjalnych przypadkach korupcji nadsyłanych do CBA. W 2013 r. liczba zgłoszeń wzrosła o 60 proc.
Mariusz Kamiński był szefem CBA od 2005 do 2009 roku. W marcu tego roku sąd skazał go na więzienie za przekroczenie uprawnień, ale prezydent Andrzej Duda ułaskawił Kamińskiego
Teraz do CBA wracają starzy szefowie,. Wiadomo, że CBA czeka mała rewolucja, bo Mariusz Kamiński chce zreformować polskie służby specjalne. Pomysłów było przynajmniej kilka.- Jeden taki, że na bazie Centralnego Biura Antykorupcyjnego miałaby powstać ogromna Agencja Bezpieczeństwa Narodowego, która przejęłaby od Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Centralnego Biura Śledczego wszystkie sprawy gospodarcze czy te związane z korupcją - mówi jeden polityk związany z PiS.
Teraz tygodnik „Wprost” pisze, że z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zostanie zabrany dawny departament Bezpieczeństwa Ekonomicznego Państwa, a jego pracownicy mają trafić do CBA, podobnie jak oficerowie Departamentu Postępowań Karnych. Z naszym informacji wynika, że także Centralne Biuro Śledcze ma przestać zajmować się sprawami korupcyjnymi, czy gospodarczymi. Wszystkie one trafią do CBA, które ma zostać rozbudowane do 16 delegatur.
„Wprost” pisze także o tym, że we wszystkich służbach, tak cywilnych jak wojskowych przeprowadzony zostanie audyt. PiS chce sprawdzić, w jakim stanie są służby, ale też co robiły przez ostatnie osiem lat.
Co Centralne Biuro Antykorupcyjne będzie robiło teraz?
- Pokończą sprawy zrobione przez ekipę Wojtunika i będą się chwaliły, jak swoimi - śmieje się jeden z funkcjonariuszy CBA.
Na pewno biuro ruszy do walki z korupcją, bo do tego jest powołane. Najważniejsze zadanie, to ograniczonego skali wyłudzeń VAT, proceder, który przynosi państwu miliardowe straty. Sprawdzeni mają też zostać wszyscy posłowie i senatorowie, którzy odeszli z Wiejskiej. Chodzi o to, żeby zobaczyć, gdzie teraz rozpoczną kariery, czy aby nie w firmach, za którymi lobbowali jako politycy. Zadań przed CBA skoro, ale nowi szefowie mieli sporo czasu, żeby rozpisać plan pracy z najdrobniejszymi szczegółami.