Znów tragedia na torach kolejowych
O godzinie 8.30 pociąg relacji Skierniewice - Łódź Kaliska potrącił kobietę, która znalazła się na torach kolejowych biegnących wzdłuż ul. Niciarnianej, nieopodal wiaduktu przy ul. Przybyszewskiego. 43-letnia łodzianka poniosła śmierć na miejscu.
Jak mówi Magdalena Złotnicka z Zespołu Prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji, z dotychczasowych ustaleń wynika, że kobieta na tory wtargnęła w ostatniej chwili, tuż przed nadjeżdżający skład. Maszynista nie miał najmniejszych szans na zatrzymanie pociągu. Był trzeźwy.
Na miejscu tragicznego zdarzenia przez kilka godzin pracowali policjanci pod nadzorem prokuratora rejonowego Łódź Widzew. Nieoficjalnie mówi się, że wszystkie okoliczności wypadku wskazują, iż było to samobójstwo. Maszynista pociągu, relacjonując przebieg wydarzeń, powiedział podobno policjantom, że kobieta wyjrzała z zarośli, gdy pociąg był daleko od niej, i cofnęła się. A potem wyszła na tory tuż przed nim. Mieszkała niedaleko; policja próbuje ustalić, co mogło być przyczyną tak desperackiego kroku.
Ruch kolejowy pomiędzy stacjami Łódź Widzew i Chojny przez blisko cztery godziny był utrudniony i odbywał się wahadłowo po jednym torze. Pasażerowie pociągu Przewozów Regionalnych, pod który wpadła kobieta, blisko półtorej godziny czekali w wagonach na możliwość ich opuszczenia. Wcześniej nie było to możliwe zarówno ze względów bezpieczeństwa (musieliby wysiadać na tor, po którym odbywał się ruch pociągów), jak i konieczność zabezpieczenia przez policję śladów.
To kolejny w ciągu zaledwie tygodnia tragiczny wypadek w tym rejonie. W ubiegły wtorek kilkaset metrów wcześniej - na wiadukcie kolejowym biegnącym nad ul. Rokicińską - potrącona przez pociąg została ok. 65-letnia kobieta. Szła wzdłuż torów, chcąc zapewne skrócić sobie drogę.
Natomiast w kwietniu tego roku, w pobliżu przejazdu przy ul. Frycza Modrzewskiego, w podobnych okolicznościach zginął młody mężczyzna: rówież szedł tuż obok torów.