Agnieszka Radwańska wyszła za mąż, jak wpłynie to na formę najlepszej polskiej tenisistki...
Agnieszka Radwańska w końcu wzięła ślub z Dawidem Celtem. Tydzień po Wimbledonie (o czym informowaliśmy już pod koniec kwietnia), a nie w okolicach US Open (taka data obiegła jakiś czas temu media i wcale nie tylko te plotkarskie). Pozostaje pytanie, jak ta uroczystość wpłynie na jej formę. Wbrew pozorom poważne, bo w tenisowym świadku od lat pokutuje przesąd, że małżeństwo nie sprzyja osiągnięciu wielkich wyników...
Poparty przykładami. Również naukowymi, bo temat zgłębili dekadę temu dwaj brytyjscy badacze – Daniel Farrelly z uniwersytetu w Edynburgu i Daniel Nettle z uniwersytetu w Newca¬stle. I trzeba przyznać, że się postarali, bo wzięli w sumie pod lupę wszystkich tenisistów z pierwszej setki rankingu ATP w latach 1995-2005 (w sumie 283). Wybrali żonatych (w sumie 95) i porównali ich osiągnięcia przed i po ślubie.
Wyszło im czarno na białym, że żonaci grają gorzej...
Powody są różne. Zdaniem fachowców mężczyzna po ślubie gorzej radzi sobie w dziedzinie, która wyróżnia go wśród innych. Traci motywację, spada mu poziom testosteronu. Po ludzku mówiąc, zmieniają mu się w życiu priorytety.
A jeśli dodamy do tego sytuację, że musi dzielić obowiązki zawodowego tenisisty z życiem celebryty, tak jak to robił Andre Agassi po tym, jak poślubił aktorkę Brooke Shields. Co prawda tylko na niecałe dwa lata, ale i tak jego sportowa kariera znalazła się na dużym zakręcie. Krótko mówiąc – gotowy przepis na katastrofę, a przykładów można podać dużo więcej.
Niektórzy do dziś zastanawiają się, jak potoczyłaby się kariera Johna McEnroe, gdyby nie ślub z aktorką (zdobywczynią Oscara za rolę drugoplanową w filmie „Papierowy księżyc”) Tatum O’Neal. Albo czy Ivan Lendl wygrałby w końcu Wim¬bledon (jedyny Wielki Szlem, jakiego nie ma w swojej kolekcji), gdyby nie poznał Samanthy Frankel (przy pomocy Wojciecha Fibaka notabene)...
Z drugiej jednak strony ten sam Agassi wyszedł na prostą krótko po tym, jak związał się z koleżanką po fachu, Niemką Steffi Graf. W 1999 roku, podczas Roland Garros, wspólnie zafundowali miejscowym kibicom spektakle, których Ci nie zapomną do końca życia. Dwa lata później pobrali się i są parą do dziś. Można? Można, co zresztą udowadnia choćby Roger Federer.
Szwajcar to na tle dzisiejszych gwiazd prawdziwy długodystansowiec, bo swoją małżonkę Mirkę (z domu z domu Vavrinec) poznał w 2000 roku, podczas igrzysk olimpijskich w Sydney. Do dziś są parą, a od ślubu w 2009 roku Federer wygrał jeszcze sześć Wielkich Szlemów. Przed ślubem trzynaście, ale w tym wypadku to raczej kwestia wieku, niż spadku motywacji. Choć są i tacy, których zdaniem powodem spadku formy Szwajcara w 2008 roku był fakt, że jego towarzyszka życia nie mogła zajść w ciążę. A Roger, chcąc jej to ułatwić, odstawił niektóre suplementy diety (te mogące wpłynąć na płodność).
– Zawsze mi pomagała, jest niesamowitą towarzyszką. Kiedy się poznaliśmy, byłem nikim, tyle się wydarzyło przez te wszystkie lata. Bez jej wsparcia już dawno zakończyłbym karierę. Powiem więcej – jeśli Mirka stwierdzi pewnego dnia, że ma dość podróży, to będzie mój ostatni dzień w zawodowym tenisie – podkreśla na każdym kroku Federer. Można i tak.
Jak na tym tle przedstawiają się kobiety? Różnie. Dla jednych poznanie „tego jedynego” kończy się tak, jak w przypadku Cze¬szki Nicole Vaidišovej, która w wieku 20 lat zakończyła karierę, a wkrótce potem poślubiła swojego rodaka Radka Stepanka (po rozwodzie próbuje wrócić, ale na razie bez spektakularnych efektów). Rakietę na kołku zawiesiła również w wieku 24 lat Kim Clijsters, ale w jej przypadku skończyło się happy endem. Wyszła za mąż, urodziła córkę. A po dwóch latach wróciła i niemal na dzień dobry wygrała US Open. Później zgarnęła jeszcze dwa wielkoszlemowe tytuły.
Małżeństwo dobrze wpłynęło również na karierę jej rodaczki Justine Henin, która jako Justi¬ne Henin-Hardenne wygrała siedem turniejów wielkoszlemo¬wych. Inna sprawa, że po rozwodzie również radziła sobie całkiem, całkiem.
– W_przypadku Agnieszki jestem optymistą. Ślub to coś wyjątkowego, a przygotowania do niego są na równi ekscytujące, co stresujące. Zwłaszcza dla kobiety, bo my faceci jesteśmy – kolokwialnie mówiąc – bardziej w tej kwestii gruboskórni – mówi były trener przyjaciółek Radwań¬skiej, Angelique Kerber i Marty Domachowskiej, Paweł Ostrowski. – Z własnych doświadczeń wiem, że tenisistka musi mieć wszystko w swoim życiu poukładane, żeby dobrze grać. Skoro więc Agnieszka ma już za sobą to ważne dla niej wydarzenie, to teraz może być już tylko lepiej. W końcu znów będzie mogła skupić się na grze w tenisa – dodaje Ostrowski.