Rok w zawieszeniu na pięć lat proponuje obrońca sprawcy głośnego wypadku przy Okrzei w Żarach. Prokurator domaga się bezwzględnej kary więzienia i zakazu prowadzenia pojazdów.
Rozpoczął się proces Mateusza Ż. sprawcy głośnego wypadku przy ul. Okrzei. 27 października należące do niego audi z nadmierną prędkością wjechało na tamtejsze rondo. Chcąc uniknąć zderzenia z wysepką oddzialającą pasy ruchu, młody kierowca odbił w bok, staranował barierki i uderzył w idącą chodnikiem 17 - latkę.
To miał być szybki wypad po zakupy. Skończyło się tragedią młodej dziewczyny.
Mężczyzna przyznał się do winy i wyraził chęć dobrowolnego poddania się karze. Obrońca oskarżonego zaproponował rok w zawieszeniu na pięć lat. Prokuratura propozycji nie przyjęła. Domagać się będzie bezwzględnego więzienia i możliwie długiego zakazu prowadzenia pojazdu.
Chwila zamyślenia
Przesłuchanie Mateusza Ż. trwały krótko. Na rozprawie powiedział, że zdarzenia nie pamięta. Wypadek przypisał chwili zamyślenia. Zeznanie uzupełniono odczytując wyjaśnienia udzielone w trakcie postępowania przygotowawczego. Wynika z nich, że 19 - latek, uczeń żarskiej „Budowlanki”, planował krótkie zakupy w Biedronce korzystając z przerwy pomiędzy zajęciami w szkole i na praktykach. Wyjechał z ul. Baczyńskiego. Od celu dzieliło go raptem kilkaset metrów. Wyprawa zakończyła się tragicznie mniej więcej w połowie drogi. Sprawca prawo jazdy posiadał od lipca. Jak mówił, samochodem poruszał się codziennie.
Z domu wychodzę rzadko
- Wracałam ze szkoły ulicą Okrzei - relacjonowała moment wypadku sama poszkodowana. - Usłyszałam pisk opon, obejrzałam się i zobaczyłam jak wjeżdza we mnie samochód. Przeciągnęło mnie maską pościanie. Potem upadłam i tyle.
Płacząc, młoda kobieta przyznała, że została na zawsze oszpecona. Wyliczała obrażenia i operacje, które przeszła. Przyznała, że na skutek rozległej martwicy była zagrożona amputacją. Czekają ją kolejne zabiegi i długie miesiące rehabilitacji.
- Na co dzień leżę w łóżku, z domu wychodzę raz na dwa tygodnie, czasem częściej. Naukę musiałam przerwać. Nie wiadomo, kiedy będę mogła wrócić do szkoły - przyznała Kinga.
Podczas rozprawy poruszono także kwestię przeprosin ze strony sprawcy. Podkreślano, że w ciągu kilku miesięcy od wypadku, Mateusz Ż. ani razu nie próbował nawiązać kontaktu ze swoją ofiarą. Także podczas rozprawy oskarżony przez cały czas wpatrywał się w kąt pod biurkiem sędziego. Po procesie śpiesznym krokiem wyszedł z sądu.
- Przez wypadek trzy miesiące unikałem szkoły - wyjaśnił oskarżony 19 - latek. - Wszystko przez kierowane wobec mnie pogróżki. Nie miałem pojęcia, jak się w takiej sytuacji zachować. To dlatego ostatecznie nie zdecydowałem się na spotkanie z pokrzywdzoną.
Jesienny koszmar
Jesienią zeszłego roku Kindze zawalił się świat. Wracała ze szkoły, gdy zza zakrętu wyjechał samochód. Kierowca ściął barierki, zjechał na chodnik i przygniótł nastolatkę do muru kamienicy. Ranna dziewczyna z połamaną kością udową i oskalpowaną ze skóry nogą trafiła do szpitala. Przeszła ponad 40 operacji, od rekonstrukcji kości do przeszczepów tkanek i skóry. Mimo to rezultaty leczenia pozostawiają wiele do życzenia. Noga nie zgina się w kolanie. Kinga wymaga pomocy praktycznie w każdej czynności. Rehabilitacja 18 - latki napotyka na problemy. Na miejsce w szpitalu trzeba czekać długo. Stąd Stowarzyszenie Tobie i Miastu planuje organizacje koncertu na rzecz jej rehabilitacji. Impreza odbędzie się 25 czerwca.