Znikają mury, które pamiętają pokolenia nowosolan
Różne emocje towarzyszą mieszkańcom Nowej Soli, gdy patrzą na rozbiórkę dawnej fabryki nici. Ale zdecydowanie dominuje... smutek
Równo 200 lat minęło od czasu, gdy Johann Dawid Gruschwitz założył własną wytwórnię nici. Dziś smutne pozostałości jego imperium zamieniają się w stertę gruzu.
Rozbiórka ruszyła we wtorek. Na pierwszy ogień poszedł jeden z nadziemnych łączników, później maszyny wgryzły się w przędzalnię lnu. Całość obserwował tłum gapiów. Trudno się temu dziwić. Powtórki nie będzie, a fabryka to przecież kawał życia niemal każdego nowosolanina.
W środę ponownie odwiedzam teren fabryki. - Co pan czuje patrząc na to wszystko? - zagaduję pana Krzysztofa Rolę, który od samego rana przygląda się pracom rozbiórkowym. - Pierwsza rzecz to smutek, bo tu kawałek historii znika... Tu pracowały nasze matki i nasi ojcowie. Szkoda, bo niektórzy już tego nie zobaczą. Przed chwilą spotkałem jednego z byłych pracowników „Odry” i też było mu smutno. Mówił, że ciarki przechodzą go po plecach po tym co tu widzi. Przecież ludzie zostawili tu kawał życia... - wyjaśnia. - Pytanie: co tu teraz powstanie? Czy nie można było tego jakoś zagospodarować wcześnie? Dlaczego tak długo czekaliśmy, aż doszło do kompletnej ruiny. Przecież tu można było tyle mieszkań zbudować, loftów... Bardzo dużo mieszkań, nie trzeba by było budować od podstaw, infrastruktura jest, media są niedaleko. Można by z tego zrobić zarówno mieszkania socjalne jak i... specjalne. Chętni na pewno by się znaleźli. A tak, wszystko idzie w ruinę. Tu jest taki teren, że mydło i powidło. Żadnej spójnej myśli. Tylko smród od żywicy - mówi pan Krzysztof.
Co tu teraz powstanie? Czy nie można było tego jakoś zagospodarować wcześnie?
W pobliżu gruzowiska pojawia się kierownik rozbiórki, Wojciech Burda. Potwierdza, że póki co wyburzanie idzie zgodnie z planem. W sobotę rano wyposażone w stalowe szczęki maszyny mają zabrać się za drugi z nadziemnych łączników. - Wszystkie służby są już poinformowane. O 7.30 już jesteśmy w pełnym rynsztunku, ale jeśli chodzi o samą robotę, to może tak z godzinę później - wyjaśnia kierownik rozbiórki.
Więcej przeczytasz już w najbliższą sobotę, w „Tygodniku Nowej Soli”.