Zmiana lidera u ludowców. Kiedy w SLD i w PO?
Rozmowa z dr. Patrykiem Tomaszewskim, politologiem z UMK w Toruniu o sytuacji politycznej w kraju.
- Janusz Piechociński, obejmując fotel prezesa PSL, malowniczo i wyraziście padł na kolana przed działaczami obiecując im służyć. Teraz nie miał większych problemów z oddaniem władzy?
- Od dziesięciu lat Polskie Stronnictwo Ludowe boryka się z odpływem elektoratu. Zostaje im niewielka grupa wyborców na wsi. Ludowcy są partią archaiczną – klasową, odnoszącą się do jednej grupy wyborców – do rolników. Po słabym wyniku wyborczym zapadła decyzja o odnowieniu partii, a my zobaczymy, co z tego wyniknie.
- Tylko czy minister Władysław Kosiniak-Kamysz jest symbolem tej odnowy? To przecież jeden z "aparatczyków" PSL.
- Rada Naczelna PSL wierzy w młodość Kosiniaka – Kamysza i dlatego został on wybrany na szefa. Natomiast zgodzę się z twierdzeniem, że młodzi działacze ludowi mają mentalność starszych kolegów, którzy uczyli ich polityki.
- To będzie szansa dla PSL odbicia części wiejskiego elektoratu przejętego przez PiS?
- To bardzo trudne zadanie. Partia o wyraźnym profilu luowym będzie miała coraz trudnej, bo zmienia się społeczeństwo polskiej wsi. Coraz więcej tu producentów rolnych, ludzi traktujących dom na wsi jako sypialnię, bo pracują w mieście. Ten elektorat nie będzie głosował na PSL. Mamy tam też elektorat socjalny, dawniej składający się z wyborców "Samoobrony", oni będą popierali PiS.
- Ludowcom grozi scenariusz SLD, będą tracić wyborców?
- Istnieje duża szansa, że PSL zniknie z parlamentu. Jedyną nadzieją dla nich jest utrzymanie władzy w samorządach, które są "matecznikiem" dla działaczy PSL.
- Od lat ludowcy okopali się w gminach i powiatach, gdzie konsekwentnie dbają o zatrudnienie "swoich", którzy będą ich popierać.
- Oczywiście ta grupa będzie ich popierać. Nawet przegrana parlamentarna w następnych wyborach za cztery lata spowoduje, że działacze i związane z nimi osoby utrzymają się dzięki samorządom w polityce.
- W sobotę obradował też SLD. Leszek Miller zapowiedział, że nie będzie kandydował w wyborach na nowego szefa.
- W SLD chyba silniej niż w PSL istnieją podziały frakcyjne na starych i nowych działaczy. Okazało się, że młodsi, których liderami byli kiedyś Olejniczak i Napieralski – przegrali ze starą nomenklaturą. A teraz słaby wynik Zjednoczonej Lewicy spowoduje, że działacze starszej daty, związani kiedyś z PZPR – odchodzą w przeszłość.
- Doczekamy momentu, w którym SLD przestanie istnieć?
- To się dokonuje właśnie na naszych oczach. To miejsce zajmą formacje nowej lewicy – chociażby Partia Razem.
- Nie brakuje tych, którzy radzą, by SLD i Partia Razem się połączyły.
- Ewentualne połączenie starej lewicy z nową byłoby niekorzystne dla nowej. W Partii Razem i innych ruchach jest dużo nowych twarzy, a działacze SLD wielu wyborcom kojarzą się z "betonem" czy "układem". Ogólnie – z brakiem refom.
- Kto jeszcze powinien odrobić lekcję ze zmiany lidera?
- Zmiana lidera może pomóc Platformie Obywatelskiej.
- Grzegorz Schetyna nie wygląda na młodego lidera, który mógłby zmienić PO.
- Platforma przeżywa obecnie problemy, które kiedyś trapiły SLD – są w niej lokalni liderzy – "baronowie", którzy chcą utrzymać swoje wpływy. A one zależą od pozycji lidera w partii. Pewnie w PO wygra pragmatyzm "baronów" nad zmianami wizerunkowymi. Grzegorz Schetyna będzie przedłużeniem wpływów dla wielu działaczy regionalnych.
- Ewa Kopacz powinna oddać władzę w PO?
- Po przegranych wyborach – zgodnie ze standardami europejskimi – jak najbardziej. Powinna pójść śladami Janusza Piechocińskiego i wykreować młodego polityka, który za kilka lat mógłby stać się konkurentem dla Grzegorza Schetyny. Czeka nas dużo jałowych dyskusji, kosmetyki, ale widocznych zmian nie przewiduję.
- To może Beata Szydło będzie twarzą nowej władzy, która spełni wszystkie obietnice?
- Obawiam się, że Beata Szydło jest tylko elementem gry marketingowej – będzie niesamodzielnym premierem. PiS jest partią wodzowską, nie sądzę, żeby Jarosław Kaczyński po takich sukcesach zrezygnował z wpływania na politykę.
- Na szczeblu rządowym i prezydenckim?
- Przede wszystkim na poziomie rządu. Lekkie tąpnięcia między obozem prezydenckim a partią już widać. Każdy prezydent zaczyna wybijać się na samodzielność ugrupowania, z którego pochodzi. W ciągu lat było to widać np. między Bronisławem Komorowskim a Platformą. Być może prezydent Andrzej Duda również wybije się na większą niezależność od swojego ugrupowania.
- W PiS jest armia młodych działaczy, która też chciałaby zaistnieć.
- PO próbowała wystawiać młodych na listach, a PiS postawił na sprawdzoną gwardię – przykładem "jedynka" na toruńskiej liście dla Krzysztofa Czabańskiego, który nie ma związków z regionem. Władza w PiS jest dla wiernych, oddanych, a młodzi muszą jeszcze ponosić teczki za ważniejszymi politykami.