Rozmawiał Paweł Stachnik

Zmarnowane zwycięstwa Rzeczypospolitej

Marszałek Józef Piłsudski Fot. fot. Wikipedia Marszałek Józef Piłsudski
Rozmawiał Paweł Stachnik

Rozmowa. Wrzesień 1920 roku trwa wojna polsko-bolszewicka. Kończy ją pokój ryski. Traktat nie odpowiada rozmiarom polskiego zwycięstwa…

- W swojej książce „Pakt Piłsudski -Lenin” stawia Pan tezę, że w 1919 r. Wojsko Polskie miało szansę rozbić bolszewików. Skąd taki wniosek?

- Latem i jesienią 1919 r. reżim Lenina znalazł się w sytuacji dramatycznej. Bolszewicy ze wszystkich stron byli otoczeni przez wrogów, białe armie Judenicza, Millera, Kołczaka i Denikina. Na zachodzie rozciągał się długi front polski, na którym stało silne Wojsko Polskie liczące wówczas 600 tys. żołnierzy. Nie ma żadnej wątpliwości, że uderzenie tej armii spowodowałoby rozbicie broniących się tam słabych sił bolszewickich. Wojsko Polskie nie tylko doszłoby do granicy z 1772 r., ale także pogrążyłoby definitywnie bolszewicką władzę.

- Dlaczego więc Piłsudski nie zdecydował się wykonać tego uderzenia?

- W lipcu 1919 r. linię frontu przekroczył tajny wysłannik Lenina do Piłsudskiego Julian Marchlewski. Rozpoczęły się tajne polsko-bolszewickie rozmowy w Mikaszewiczach. Marchlewski przekazał prośbę Lenina, by Polacy zamrozili swój front i nie rozpoczynali działań wojennych, tak aby całe bolszewickie siły mogły zostać stamtąd ściągnięte i użyte przeciwko białym. Szokujące jest to, że Piłsudski powiedział: zgoda. Wszystkie nadające się do walki bolszewickie jednostki zostały ściągnięte z frontu polskiego i rzucone przeciw Denikinowi. W ten sposób bolszewicy rzutem na taśmę uratowali swój reżim. Bolszewizm przetrwał dzięki decyzji Piłsudskiego.

- Czy nie jest to zbyt ryzykowna teza?

- Po pierwsze Piłsudski był człowiekiem, który całe swoje życie walczył z caratem w ramach ruchu rewolucyjnego. Psychologicznie niewyobrażalne było dla niego sprzymierzenie się z białymi generałami. Bolszewicy byli natomiast jego wieloletnimi towarzyszami walki, a wielu z nich Piłsudski znał osobiście. Po drugie stała za tym pewna kalkulacja polityczna. Naczelnik uważał, że czerwona Rosja będzie słabsza niż biała i dlatego będzie dla Polski lepszym sąsiadem. I z pełną świadomością wybrał bolszewików.

- Druga szansa na zmiecenie bolszewików pojawiła się we wrześniu 1920 r. Po bitwie nad Niemnem północno-zachodni front bolszewicki został zupełnie rozbity i otworzyła się droga na Moskwę. Z tej okazji Marszałek również nie skorzystał.

- Mówi się, że historia nie daje drugiej szansy. Myśmy jednak taką szansę dostali. Po pobiciu bolszewików najpierw w bitwie pod Warszawą, a potem w wielkiej bitwie nad Niemnem wytworzyła się sytuacja analogiczna do tej z jesieni 1919 r. Armia Tuchaczewskiego praktycznie przestała istnieć. W połowie października na północy zdobyliśmy Mińsk, co oznaczało, że byliśmy o kilka dni drogi od granicy z 1772 r. Na południu po brawurowym zagonie na Koziatyn byliśmy o dwa-trzy dni drogi od Kijowa. Nasze wojsko wyzwalało terytoria z zawrotną jak na tamte czasy szybkością 60 km dziennie. Bolszewicy przestali się liczyć, droga na Moskwę stała otworem.

I nagle zaczynają się dziać rzeczy straszne: 12 października 1920 r. zwycięska Polska zgadza się na zawieszenie broni. Dlaczego? Józef Mackiewicz w znanej książce „Lewa wolna” stawia tezę, że Piłsudski nie zmienił swojego dogmatu politycznego brzmiącego: Rosja biała będzie gorsza niż czerwona. Na południu bowiem biała Rosja się odrodziła, a na czele rosyjskich patriotów stanął Piotr Wrangel. Wrangel prosił Polskę o sojusz przeciw bolszewikom, ale Piłsudski po raz drugi powiedział „nie” i wstrzymał ofensywę. Powtórzyła się sytuacja z 1919 r.: wszystkie wojska bolszewickie z frontu polskiego zostały ściągnięte i rzucone przeciw Wranglowi. Kontrrewolucja została ostatecznie dobita, a Piłsudski po raz drugi uratował władzę sowiecką.

- Po wojnie z bolszewikami zawarto pokój ryski, który nazywa Pan czwartym rozbiorem Polski.

- Podejmuję tu myśl polskich konserwatystów. Środowisko to przyjęło traktat ryski jako katastrofę w wymiarze dziejowym. Był to według nich „czwarty rozbiór Polski”, „hańba ryska”, „nowa Targowica”. Mimo bezapelacyjnych zwycięstw na polach bitew traktat ryski pozostawił po stronie bolszewickiej 300 tys. km kw. polskich ziem razem z 1,5 mln Polaków. Polscy negocjatorzy zrobili coś horrendalnego, tzn. ustalili granicę na zachód od linii, którą zdążyło obsadzić Wojsko Polskie! A zatem część zdobytych ziem trzeba było oddać! Jaki był tego efekt: gdy wrócili tam bolszewicy przystąpili do eksterminacji Polaków. Zaczęły się aresztowania, rozstrzeliwania, deportacje na wschód, a wreszcie rok 1937 i ludobójcza Operacja Polska NKWD, która pochłonęła 200 tys. naszych rodaków. Polska społeczność na dalszych Kresach została unicestwiona. To musi rozdzierać serce każdego Polaka. Gdy czyta się wspomnienia nielicznych ocalałych, to powtarza się zdanie: zrozumielibyśmy to, gdyby Polska przegrała wojnę. Ale przecież Polska wygrała…

CV
Piotr Zychowicz, historyk, dziennikarz, autor książki „Pakt Piłsudski-Lenin” (Wydawnictwo Rebis).

Rozmawiał Paweł Stachnik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.