Złotniki: Wyszedł z wiezienia i zabił swoją matkę
Wojciech P. najpierw dotkliwie pobił a następnie wrzucił swoją matkę do studni w Złotnikach. Mężczyzna przyznał się do zabójstwa, lecz nie wie dlaczego to zrobił. Był pod wpływem alkoholu.
Zbrodnia, do której w weekend doszło w Złotnikach wstrząsnęła mieszkańcami okolicy. W poniedziałek rano strażacy wyciągnęli ze studni na terenie jednej z posesji zwłoki 61-letniej kobiety. Została ona zamordowana przez swojego syna. Ten najpierw ją dotkliwie pobił, a następnie, kiedy kobieta jeszcze żyła, wrzucił ją do przydomowej studni.
Zadzwonił i powiedział o zabójstwie
Poznańska prokuratura postawiła już 34-letniemu Wojciechowi P. zarzut zabójstwa. - Do zdarzenia doszło w nocy z 18 na 19 marca. Mężczyzna był pod wpływem alkoholu i rozpoczął kłótnię z matką. Wojciech P. szarpał i uderzał kobietę. Miał nad nią przewagę fizyczną, gdyż jego matka była szczupłą i niską osobą - opowiada Magdalena Mazur-Prus, rzecznik prasowy poznańskiej Prokuratury Okręgowej, która prowadzi śledztwo.
Następnie Wojciech P. zaciągnął 61-letnią kobietę do studni, która znajdowała się tuż koło domu.
- Mężczyzna otworzył właz studni i wrzucił matkę do środka. Sekcja zwłok wskazała, że śmierć kobiety nastąpiła dopiero w wodzie
- mówi Magdalena Mazur-Prus. I dodaje, że sekcja zwłok wykazała również, że na ciele kobiety były siniaki, co potwierdzałoby dotychczasową wersję prokuratury. Sam Wojciech P. przyznał się do zabójstwa matki.
- Podejrzany opisał przebieg zdarzenia, ale nie wie dlaczego to zrobił. Jednocześnie wypiera od siebie, że to on zabił matkę. Nie dopuszcza do siebie tej myśli - opowiada Magdalena Mazur-Prus.
Prokuratura wysłała już do sądu wniosek o tymczasowe aresztowanie Wojciecha P. Okazuje się jednak, że mężczyzna niedawno dopiero wyszedł zza kratek.
- Na początku marca skończył odbywanie kary w zakładzie karnym
- informuje rzecznik poznańskiej prokuratury. Prawdopodobnie od razu po wyjściu z więzienia mężczyzna zamieszkał ze swoją matką w jej domu w Złotnikach. Wojciech P. w przeszłości był karany przede wszystkim za rozbój i uszkodzenie mienia.
Magdalena Mazur-Prus informuje również, że policjanci o śmierci 61-latki dowiedzieli się od znajomych Wojciecha P.
- Mężczyzna zadzwonił do znanych mu osób mówiąc, co zrobił, zaś te osoby poinformowały o zdarzeniu policję - opowiada M. Mazur-Prus. Prokuratura nie zdradza na razie dokładnych działań, które będzie podejmowała w najbliższych tygodniach. Śledczy będą jednak oczekiwali na pisemny opis sekcji zwłok oraz wyniki badań dodatkowych. Ponadto będą także sprawdzali wiarygodność wyjaśnień Wojciecha P. oraz przesłuchiwali kolejnych świadków.
- Mimo że mężczyzna się przyznał i wykonaliśmy już jeden eksperyment, nie zwalnia nas to od przeprowadzenia kolejnych dowodów
- wyjaśnia Magdalena Mazur-Prus.
I dodaje, że prokuratura przeprowadzi jeszcze m.in. badania genetyczne. Te jednak powinny okazać się jedynie formalności, gdyż jak mówi rzecznik poznańskiej prokuratury, ofiara na pewno była matką Wojciecha P.
Niedawno były tam pola
- To dla nas szok, gdyż okolica jest bardzo spokojna. Nikt nie mógł się czegoś takiego spodziewać. Sam dowiedziałem się o wszystkim dopiero od sąsiadów, kiedy wróciłem z pracy. Mimo że policji już wtedy nie było, to ludzie jeszcze stali i rozmawiali - opowiada nam pan Józef, mieszkaniec osiedla, na którym doszło do tragedii.
I dodaje: - Znałem tę kobietę i jej syna jedynie z widzenia. Wcześniej nie słyszałem o tym, by były tam jakieś problemy. Jej syn wydawał się grzeczną osobą.
Niewielki dom, w którym mieszkała zamordowana kobieta, jest jednym z najstarszych w okolicy. Zdecydowanie wyróżnia się na tle pozostałych, większych i bardziej nowoczesnych budynków.
- Jeszcze do niedawna w tej okolicy były głównie pola i trawa. Wszystko zaczęło się zmieniać po 2000 roku, kiedy coraz więcej ludzi budowało tutaj domy - słyszymy od kolejnego z sąsiadów.
Osoby, z którymi rozmawialiśmy przyznają, że nie znały dobrze Wojciecha P. ani jego matki. Wśród sąsiadów pojawiają się już jednak plotki na temat wcześniejszych relacji matki z synem. Część osób podejrzewa nawet, że mężczyzna mógł bić 61-latkę.
- Trudno powiedzieć, co tam się działo, gdyż większość osób mieszka mieszka tu dość krótko i nie interesuje się sprawami innych. Każdy raczej patrzy na swoje podwórko - mówi nam jeden z sąsiadów.