Zła zmiana na drogach: więcej wypadków i rannych
Przerażające dane - po raz pierwszy od pięciu lat na trasach w woj. podlaskim jest mniej bezpiecznie. I to mimo zaostrzenia przepisów oraz wzmożonych policyjnych kontroli. Powodów może być kilka.
Blisko 100 osób zabitych i 714 rannych. Prawie 600 wypadków i 10 tys. kolizji. To tragiczny bilans tylko 10 miesięcy tego roku, wskazujący, że na drogach w Podlaskiem było mniej bezpiecznie niż w tym samym okresie 2015 r. Nie wzrosła jedynie liczba ludzi, którzy zginęli w wypadkach.
Przyczyny? Jest kilka hipotez. Jedna z nich: większy ruch na drodze. Sprawdziliśmy. W samym tylko pow. białostockim do 15 listopada zarejestrowanych było 73 705 samochodów osobowych, czyli o ponad 2,8 tys. więcej niż na koniec 2015 r. Ale podobny wzrost był też rok wcześniej.
- Po naszych drogach jeździ coraz więcej aut, i to - niestety - w większości używanych, nie zawsze sprawnych, sprowadzanych z zagranicy - mówi Mirosław Oliferuk, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Łomży. - Błędem była też likwidacja fotoradarów, których - przez brak przepisów - inspekcja transportu drogowego nie mogła przejąć od straży miejskiej.
Urządzenia nie działają od stycznia tego roku.
- Funkcjonowały one na drogach lokalnych. Były oznakowane, a kierowcy doskonale wiedzieli, gdzie się znajdują. Przez to fotoradary działały profilaktycznie. Lokalnie z pewnością poprawiały bezpieczeństwo w ruchu drogowym - przyznaje podinsp. Paweł Maciejuk, naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego KWP w Białymstoku. - Ale na bezpieczeństwo na drogach trzeba patrzeć systemowo, a nie przez pryzmat zmian w jednej kategorii.
Sama zmiana przepisów, działania policji czy poprawa infrastruktury nie wystarczą. Musi iść za tym świadomość zagrożeń uczestników ruchu drogowego.
- Powinien zmienić się zakres szkolenia kierowców, którzy będą umieli przewidywać niebezpieczne sytuacje na drodze i umieć z nich wyjść bez szwanku. Niejeden powinien posypać głowę popiołem - uważa prezes Automobilklubu Suwalskiego, Wojciech Śliwowski.
Wiele do życzenia pozostawia też stan dróg. Do wypadków i/lub kolizji najczęściej dochodzi na DK 64 (Jeżewo Stare - Łomża), DK 19 (w kierunku Białystok - Sokółka), na DK 61 (Szczuczyn - Stawiski - Piątnica) oraz na DK 8 (zwłaszcza w pobliżu miast, tj. na odcinku Sztabin - Augustów).
- Na zachodzie i w centralnej Polsce są trajektorie komunikacyjne bardziej przepustowe i bezpieczne. Gdyby powstała nowa krajowa „ósemka” z Budziska do Wyszkowa, mielibyśmy inny świat - podkreśla Wojciech Śliwowski.
Jednak drogi i tak są lepsze niż jeszcze kilka lat temu. Skąd więc rosnąca liczba wypadków, a zwłaszcza kolizji (w latach 2015-2016 o 726, czyli prawie 8 proc.)? Odpowiedź może być prozaiczna: gorsza pogoda, deszczowe tegoroczne lato. A niedostosowanie prędkości do warunków jazdy na drodze to jedna z głównych przyczyn zdarzeń drogowych.
Naczelnik podlaskiej drogówki zwraca uwagę, że statystyki pogorszyły się w stosunku do poprzedniego roku, ale wciąż wypadków, kolizji i rannych jest znacznie mniej niż trzy-cztery lata temu.
- Patrząc 10 lat wstecz, widać, że „krzywa bezpieczeństwa” w ruchu drogowym stale się podnosi, choć zdarzały się gorsze roczniki - mówi podinsp. Maciejuk.
Powodem śmiertelnych wypadków jest nadmierna prędkość. Stąd większa liczba kontroli. Osób, które lubią wcisnąć gaz do dechy, wciąż jest wiele. Od 1 stycznia do 11 listopada br. zatrzymano ich 53 717, czyli o 839 więcej niż w tym samym okresie 2015 r.
Za to mniej jeździło (albo mniej wykryto) pijanych: 1511 osób. Rok wcześniej było ich o 234 więcej.