Zjemy 2 miliony pączków
Pączek ma od 200 do 350 kalorii. Aby je spalić, trzeba pedałować godzinę na rowerze. Dziś zjemy ich tony!
Wczoraj o godzinie 16 Włodzimierz Miś, cukiernik z 40-letnim doświadczeniem, rozpoczął przygotowywanie pączków na dzisiejsze święto. Tradycyjnych usmaży ich kilkadziesiąt razy więcej niż zwykle.
- Pączki jem tylko w tłusty czwartek - mówi cukiernik. - Zjem ich dziesięć, z powidłami śliwkowymi, różą i adwokatem.
Tomasz Piłat, również łódzki cukiernik, pączki uwielbia. Też szykuje się do zjedzenia dziesięciu.
- Przygotujemy dla łodzian 30 tys. sztuk, podczas gdy normalnie zmażymy od 600 do 700 - opowiada. - W tym roku będą pączki w 17 smakach, m.in. karnawałowy hit, czyli pączki ze śliwowicą oraz białą czekoladą i szampanem.
Elżbieta Skórka, przedstawicielka rodzinnej firmy cukierniczej, przewiduje, że zje jutro dwa lub trzy pączki, koniecznie z wiśnią i powidłami śliwkowymi.
Pączki będą smażyły również mniejsze i większe lokalne cukiernie, jedne metodami tradycyjnymi, inne z ciasta mrożonego. Będzie można znaleźć pączki w ponad 20 smakach, w cenach od kilkudziesięciu groszy do 3,50 zł za sztukę.
- Gdy 20 lat temu trafiłam do tej branży, statystyczny klient w tłusty czwartek kupował 20 pączków - opowiada Elzbieta Skórka. - Dziś kupuje zwykle 10, bo jest nas mniej i bardziej dbamy o linię.
Ale zdarzają się indywidualni klienci, którzy - jak mówi Tomasz Piłat - kupują nawet po 250 pączków - dla siebie, rodziny i sąsiadów. Dziesięć razy więcej kupują natomiast dla swoich pracowników np. Polfa Pabianice i andel’s hotel.
W firmie Misiów największe zamówienia to 500 sztuk. Cukiernicy przewidują, że w sumie łodzianie zjedzą jutro ok. 2 mln pączków.
- Klienci kupują pączki do godziny 16 - mówi Elżbieta Skórka. - Później do cukierni zaglądają już tylko pojedyncze osoby.
W niektórych cukierniach jutro będą również faworki, ciastka związane z karnawałem. Rzadziej będzie można kupić racuchy albo - zamiast nich - pączki z serem .