Ziobro kontra Kaczyński. Samiec beta próbuje wyjść z cienia
Jarosław Kaczyński po raz kolejny udowodnił, że potrafi jednym ruchem wywrócić niemal całą układankę polityczną w Polsce. Czy nie wiedział o tym Zbigniew Ziobro, idąc na starcie najpierw z premierem, a potem z liderem PiS? A może wiedział, lecz uznał, że im dłużej czeka bezczynnie, godząc się na rolę w drugim szeregu, tym bardziej przybliża swój koniec?
O tym, że minister sprawiedliwości postanowi wybić się na niepodległość, wiadomo było od lat, ale wydarzenia niespodziewanie przyspieszyły po wyborach prezydenckich. W lipcu Ziobro przypuścił niespodziewanie atak na premiera Mateusza Morawieckiego za zbyt uległą jego zdaniem postawę w kwestii konwencji stambulskiej, zwalczającej przemoc wobec kobiet. Nazwał ją wręcz „lewicowym, genderowym koniem trojańskim”. Chwilę później szef rządu był krytykowany za uległą postawę podczas negocjacji w sprawie funduszy unijnych, choć polska delegacja przywiozła z Brukseli ogromny worek pieniędzy. W końcu Ziobro przeszedł od podszczypywania premiera do kontestowania ustaw nadzorowanych przez samego lidera PiS. Nie chciał zgodzić się na zapisy umożliwiające odstąpienie od odpowiedzialności karnej wobec urzędników, popełniających błędy podczas walki z pandemią. Nie zagłosował za podwyżkami dla polityków. Stał też na czele wewnętrznej opozycji, która krytykowała „piątkę Kaczyńskiego”, czyli zestaw przepisów poprawiających los zwierząt w Polsce. O ile przy pierwszych wymienionych kwestiach wielu polityków prawicy pukało się w głowę, uznając przytyki Ziobry jako wyraz kompleksów wobec Morawieckiego i błąd taktyczny, to w tej ostatniej sprawie minister sprawiedliwości zdecydowanie najlepiej wyczuł nastroje dołów partyjnych.
Czytaj więcej o rozgrywce między Jarosławem Kaczyńskim a Zbigniewem Ziobro.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień