Zimna woda? Nie dla morsów!
Morsy z całej Polski zjednoczyły siły i biły rekord Guinessa w jednoczesnym wejściu do wody. Wczoraj na plażach w Kłodawie czy zielonogórskiej Dzikiej Ochli były tłumy.
- Łuuuu!!! Jeeeeeeeee!!! - krzyczy Żaneta, wybiegając z jeziora. Wieje zimny wiatr, z burego nieba siąpi deszcz, a ona w stroju kąpielowym i puchatej czapce wybiega raźnie z wody, skacze, tańczy, klaszcze w dłonie i śmieje się jak szalona. Podobnie jak i dziesiątki innych osób, które w niedzielę przyjechały na plażę do podgorzowskiej Kłodawy i zażywały kąpieli w zimnym jeziorze. Tego dnia bowiem odbywała się ogólnopolska akcja: morsy biły rekord Guinessa w największej ilości równocześnie kąpiących się osób w wielu miejscach w całym kraju. Do soboty do organizatora gorzowskiej akcji - Klubu Eskimo - zgłosiło się blisko 90 osób z Gorzowa i okolic, które zadeklarowały, że pomogą pobić rekord. Jednak w niedzielę na plaży pojawiło się dużo więcej osób - około 150. Wiele z nich zażyło zimowej kąpieli w jeziorze po raz pierwszy w życiu. Między innymi właśnie Żaneta. - To coś megapozytywnego! Pierwsze sekundy po wejściu do wody to były takie emocje, takie wrażenia, że aż mi oddechu zabrakło! Ale potem już było wspaniale. Już czuję, że się w to wkręciłam - opowiada. Jej kolega Kuba też był w niedzielę morsem po raz pierwszy w życiu. - Początek był najtrudniejszy, ale potem poczułem taką adrenalinę, że aż żyć się chce! Jestem jak nowonarodzony - mówi.
Małgorzata Molska z gorzowskiego Klubu Eskimo jest morsem już od dwóch lat, i zachwala tę aktywność. - Morsowanie jest dobre dla organizmu, odkąd to robię, czuję, że poprawiła mi się odporność. Biegam i widzę też, że to świetnie wpływa na mięśnie. To znakomita forma spędzania czasu - opowiada. Wyjaśnia też zasady bicia rekordu: w każdym miejscu, gdzie zorganizowano akcję, do wody musiało wejść co najmniej 25 osób, każdy musiał wejść co najmniej do pasa do wody, która nie mogła mieć więcej niż 10 stopni (ta w Kłodawie miała 5). I wszyscy musieli być w wodzie od 3 do 5 minut.
150 osób zanurzyło się wczoraj na Dzikiej Ochli w Zielonej Górze. Przyjechały tam też morsy m.in. z Nowej Soli, Kożuchowa czy nawet z Międzyrzecza. Magda Kurzymska z Zielonej Góry: - Morsuję przede wszystkim dla zdrowia, dla ciała... dla wszystkiego. Latem nigdy w życiu nie weszłam do Bałtyku i powiem szczerze, że chciałam zobaczyć, jak to jest zimą wejść do morza. I jak jest? Rewelacyjnie! Najlepsze jest to, że będąc w wodzie przykryła mnie fala, zamoczyłam się cała. I było to niesamowite przeżycie.
Tadeusz z Zielonej Góry: - Robię to już od trzech lat i od trzech lat nie łapie mnie grypa, nic, jestem dużo odporniejszy. Na morsowanie namówił mnie kolega. Na początku było to dla mnie bardzo dziwne, kiedy widziałem, jak on wchodzi do tej lodowatej wody. Ale wszedłem, było zimno, ale nie tak strasznie. Byłem z siebie dumny, że zwalczyłem swój wewnętrzny strach. Poza tym to są wspaniali ludzie, atmosfera. Robimy wspólne ogniska, jeździmy do Mielna, w góry pod wodospady. Zanurzanie się w zimnej wodzie daje niesamowicie dobre samopoczucie, radość.
Dotychczasowy rekord Guinessa został pobity nad Bałtykiem: w lutym 2015 r. w Mielnie do morza weszło 1.799 osób.