Wspólnoty przy Strumykowej postawiły bramę, zagradzając przejazd społdzielcom z ,,Nafty’’. Teraz ci chcą ustawić szlaban koło siebie. - To zemsta - mówią ci pierwsi.
Wspólnoty mieszkaniowe z bloków przy Strumykowej 21 i 23 zamontowały w grudniu bramę, która ogranicza ruch od strony ulicy Ruczajowej. Można ją pokonać jedynie mając pilota. Ale niebawem spółdzielnia mieszkaniowa Naftowiec, która zarządza blokami przy Strumykowej 11A-F i 15 G-N, zamierza postawić szlaban przy klatce 15 H. Tego chcą mieszkańcy i nie ukrywają, że robią to w odwecie. Bo wtedy lokatorzy z 21 i 23 będą mieli utrudniony wyjazd na Sulechowską. - Na pewno ich to zaboli i pomyślą, czy dobrze zrobili - powiedział jeden z mieszkańców ,,Nafty”.
W poniedziałek, 21 marca o godz. 17.00 w auli jednej ze szkół zebrało się ponad 40 mieszkańców spółdzielni.
Mają rozstrzygnąć, czy przy wjeździe w ulicę Strumykową ustawić szlaban, który będzie podnoszony za pomocą pilota. Wtedy w Strumykową wjadą jedynie ci, którzy takowego pilota mają, czyli członkowie spółdzielni. Jej prezes Zbigniew Redmer tłumaczy, że nie dogadano się ze wspólnotami przy 21 i 23, bo żądały one pokrycia części kosztów montażu bramy, jej konserwacji oraz zakupu pilota: - To ponad 200 zł na mieszkanie, a my byliśmy gotowi zapłacić jedynie 57 zł za pilota. Dlatego chcemy postawić dwa szlabany, w tym jeden przy wjeździe w Strumykową od strony Sulechowskiej.
Na taką propozycję nie zgodzili się przedsiębiorcy dysponujący lokalami użytkowymi, czyli sklepami, gabinetem kosmetycznym, sklepem zoologicznym, którzy stwierdzili, że po zamontowaniu szlabanu, stracą jedynie źródło utrzymania. Bo szlaban skutecznie odstraszy klientów. Padły ostre słowa. - To lokale sprzedajcie i droga wolna. Nikt was tu nie trzyma. Sklepów jest dosyć. Auta dostawcze niszczą drogę i chodniki - krzyczeli mieszkańcy.
- My je kupiliśmy za ciężkie pieniądze. Dajcie nam po 400 tys. zł i się wyniesiemy. Nie zapominajcie, że my dokładamy się do czynszu - ripostowali przedsiębiorcy. Po prawie godzinie takiej dyskusji Bożena Prus, przewodnicząca rady nadzorczej spółdzielni zaapelowała o kompromis. Przekonywała, że gdy przedsiębiorcy się wyniosą, to trzeba będzie podnieść czynsz o minimum 200 tys. zł rocznie. To odczuje każdy. Ponadto postawienie dwóch bram ma kosztować około 38 tys. zł. To dodatkowe koszty.
W głosowaniu 19 głosami za, przy 12 przeciw zadecydowano o postawieniu jednego szlabanu, na końcu bloku przy klatce 15 H.
Dla mieszkańców nie będzie on miał znaczenia, bo dojadą do domu, natomiast nie przejadą członkowie wspólnot przy Strumykowej 19, 21 i 23. Chyba. że bedą mieli pilota. . Prezes Redmer zapewnił, że na najbliższym (w kwietniu) posiedzeniu rady nadzorczej zostanie podjęta decyzja o postawieniu szlabanu. - Może wspólnoty się obudzą, bo inaczej bardzo ich to zaboli - dodał prezes.
Zajechaliśmy na Strumykową
Faktycznie od Ruczajowej można wjechać poprzez bramę, która otwiera się tylko po naciśnięciu pilota. Administrator wspólnoty przy Strumykowej 21 Ryszard Kosowicz powiedział nam, że jedynym powodem postawienia bramy był wzmożony ruch od strony Ruczajowej. - Ludzie chcieli spokoju, a tymczasem obok naszych bloków skracano sobie drogę na Sulechowską. Ponadto tam, gdzie jest brama, nigdy nie było wjazdu. My chcieliśmy także członkom ,,Nafty” dać możliwość otwierania bramy, ale oni się nie zgodzili. Brama została postawiona zgodnie z prawem. O decyzji spółdzielców dopiero się dowiedziałem i nie będę jej komentował - dodał nasz rozmówca.
Jak w takiej sytuacji (dwóch bram) miałaby dojechać tu straż pożarna? Ryszard Gura, rzecznik zielonogórskiej straży pożarnej powiedział nam przedwczoraj, że decyzja wspólnoty, jak też zapowiadana reakcja spółdzielni, są niezgodne z prawem: - Droga pożarowa powinna być drożna, a wiec jej blokowanie utrudni naszą akcję.
Stanowisko strażaków przedstawiliśmy wczoraj prezesowi spółdzielni.
Z. Redmer zapewnił nas, że jeśli brama się pojawi, to spółdzielnia umożliwi dojazd na Strumykową, w tym 21 i 23, drogą na zapleczu Strumykowej 15 G-N: - Zdemontujemy stojące tam słupy i zamontujemy inne. Wtedy każdy pojazd w tym strażacki i pogotowia będzie mógł przez nie przejechać.
Obietnicą prezesa podzieliliśmy się z rzecznikiem strażaków. R Gura stwierdził wczoraj, że w takim przypadku straż nie będzie protestowała.
Barbara Król, dyrektor pogotowania ratunkowego też nie jest zadowolona z praktyk mieszkańców. - Nikt nas nie pytał o zdanie. Na razie nie mieliśmy tam interwencji. Jeśli będę kłopoty, będziemy interweniować - przyznała.