Zielona Góra: Aby walczyć o swój dom pozostaje sąd
- Mieszkanie w kamienicy przy ulicy Drzewnej to horror - mówi Teresa Dejnega.
Do redakcji ,,GL’’ zgłosiła się zielonogórzanka Teresa Dejnega. Poprosiła o pomoc. Pani Teresa mieszka w kamienicy przy ul. Drzewnej. To mały, wąski budynek, wciśnięty między sąsiednie kamienice. Są w nim trzy mieszkania i na parterze jeden lokal usługowy. Jedno mieszkanie i lokal zostały wykupione przez lokatorów. Pozostałe dwa mieszkania należą do miasta. Nasza Czytelniczka zajmuje lokal komunalny na ostatnim, trzecim piętrze.
- Od chyba 20 lat walczę o porządną naprawię dachu. Po mojej interwencji w administracji przychodzili robotnicy, coś tam łatali. Ale krótko po tym dach znów przeciekał - opowiada T. Dejnega. - Tak źle jak teraz jednak jeszcze nie było. Okazuje się, że nasza wspólnota nie płaciła za prąd. Enea odcięła więc naszą klatkę schodową i piwnicę od sieci. Gdy wchodzi się z dworu na korytarz jest ciemno i śmierdzi, jak w piekle.
Żeby cokolwiek zrobić w kamienicy musi być zgoda wszystkich współwłaścicieli
W budynku nie działa domofon
Klatka schodowa brudna, nie malowana od dziesięcioleci. Kamienica jest w centrum miasta, bez zamykanych na klucz drzwi wejściowych stała się więc ulubionym miejscem spotkań klientów pobliskiego sklepu z tanimi winami i narkomanów.
- Tutaj bez przerwy na klatce obcy ludzie urządzają jakieś imprezy, piją alkohol, krzyki. Załatwiają na miejscu swoje potrzeby. Często na podłodze jest krew. My mieszkańcy boimy się wychodzić z domu. Często dzwoniłam na policję, ale w odpowiedzi słyszałam, że to mała szkodliwość społeczna czynów i nie było interwencji - opowiada pani Teresa. - W budynku woda w czasie deszczu cieknie po ścianach. I ci pijacy! Raz napadnięto moją córkę w tej ciemnej klatce. Uratował ją syn. Sprawca uciekł. Wiele razy prosiłam o pomoc Zarząd Wspólnot Mieszkaniowych, tam odpowiadali, że zrobiliby z tym wszystkim porządek ale nie zgadzają się właściciele lokali, to oni decydują o losach wspólnoty.
,,GL’’ zapytała jednego z dwóch właścicieli wykupionych mieszkań, dlaczego nie godzi się na oświetlenie klatek schodowych, naprawę dachu i drzwi wejściowych do budynku przy ul. Drzewnej.
- Ja chciałbym, żeby wszystko zostało to zrobione. Żeby był zarządca. Wiele razy byłem w administracji. Mówili, że na nic nie zgadza się właściciel lokalu usługowego na parterze - opowiada Edward Ozimek. - Zarządca budynku zrezygnował z funkcji. Powiedziała, że tu wspólnota ma długi i nie może nic zrobić. Teraz nie ma nikogo.
,,GL’’ zapytała o pechową kamienicę Zarząd Wspólnot Mieszkaniowych.
- Znam sprawę, jednak od dawna budynek ten nie jest pod naszym zarządem - mówi Stanisław Prusinowski, kierownik ZWM nr 1. - Funkcjonuje tam mała wspólnota mieszkaniowa. A według prawa, żeby cokolwiek zrobić w kamienicy musi być zgoda wszystkich właścicieli. Jeden z nich blokuje tam wszystkie działania. To sytuacja patowa. Pozostaje tylko sąd, aby zmusić sprzeciwiającego się lokatora do zgody.
Próbowaliśmy wczoraj skontaktować się z właścicielem lokalu, który blokuje wszelkie decyzje w kamienicy. Poinformował SMS-em reportera ,,GL’’, że jest za granicą i że po powrocie z chęcią porozmawia o problemach mieszkańców kamienicy. Do sprawy wrócimy.