Ks. Marian Skrzypczak zaledwie przez niespełna cztery lata pełnił posługę duszpasterską. Został zamordowany w wieku 30 lat przez Niemców.
Błogosławiony ksiądz Marian Skrzypczak to jedyny mieszkaniec Pałuk wyniesiony na ołtarze przez Ojca Świętego Jana Pawła II. Zginął śmiercią męczeńską na Kujawach.
Urodził się 15 kwietnia 1909 r, w Janowcu Wielkopolskim. Po ukończeniu gimnazjum w Żninie wstąpił do Arcybiskupiego Seminarium Duchownego w Gnieźnie. Po święceniach kapłańskich w 1935 r., otrzymanych z rąk bp. Antoniego Laubitza, został skierowany, jako wikariusz, do parafii w Rogowie, a później do Płonkowa na Kujawach. Na niespełna dziewięć miesięcy przed wybuchem II wojny światowej został administratorem parafii w niedalekim Glinnie Wielkim. Zdążył jeszcze, przy dużym wsparciu ojca z zawodu drogerzysty i parafian, wybudować plebanię.
Tymczasem już na początku wojny świątynię w Glinnie Wielkim spalono, a plebanię splądrowano. Wówczas ks. Skrzypczak skorzystał z gościnności probostwa w Płonkowie. Miejscowy proboszcz, obawiając się o swoje życie, a był straszony przez młodych Niemców, osadników z pobliskich miejscowości, że zostanie zabity, opuścił wieś.To samo groziło ks. Skrzypczakowi. Mimo to pozostał w Płonkowie, świadomy grożącego niebezpieczeństwa Niestety, 5 października 1939 r., grupa bandytów wdarła się na plebanię, oskarżając duchownego o zabijanie Niemców. Zginął śmiercią męczeńską.
Jak do tego doszło?
„ Późnym wieczorem przybyli na plebanię w Płonkowie miejscowi Niemcy. Była to grupa młodych hitlerowców. Po natarczywym dobijaniu się do drzwi zostali na polecenie ks. Skrzypczaka wpuszczeni do środka. Tam usiłowali przebić kapłana bagnetem... Zranionego księdza bito i katowano, po czym kazano mu biec z położonej na uboczu plebanii do wioski... Kiedy kulejący kapłan przebiegał tuż obok świątyni, padły trzy strzały. Padając wołał: Jezus zlituj się ... przebacz im” - zeznał Czesław Drzewucki, ówczesny organista, świadek tamtych zdarzeń. Jego relację wykorzystano w procesie beatyfikacyjnym ks. Mariana.
A oto, co przed kilku laty napisał do naszej redakcji, inny świadek, Czesław Płocek:
„Mam 83 lata, a więc dużo lat upłynęło od tamtego wydarzenia. Pamięć jednak jest zawsze żywa. Wraz z grupą kilkunastu Polaków skierowany zostałem do prac wykopkowych w Płonkowie... Pewnej nocy zbudzeni zostaliśmy odgłosem strzałów. Baliśmy się bardzo, że teraz przyjdą do nas Niemcy ze swoją krwawą zemstą. Rano od miejscowych Polaków dowiedzieliśmy się, że to niemieccy osadnicy z pobliskich wiosek zastrzelili księdza ... Po powrocie z roboty z pola, niemiecki żandarm dał mi szpadel i poszedł ze mną na cmentarz i wskazał mi miejsce do kopania rowu... Bałem się, że kiedy wykopię grób, to padną strzały w moim kierunku. Miałem uczucie, że kopię grób dla siebie...”.
Niespełna rok później, grupa Niemców podpaliła kościół i dzwonnicę, które doszczętnie spłonęły. Nową świątynię wzniesiono dopiero w latach 1979-1981.
W grudniu 2006 r. na cmentarzu w Płonkowie dokonano ekshumacji i rozpoznania zwłok bł. ks. Mariana Skrzypczaka. W grobie znaleziono m.in. koloratkę, przestrzeloną czaszkę, obitą kość udową oraz krzyż. Relikwie przeniesiono do miejscowego kościoła. Kilka miesięcy później odbyła się druga część kanonicznej rekognicji relikwii błogosławionego kapłana. Oczyszczono je i zakonserwowano oraz umieszczono w podwójnej trumience - relikwiarzu - i procesyjnie przeniesiono do kościoła.
- Dzień, w którym relikwie księdza Mariana Skrzypczaka umieszczono w głównym ołtarzu, to początek nowego rozdziału w dziejach naszej parafii i archidiecezji gnieźnieńskiej. Świątynia stała się bowiem kujawskim sanktuarium polskich męczenników za wiarę - stwierdził ks. Józef Bachorz, proboszcz parafii pw. Maksymiliana Marii Kolbego i świętych Benedykta, Jana, Mateusza, Izaka i Krystyna - Pierwszych Męczenników Polskich w Płonkowie.
W ostatnich latach w miejscowej świątyni złożono też prochy ziemi z obozów koncentracyjnych w Dachau, Sachsenhausen i Auschwitz, miejsc śmierci wielu polskich księży.