Zepsute obie windy
-W naszym wieżowcu przy ul. Władysława IV 14 od kilku tygodni nieczynna jest winda. Jakby tego było mało w miniony wtorek wysiadła druga winda. To tragedia dla mieszkańców, szczególnie tych z wyższych pięter. A ponadto w naszym bloku jest wielu ludzi starszych i samotnych. Jak oni mają sobie radzić w takiej sytuacji? - pyta Czytelniczka.
Zachodzimy do wieżowca. Faktycznie obie windy są nieczynne. Gospodarz domu, Marzena Hajduk, informuje nas, że jedna z wind jest nieczynna od 27 lipca, a druga od wtorku.
- We wtorek przyjechała ekipa, która pracowała do późnych godzin wieczornych. Jednak windy nie udało się naprawić. Pracownicy deklarowali, że pojawią się dzisiaj, czyli w środę. Faktycznie, o godz. 9.30 zjawiło się dwóch pracowników i znikło w kanale windy.
Na korytarzu spotykamy schodzących z góry Jana Żukowskiego i Eugeniusza Gałuszkę. Pan Jan mieszka aż na 9. piętrze. Mówi: - Nie pan spróbuje wnieść na 9. piętro zakupy. Nie ma szans. To przekleństwo, że od wczoraj nieczynne są obie windy. A co będzie jak przyjedzie karetka i chorego trzeba będzie znieść z 10. piętra? - pyta pan Jan.
Eugeniusz Gałuszka mieszka na 4. piętrze. - Kiedy pracowałem na uczelni, to awaria windy była usuwana w godzinę. Tu jedna jest nieczynna od ponad tygodnia, a druga od wczoraj. Wszyscy są bezradni - tłumaczy pan Eugeniusz.
Z góry schodzi pan Andrzej. Też mieszka na 9. piętrze.
- Muszę wychodzić, bo mam kota. A chory mam nie tylko kręgosłup ale też stawy. Kogo to jednak obchodzi? - dodaje.
Na zdrowie skarży się także Czesław Kaczmarek. - Noga mnie boli, żona nie chodzi, jest też niewidoma. A przecież trzeba zrobić zakupy. Tylko jak to zrobić, kiedy obie windy są nieczynne? - pyta.
Kiedy już wychodzimy z wieżowca spotykamy jeszcze Martę Sawicką. Mieszka na ostatnim, bo 10. piętrze. Niesie dwie siatki z zakupami.
- Całe szczęście, że jestem młoda i mam dosyć siły. Ale i tak wejście na 10. piętro będzie mnie wiele kosztowało. Ale co mają zrobić starsze osoby? Tylko siąść i płakać - mówi.
Adam Jastrzębski, kierownik administracyjny osiedla Morelowa, mówi, że w przypadku wieżowca przy Władysława IV można mówić o dużym pechu.
- Jeszcze nie naprawiliśmy jednej windy, a zepsuła się druga. A nie naprawiliśmy, bo pochodzi ona aż z początku lat 90. i niebywale trudno dostać do niej części. Na szczęście się udało i jak obiecują fachowcy w środę winda będzie sprawna. Wtedy przystąpią oni do naprawy kolejnej. Myślę, że stanie się to w najbliższych dniach. Cóż, mogę jedynie przeprosić za kłopoty - przekonuje kierownik Jastrzębski.
Dodaje też, że spółdzielnia myśli o wymianie wind, jednak nie jest to prosta operacja. Wymiana jednej kosztuje około 150 tys. zł.