Zenon Zabagło: Rynek Kościuszki mógłby być jeszcze lepszą wizytówką
Zenon Zabagło to twórca koncepcji nowego oblicza centralnego punktu naszego miasta. Wspomina, jak pracował nad projektem i żałuje, że do dziś władzom nie udało się go dokończyć.
Rynek Kościuszki jest niewątpliwym sukcesem Białegostoku. Zarówno wizerunkowym, jak i architektonicznym. Przez te wszystkie lata pewnie nasłuchał się Pan pochwał.
Zenon Zabagło: Na wstępie chcę powiedzieć, że wszystko co dobrego zaprojektowałem jest zasługą moje zmarłej tydzień temu mamy. Gdyby nie ona, pewnie nie zostałbym architektem.
A jeśli chodzi o rynek, to jego projekt przyniósł mi wiele splendoru i spowodował, że ja, przybysz z Dolnego Śląska, jestem rozpoznawalny w Białymstoku. Ale spoczywanie na laurach nie jest w moim stylu. Przecież architekt to takie stworzenie, które stale chce coś kreować, poprawiać według własnej wizji.
No właśnie, miasto nie zrealizowało w całości koncepcji Pańskiej pracowni.
To prawda. U zbiegu rynku z ul. Spółdzielczą miał stanąć zespół rzeźb nazwany przez nas Wieżą Babel. Chcieliśmy pokazać, w jaki sposób Ludwik Zamenhof wpadł na pomysł stworzenia międzynarodowego języka. Ośmioletni chłopak trzyma za rękę ojca i przygląda się postaciom ortodoksyjnego Żyda, białoruskiej chłopki, polskiej mieszczki, niemieckiego przemysłowca i carskiego stójkowego.
Planowaliśmy też ustawienie dwóch rzeźb w ogniskowych elipsy zakończenia rynku. W pobliżu restauracji Ratuszowej miała stanąć Temida - z opaską na oczach, trzymająca wagę i miecz. Rzeźba taka, choć drewniana, stała na rynku w czasach Branickich. Symetrycznie, po drugiej stronie ogniskowej, czyli w pobliżu pubu PRL, miała zaś stanąć Nimfa. Trzymałaby dzban, z którego leciałaby woda. W tym przypadku również byłoby to osadzone w historii, bo przed laty istniała tu studnia miejska. Doprowadzona jest tam podziemna infrastruktura techniczna wodociągu i kanalizacji. Obie rzeźby miały być podświetlane przez zamontowane w posadzce rynku lampy. Jako że „tymczasowo” w miejsce rzeźb ustawiono latarnie, Białystok ma jedyne rozwiązanie na świecie, gdzie lampa naziemna oświetla latarnie (śmiech).
Rzeźba miała też stanąć tuż obok wejścia do straży miejskiej przy ul. Suraskiej.
Autorem rzeźby jest zmarły w tym roku Andrzej Onchimowicz. Z tego co pamiętam po fazie projektowej był w trakcie realizowania jej formy plastycznej. Rzeźba jest poświęcona spalonej synagodze, która przed laty stała w okolicach ul. Suraskiej. Ma formę macewy, na której wycięto płomienie symbolizujące Żydów. Idąc ul. Suraską można zobaczyć postument, na którym rzeźba miała być usadowiona z widocznymi otworami do mocowania, podświetleniem i rysunkiem postaci ludzkiej w posadzce.
Zapytałem magistrat o tę rzeźbę. Kamila Busłowska z biura komunikacji społecznej odpisała, że z zebranych przez nią informacji wynika, że taka rzeźba nigdy nie powstała. I na pewno miasto nie zlecało jej wykonania...
Uważam, że należy zakończyć nasze wspólne dzieło ze śp. Andrzejem Onchimowiczem.
W czasie, gdy tworzył Pan projekt nowego rynku wiele osób krytykowało likwidację zadrzewionego skwerku. Ostatnio radny SLD Wojciech Koronkiewicz mówił, że stanie na rynku na klęczkach i posypie głowę popiołem na znak pokuty, że był przeciw zmianie oblicza tego miejsca. Chyba jednak można było zachować więcej drzew. Oczywiście nie w centralnym punkcie placu, ale np. tuż przy schodach obok księgarni Akcent. Jest tam co prawda szpaler drzew, ale mógłby być gęstszy...
O, byłby to pierwszy zwolennik lewicy, który poddał się aktowi pokuty (śmiech).
Według wytycznych programowych pierwotnie władze miasta planowały całkowite usunięcie zieleni. To nasz zespół projektowy zaproponował pozostawienie szpaleru uformowanych drzew przy Akcencie, które są jakby zwieńczeniem trójkątnego rynku. Na szczęście zostało to zaakceptowane. Podobnie jak pozostawienie zieleni na przedłużeniu ul. Suraskiej. Szpaler ciągnie się aż pod katedrę, gdzie zaproponowaliśmy dosadzenie rzędu drzew. Tutaj długo musieliśmy negocjować z wojewódzkim konserwatorem zabytków. Początkowo nie chciał się zgodzić na jakiekolwiek dosadzenia. Historycznie rzecz biorąc, zieleń na rynku nie występowała. Skwer sam się stworzył w latach 50. ubiegłego wieku - przez brak prawidłowej gospodarki zielenią. Ostatecznie konserwator poszedł nam na rękę. Stwierdził jednak, że drzewa mogą mieć maksymalnie 3,5 metra, co obserwujemy teraz idąc obok Archiwum Państwowego.
A propos archiwum. Tuż przed wejściem do tej instytucji stoi pomnik marszałka Piłsudskiego. Został tam przeniesiony sprzed Ratusza. Z perspektywy czasu, była to dobra zmiana?
Jesteśmy po obchodach święta 11 Listopada i dokładnie widać, że nowa lokalizacja spełnia swoją funkcję dla obchodów uroczystości państwowych. Trudno sobie wyobrazić, by ludzie stali w pobliżu wejścia do banku, jak było to przed zmianą. Nowa lokalizacja jest moim zdaniem jak najbardziej właściwa. Dodatkową emfazę dla postaci marszałka tworzy podest schodowy przed pomnikiem wpisany klinem w formę placu. Niestety, decyzją inwestora schody zostały obcięte. Miały się ciągnąć na całej długości archiwum. Zarys ich pierwotnej długości jest zresztą widoczny w posadzce. Chcieliśmy w inteligentny sposób pozostawić ślad po skróceniu schodów wbrew naszej woli.
Rynek jest podzielony na pół przez przejazd łączący ul. Sienkiewicza z Legionową. Może powinien on być zlikwidowany? Wtedy rynek stałby się spójnym ciągiem pieszym.
W pierwszej fazie tworzenia koncepcji proponowaliśmy wykonanie podziemnego tunelu dla samochodów. W tamtych latach nie było jeszcze odwagi do realizacji takich zamierzeń. Teraz miasto pięknie się rozwinęło, a układ komunikacyjny zmienił się na lepsze.
Jest więc możliwość techniczna, by zbudować taki tunel?
Tak. Należałoby wejść nieznacznie na teren zielonego bulwaru wzdłuż ul. Legionowej. Służymy władzom miasta koncepcją. Wciąż jest aktualna. Niestety, jak to często bywa, sprawa utknęła w martwym punkcie, bo inwestycja generowałyby duże koszty.
Można jednak zaoferować jeszcze inne rozwiązanie - zamknąć omawiany odcinek dla samochodów. Czy sparaliżowałoby to układ komunikacyjny?
Myślę, że nie. Jadąc ul. Sienkiewicza od strony Wasilkowa sam zastanawiam się czy przeciskać się przez to wąskie gardło.
Pomimo tych wszystkich niedociągnięć, rynek chyba jednak nam się udał?
Jestem w pełni przekonany, że rynek jest sukcesem zarówno naszego zespołu projektowego jak i całego miasta. Kiedyś idąc rynkiem usłyszałem rozmowę dwóch kibiców z Bełchatowa. Jeden mówi: Myślałem, że Białystok to jakaś wiocha na końcu świata, a tu popatrz: europejskie miasto.
Laury dla Rynku
W 2010 roku Rynek Kościuszki został doceniony przez Towarzystwo Urbanistów Polskich, które uznało go za najlepiej odnowioną przestrzeń publiczną w kraju. Nagrodę przyznano za właściwe wykorzystanie historycznie ukształtowanej przestrzeni o szczególnych walorach kulturowych i wykreowanie miejsca o dużej witalności, a jednocześnie charakteryzującego się dużą powściągliwością w relacji do zastanych wartości. Od lat Rynek jest wizytówką Białegostoku. I swoistym letnim salonem miasta.