Żelazny Kanclerz zaprosi do wieży na kawę i ciasteczka
To była ponura budowla w nieciekawym otoczeniu. Teraz nowy właściciel postanowił tchnąć życie w zabytkowe mury Wieży Gocławskiej w Szczecinie.
Powoli, ale skutecznie od dwóch lat zmienia się zarówno otoczenie, jak i sam zabytek. Chociaż już w czasach PRL-u były pierwsze sygnały o tym, że z budowlą można coś zrobić.
- Już w 1978 roku w szczecińskiej prasie widniał nagłówek „Gospodarz pilnie poszukiwany, szansa dla Wieży Gocławskiej”. Niestety, w tamtych czasach nie dokonano żadnych napraw, aż do dziś. To spowodowało wiele uszkodzeń, takich jak wysolenia kamieni, spękania stropów, wrośnięcie drzew w spoiny - mówi Wojciech Kłodziński, właściciel wieży.
Do tej pory nowy gospodarz, który zaznacza, że to projekt hobbystyczny, oczyścił i wyrównał teren. Wycięto chaszcze i zasadzono nową trawę. Z wieży usunięto gruz i śmieci. Doprowadzono prąd i internet. Opracowano wirtualny spacer po wieży w 3D. Mimo spartańskich na razie warunków, już udało się zorganizować kilka ciekawych wydarzeń.
- Jako nowy gospodarz tego miejsca wraz z zespołem mojej firmy Rentumi i przyjaciółmi w ostatnich dwóch latach zrealizowaliśmy wiele ciekawych darmowych imprez, w których uczestniczyło łącznie kilka tysięcy mieszkańców Szczecina - nie ukrywa dumy pan Wojciech.
Pod wieżą koncertowali raperzy TEDE i O.S.T.R. czy szczeciński artysta BabaYaga. W wyjątkowej atmosferze - późną jesienią - odbyła się „Muzyka pod księżycem” z udziałem pianisty i kompozytora Krzysztofa Baranowskiego, realizowana wraz z Akademią Sztuki podczas „Dziadów”.
Wieża otworzyła się również dla łasuchów. Na tarasie widokowym urządzano pokazowe kolacje. Odbyły się również loty dronów oraz... zbiórka śmieci na czas: zebrano ponad dwie tony w trzy godziny.
Akrobacje remontowe
W trakcie prac nad przywróceniem świetności wieży odbyły się wręcz karkołomne operacje.
- W grudniu 2021 usunęliśmy 32-metrowy stalowy maszt z kopuły wieży. Alpiniści wykazali się trzytygodniową wytrwałością, mimo kiepskiej pogody: -3 stopni Celsjusza i śniegu. Maszt został pocięty na około półmetrowe odcinki - mówi właściciel. - Przez ostatnie tygodnie przygotowywaliśmy się do kolejnego ważnego etapu, jakim jest naprawa całego portalu wejściowego wraz z blokami kamiennymi w pseudoportyku. Nie jest to łatwe zadanie, bowiem kamienie zostały wysunięte w niebezpieczny sposób przez korzenie drzew wrastających w spoiny. Kamienie te są usytuowane na wysokości 10 metrów. Do całej operacji przygotowaliśmy już nie tylko rusztowanie, ale także specjalistyczne wieże podporowe oraz nasyp na schody, by wjechać dźwigiem tuż pod wejście do wieży. Większy dźwig, który by mógł sięgnąć zza schodów, po prostu by nie wjechał.
Wapień muszelkowy z południowych Niemiec
Zdemontowane kamienie są oczyszczane, odgrzybiane, piaskowane. Kolejnym etapem będzie osadzenie brakujących kamieni z wapnia muszelkowego zaraz pod krawędzią balkonu zewnętrznego.
- Mamy problem z odnalezieniem kamieniołomów, które posiadają złoża tego wapnia. Oryginalne kamienie pochodzą z południowych Niemiec. Potrzebny jest także miał z kamienia, którym będziemy kitować drobne dziurki - opowiada pan Wojciech.
Co dalej? Najpilniejsze będzie zabezpieczenie i uzupełnienie dachu oraz hydroizolacja tarasu górnego. Plany na przyszłość są ambitne.
- Docelowo będzie to punkt widokowy. Jeśli będzie sposobność techniczna, powstanie kawiarnia z przepięknym widokiem. W dolnej sali planowane są wydarzenia kulturalne do 150 osób oraz minimuzeum z rekwizytami z wieży i okolic Gocławia - zapewnia właściciel.
Ile powstało wież Bismarcka?
Wieże budowano w latach 1869-1934 (pierwsza powstała na Dolnym Śląsku, koło wsi Ober-Johnsdorf, dziś Janówek). Miały sławić kanclerza Ottona von Bismarcka. Pierwsze budowle tego typu wybudowano jeszcze za jego życia, a ostatnia wieża została oddana do użytku w roku 1926 w Polanowie.
174 wieże i kolumny Bismarcka stoją na terenach dzisiejszych Niemiec, Francji, Czech, Polski, Rosji, Austrii, Kamerunu, Tanzanii i Chile. Kolejne 66 z tych budowli, w tym te wzniesione w dzisiejszej Danii i Papui Nowej Gwinei, już nie istnieją.
Na terenie obecnej Polski zachowało się 17 z pierwotnych 40 pewnych lub prawdopodobnych wież Bismarcka (nie sposób czasami dotrzeć do dokumentów potwierdzających, że dana budowla była z założenia „wieżą Bismarcka”). Ta szczecińska jest wyjątkowa. Dlaczego?
- Można powiedzieć, że była to jedna z większych wież poświęconych Żelaznemu Kanclerzowi, jednakże z całą pewnością była najdroższą. Po pierwsze, był to nietypowy projekt wzorowany na grobowcu cesarza Teodoryka w Rawennie, z wnętrzem nawiązującym do rzymskiego Panteonu. Po drugie, zatrudnienie prof. Hermanna Hosaeusa - uznanego specjalisty od rzeźby pomnikowej z Berlina, podniosło koszt jej budowy do niebagatelnej sumy 200 tysięcy marek - mówi komisarz dr Marek Łuczak, policjant i historyk.
Co ciekawe, wieża mogła nie powstać na obecnym Gocławiu, osiedlu, od którego wzięła nazwę, ponieważ przez moment brano pod uwagę jako lokalizację Wyspę Grodzką. W 1910 roku Związek Budowy Pomnika Bismarcka Prowincji Pomorze pod przewodnictwem gubernatora von Eisenharta rozpisał konkurs na projekt wieży. Do realizacji wybrano pracę Wilhelma Kreisa. Kamień węgielny położono w ramach obchodów setnej rocznicy bitwy pod Lipskiem w 1913 roku. 10 sierpnia 1921 roku odbyło się uroczyste otwarcie wieży.
Miejsce wycieczek i wypadków
Szczecinianom przypadła do gustu nowa budowla. Jej położenie na wzgórzach gocławskich, porośniętych lasem i poprzecinanych głębokimi jarami, stwarzało idealne warunki do pieszych wędrówek. Co istotne, nieopodal można było wypocząć i zjeść coś smacznego.
- Pod samą wieżą znajdowała się w 1897 roku restauracja Weinberg, przy ul. Lipowej dwa kolejne lokale Villa Flora i Zum Anker - wylicza Marek Łuczak. - Przy Odrze funkcjonowała duża restauracja Gotzlow, do której można było dopłynąć statkiem, a w lesie za wieżą funkcjonowały trzy kolejne lokale: Forsthaus Julo, Kaffeeberg i Böhmer Wald. Mieszkańcy Gocławia, utrzymujący się wcześniej z rybołówstwa i uprawy winorośli, umieli wykorzystać walory dzielnicy dla przyciągnięcia turystów.
Po 1945 roku wieża zaczęła popadać w ruinę.
- Nie znam dokładnej daty zniszczenia, ale myślę, że cesarskie orły symbolizujące potęgę Niemiec przeszkadzały Rosjanom, którzy w 1945 roku zajmowali Gocław, gdzie była prowadzona rozbiórka pozostałości pobliskiej fabryki Hedwigshütte przy ul. Lipowej 16 - wyjaśnia pan Marek.
Z wnętrza usunięto również popiersie Bismarcka. Nigdy go nie odnaleziono. Natomiast fragmenty orłów wciąż są widoczne na zboczu wzgórza pod wieżą.
Po wojnie to miejsce cieszyło się złą sławą. Dochodziło tu do wypadków, także śmiertelnych, a nawet rzekomego odprawienia czarnej mszy.