Żeby sarna kwiatów nie zjadła
- Sarna zjadła bukiet róż, jakie postawiłam na grobie męża - poskarżyła się nam Czytelniczka z Gorzowa. Niedługo problemu z sarnami być nie powinno, bo administrator cmentarza kupi... odstraszacze.
- To skandal! Tak dłużej nie może być! - mówi nam pani Halina, nasza Czytelniczka z ul. Kruczkowskiego. Pełna emocji przyszła do naszej redakcji, by opowiedzieć, co ją spotkało na cmentarzu.
Bukiet (bez) kwiatów
- Poszłam w piątek na grób męża. Kazimierz miał na imię - kontynuuje. - Postawiłam mu bukiet róż. Przychodzę na drugi dzień. A kwiatków nie ma. To znaczy są. Ale już tylko same łodygi i liście. Płatki zjadły sarny - mówi gorzowianka. Pokazuje bukiet róż, a w zasadzie to, co z niego zostało, i pyta: - Kiedy w końcu cmentarz zrobi coś z tymi sarnami?
Że kwiaty róż zostały zjedzone przez te zwierzęta, pani Halina nie ma wątpliwości.
Wątpliwości nie ma też Leszek Klimaszyński z Górczyna. - Kiedy ze dwa tygodnie temu niespodziewanie spadło dużo śniegu, ślady sarny, właśnie na śniegu, widziałem w tej nowszej części cmentarza. Tej od strony ul. Słowiańskiej - opowiada dziennikarzowi.
Na cmentarzu przy ul. Żwirowej odbywa się około 500 pogrzebów w ciągu roku
Na sarny skarży się też Krystyna Mielczarek ze śródmieścia. - Co roku zjadają bratki, które sadzę w marcu. Stokrotki, by nie zostały zjedzone, sadzę w kwietniu - mówi kobieta. Dodaje, że podobny problem ma na działkach przy ul. Błotnej.
Problem saren nie jest obcy administratorowi cmentarza. - Pojawiają się sezonowo. I najczęściej właśnie o tej porze roku, którą teraz mamy - mówi Adrian Romaniszyn z firmy Products.
Przełom zimy i wiosny jest tu nieprzypadkowy: - Z pożywieniem poza cmentarzem może być jeszcze krucho, a na grobach sarny mają świeże „dostawy kwiatów” praktycznie codziennie - mówi administrator. - To cywilizacja spowodowała, że dzikie zwierzęta nie boją się podchodzić do miasta. Sami przecież nie raz i nie dwa pisaliście w gazecie o dzikach w Gorzowie - dodaje Adrian Romaniszyn.
Kto je tu „wpuścił”?
Jak sarny dostają się na cmentarz? Z obserwacji odwiedzających groby oraz pracowników cmentarza wynika, że wchodzą od strony ul. Słowiańskiej. - Tam jest furtka, którą otwieramy rano i wieczorem. A że zimą czy na przedwiośniu ludzi o tych porach dnia jeszcze dużo nie ma, to i łatwiej im przez nią wejść. Ale sarna, jeśli chce, to nawet z płotem sobie poradzi, bo on nie ma nawet dwóch metrów wysokości - mówi Romaniszyn. - Dziur w płocie na pewno nie ma. Sprawdziliśmy - dodaje.
Ile saren odwiedza cmentarz? Tego nie wiadomo. Pracownicy nekropolii szacują, że nie jest to zbyt liczna grupa. - To może być tylko kilka sztuk - mówią.
Do końca roku problem saren ma zostać rozwiązany. - Zakupimy kilka odstraszaczy, które emitują dźwięki słyszalne przez sarny. Te zwierzęta nie powinny już wchodzić na cmentarz - mówi Romaniszyn. W kolejnym przełomie zimy i wiosny urządzenia będą już działały.
A co poza tym słychać na cmentarzu? Jeśli ktoś szykuje się do posadzenia bratków przy grobach swoich bliskich, na razie nie będzie mógł podlewać ich wodą z cmentarza. Powód? Krany w dalszym ciągu są zdemontowane. - Dziś mamy piękny słoneczny dzień. Można już poczuć wiosnę, ale wczesnym rankiem był jeszcze przymrozek. Gdybyśmy teraz założyli krany, mróz mógłby je rozsadzić. Cały czas obserwujemy prognozy, bo chcemy założyć krany jak najszybciej. Jeszcze przed świętami - mówi Romaniszyn.
Kto ma czas obejść cały cmentarz, z pewnością widział, że za główną aleją nekropolia została już poszerzona. Przygotowanych jest kilka kwater. Zrobione są już „altany” na odpady. - Biorąc pod uwagę ilość wolnego miejsca w starszej części cmentarza i liczbę pochówków, należy się spodziewać, że pierwsze pogrzeby będą tu jeszcze w tym roku - mówi administrator.
Legalna zieleń?
Za miesiąc ma być znany nowy regulamin nekropolii. Dziś wszelkie nasadzenia są oficjalnie zabronione, ale że gorzowską tradycją jest sadzenie przy grobach kwiatów i krzewów, a nawet drzew, miasto pracuje nad tym, aby na to mieszkańcom po prostu zezwolić.