Żeby przeżyć listopad, najtrudniejszy miesiąc, trzymaj myśli na wodzy
Antidotum na jesienną chandrę jest wymiatanie z głowy złych, energochłonnych nastrojów.
Jeszcze parę tygodni i będzie lepiej. Mimo że dzień się jeszcze skróci, a budzik zadzwoni „w środku nocy”. To listopad najtrudniej przeżyć. Tak nam smutno, choć niby nic złego się nie zdarzyło. I niczego się nie chce. Otwiera człowiek telewizor, a tam same katastrofy. Wprawdzie to w dalekiej Jakucji śniegi i mrozy sparaliżowały kraj, ale przecież i u nas niebawem nadejdzie zima. Czy wystarczy nam węgla, pieniędzy na grzanie gazem, czy wytrzymają zeszłoroczne kozaczki? A na śliskiej kałuży można nogę złamać ! Umysł zaczyna pisać czarne scenariusze, podsuwać tysiąc powodów, żeby się bać...
Przeczytałam ostatnio interesujący artykuł, w którym jeden z naukowców dowodzi, że naszym największym wrogiem jest nieokiełznane, bezproduktywne myślenie. Od razu nie idziemy przecież szukać dodatkowego zarobku, nie kupujemy worka z piaskiem do posypania kostki przed domem, nie zamawiamy kolejnej tony opału. Nie robimy nic, tylko się boimy. A mimo to jesteśmy zmęczeni i zniechęceni. Te lęki wywołane złą informacją, reklamą, incydentem w pracy czy kłótnią polityków są o wiele bardziej energochłonne niż działanie. Zwłaszcza że natychmiast może się odezwać wewnętrzny sabotażysta, który zniechęca: nie wysilaj się, bo i tak ci się nie uda.
Antidotum na listopadową chandrę jest wymiatanie z głowy takich nastrojów. Zamiast leżeć na sofie i się martwić, lepiej pójść na szybki spacer, marsz z kijkami, na brydża, do siłowni czy na basen. Wszystkie dowody wskazują na to, że fizyczna aktywność daje zadowolenie w trakcie i później. Komu nie w smak fikołki i biegi, niech zrobi sałatkę z warzyw na zimę, przyrządzi nalewkę z pigwy, weźmie żonę do kina na komedię romantyczną, umówi się z koleżankami na pogaduchy, weźmie dzieci (wnuki) do lasu, by tam szukać kasztanów, żołędzi szyszek i pięknych liści...
Autor tej recepty nie jest w stanie wymienić wszystkich sposobów działania na poprawę nastroju, bo każdy z nas musi sobie dobrać ten, który mu najbardziej odpowiada. Na swojej osobie sprawdziłam jednak, że to działa, i nie zamierzam pozwolić, także gdy minie listopad, by zarządzały mną emocje. Na strumień świadomości pozwolę sobie czasem wiosną.