Żeby nikt nie trafił na słowa „do gazu” [rozmowa]
Rozmowa z Jarosławem Kotowskim, współzałożycielem serwisu szybkapapuga.pl, pomysłodawcą aplikacji HejtStop.
- Czemu służy HejtStop?
- Narzędzie, które udostępniliśmy, jest dedykowane do walki z hejtem w internecie. Chcieliśmy doprowadzić do sytuacji, w której osoby posługujące się mową nienawiści przestaną czuć się bezkarne. Użytkownik za pomocą trzech linków będzie mógł zgłosić wypowiedź, którą uznaje za hejt, do naszych prawników. Chciałbym podkreślić, że nie jest to jednorazowa akcja. Ma być to narzędzie, które w trwały sposób będzie zwalczać zjawisko mowy nienawiści w internecie.
- Co można powiedzieć po pierwszych tygodniach funkcjonowania „antyhejtera”?
- Tylko w ciągu pierwszego tygodnia uzyskaliśmy tysiąc zgłoszeń od użytkowników. W tym momencie wnioski są kierowane do prokuratur. Za wcześnie jeszcze, aby mówić o rezultatach, ale z całą pewnością niebawem się tym pochwalimy. Chcemy, aby to narzędzie, które zadebiutowało w Polsce, pojawiło się również w innych krajach Unii Europejskiej.
- Nie obawia się Pan, że uderzając w ekspresję wypowiedzi, nakładacie internautom kaganiec poprawności politycznej? Internauci mogą się obawiać, że każda ostrzejsza wypowiedź zostanie zinterpretowana jako mowa nienawiści.
- Jesteśmy bardzo wyczuleni na kwestię wolności słowa i w żaden sposób nie chcielibyśmy jej nikomu ograniczać. Wszystkie wypowiedzi, które do nas trafiają, są sprawdzane przez prawników, a więc osoby dobrze przygotowane do oceny, czy dana wypowiedź stanowi naruszenie prawa. Na pewno nie będą wysyłane do prokuratur te wypowiedzi, które w granicach wolności słowa się mieszczą. Jeśli jednak ktoś jawnie nawołuje do nienawiści w internecie, musi wiedzieć, że prawnik na pewno nie pozostawi takiej sytuacji bez adekwatnej reakcji. Mam nadzieję, że dzięki temu internet stanie się trochę lepszym miejscem. Chciałbym podkreślić, że nie jesteśmy związani z żadną partią polityczną, a zgłoszenia, które do nas napływają, dotyczą zarówno rasistowskiego hejtu wobec uchodźców, jak i agresywnych wypowiedzi wobec księży i Kościoła.
- Już sobie wyobrażam prokuratury zasypywane wnioskami o ściganie wypowiedzi internetowych. Prokuratury już dziś są często organami funkcjonującymi na granicy wydolności.
- Naszym celem było właśnie stworzenie efektywnej komunikacji z organami ścigania. Bierzemy na siebie ciężar moderowania, a więc to, co otrzymają, z ogromnym prawdopodobieństwem zostanie zakwalifikowane jako przestępstwo. W pewnym sensie odciążymy więc prokuraturę, bo nie będą do niej trafiać zawiadomienia wątpliwe. Poza tym nasze zgłoszenia będą standaryzowane, więc nie będą wymagały dodatkowego czasu na uzupełnienia.
- Najbardziej czasochłonna praca pozostaje jednak prokuratorom - chodzi o namierzanie hejterów, którzy wypowiadają się na portalach zarejestrowanych w różnych miejscach na świecie.
- Z naszych analiz wynika, że większość tych wypowiedzi pojawia się na kilku najpopularniejszych portalach. Zgadzam się, że w pierwszej fazie funkcjonowania tego projektu zasypiemy prokuratury, ale w krótkim czasie powinno to przynieść efekt w postaci zahamowania hejtu w internecie, a co za tym idzie - spadku liczby zgłoszeń.
- Doprecyzujmy zatem, czym jest mowa nienawiści.
- W polskim kodeksie karnym nie ma takiej kategorii, ale są dwa przepisy, na których możemy się oprzeć: „nawoływanie do nienawiści” oraz „rasizm”. Mamy też ścieżkę karną z oskarżenia prywatnego. Myślę, że przekroczenie tych granic odczuwamy wszyscy. Nikt nie powinien przeczytać w internecie zwrotu „do gazu”.