Żeby nie czuli się zwolnieni z życia...
Słynna projektantka mody, Ewa Minge, tworzy Dom Życia. Pomoc lekarską, psychologiczną, prawną i inną znajdą w nim chorzy na nowotwory.
Jaką pomoc otrzymają podopieczni? Bardzo różną, bo jak twierdzi E. Minge, sama walczyła z rakiem i dobrze wie, jak się wtedy człowiek czuje, czego potrzebuje. Wszyscy wokół chcą dobrze, ale nie wiedzą, jak się zachować...
Pomaga od wielu lat. Rok temu założyła Fundację Black Butterflies. Od 13 lat mieszka w Zielonej Górze. Dlatego to miasto wybrała na miejsce Domu Życia ( przy ratuszu). Mieliśmy okazję już zajrzeć do niego. Oprowadził nas syn Ewy Minge - Oskar, który - jak i jego brat - zaangażował się w organizację tej niecodziennej placówki.
Przy wejściu będzie recepcja, a obok w największym pomieszczeniu - sala wykładowa.
- Następny pokój to pracownia psychologiczna - Oskar Minge otwiera kolejne drzwi. - Tutaj będzie przyjmował psycholog i będą to indywidualne spotkania. W pokoju obok zaplanowaliśmy terapie grupowe.
Kolejne miejsce przeznaczono na poradnię psychoonkologiczną.
- A tu jest główne centrum dowodzenia, czyli gabinet mojej mamy - pokazuje nasz przewodnik.
To miejsce spotkań z partnerami i sympatykami Domu Życia. A wiele osób - także tych znanych ze szklanego ekranu - chce się włączyć do pomocy. Pokój zdobią obrazy ze zbiorów prywatnych, statuetki. Dalej będzie gabinet na masaże limfatyczne, gabinet prawnika, księgowość, magazyn...
- Natomiast w typowej pracowni modowej podopieczni nauczą się projektowania, kroju. Wybiorą sobie z magazynu tkaninę - opowiada pan Oskar.
Na wyższej kondygnacji znajdziemy pracownię fotograficzną, są też stoiska do grafiki komputerowej. A jeszcze wyżej pracownia muzyczna i studio nagrań. By móc spełniać swoje marzenia. Zapomnieć o chorobie. Poczuć się w innym, kolorowym świecie.