Żeby nam pieniądz nie odpłynął w siną dal
Wypożyczając sprzęt wodny, zostawiasz pod zastaw dowód osobisty? Pozwalasz kelnerowi w restauracji odejść z twoją kartą płatniczą? Ryzykujesz!
Jak co roku w wakacje dużo wątpliwości wzbudza praktyka zatrzymywania dowodu tożsamości pod zastaw za wypożyczany sprzęt sportowy i rekreacyjny.
Pilnuj tożsamości
- Na podstawie przejętego dowodu osobistego lub jego kserokopii można wziąć kredyt, pożyczkę, zrobić zakupy na raty, wynająć mieszkanie, a nawet ukraść wypożyczony samochód - ostrzega dr Paweł Mielniczek z firmy doradczej ODO 24.
Z raportu InfoDok przygotowanego przez Związek Banków Polskich wynika, że tylko w pierwszym kwartale tego roku udaremniono 1746 prób wyłudzenia kredytów na łączną kwotę 90 mln złotych.
- Bez wątpienia dane te robią wrażenie, a warto dodać, że, niestety, zainteresowanie złodziei i skala takich przestępstw rośnie z roku na rok - dodaje dr Mielniczek.
Ryzykują nie tylko ci, którzy zostawiają pod zastaw dokumenty tożsamości, ale też np., gdy dają je do skserowania obsłudze hotelu czy pensjonatu.
- Pilnujmy naszej tożsamości - ostrzega również podkom. Przemysław Słomski z zespołu prasowego KWP w Bydgoszczy. - Bo jeśli komuś zostawiamy dowód lub pozwalamy skopiować z niego dane, robimy to na własną odpowiedzialność, a konsekwencje mogą być bolesne.
- Na wakacje nie należy też zabierać wszystkich kart płatniczych - podpowiada analityk Wojciech Boczoń z portalu Bankier.pl. - Dlatego przed wyjazdem należy zrobić przegląd i zabrać tylko te, które są niezbędne. Nie należy później spuszczać ich z oczu, choćby w restauracji. Nieuczciwy kelner może bowiem skopiować dane z karty i wykorzystać je potem do wyczyszczenia naszego konta.
- Jeżeli kelner nie podejdzie do stolika z terminalem, ale chce wziąć naszą kartę, nie pozwólmy mu na to i idźmy razem z nim - radzi Przemysław Słomski. - Dobrze sprawdźmy kwotę, którą mamy potwierdzić PIN-em.
Na straty możemy się też narazić, nierozważnie korzystając z plastikowych kart na zagranicznym urlopie. Wszystkiemu winne są przewalutowania, opłaty, prowizje, a czasem nawet oprocentowanie. - Lepiej nie wypłacać z bankomatu pieniędzy z karty kredytowej, bo taka transakcja obarczona jest przynajmniej dwoma kosztami - informuje Bartosz Turek, analityk Open Finance.
Ile wyparuje z kieszeni?
- Po pierwsze banki pobierają prowizję za wzięcie gotówki i w kraju i poza jego granicami. Może to kosztować nawet kilka procent. Gdyby zachowawczo przyjąć stawkę 3 proc., od razu płacimy 14,4 zł za wybranie 480 zł. Ponadto walutą rozliczeniową karty wydanej przez polski bank może być na przykład euro lub dolar. W efekcie płacąc za coś np. w funtach, najpierw przeliczana jest ta kwota na euro, a dopiero potem na złote. Pierwsze przewalutowanie realizuje się w dość korzystnym kursie organizacji płatniczej, ale drugie leży już w gestii banku i to od jego oferty zależy, jak dużo będzie to kosztować. W skrajnym przypadku z kieszeni wyparuje dodatkowe kilka procent pobieranej sumy.
Na co uważać?
- Korzystając z bankomatów i terminali płatniczych, trzeba pamiętać, aby dokładnie czytać komunikaty pojawiające się na ekranach tych urządzeń.
- Coraz częściej mają one funkcję DCC (Dynamic Currency Conversion). Chodzi o to, że terminal rozpoznaje, skąd pochodzi karta. i przelicza kwotę od razu na walutę obowiązującą w tymże kraju.
- Innym przykładem ważnego dla kieszeni komunikatu jest informacja o opłatach.
- Powinien o tym powiadomić bankomat, o ile operator urządzenia za korzystanie z niego będzie oczekiwał gratyfikacji. Spodziewajmy się tego szczególnie na lotniskach, w parkach rozrywki, dużych muzeach czy kasynach.
- Podobne zaskoczenie pojawić może się w sytuacji płacenia np. w restauracji, gdzie zamiast prośby o PIN najpierw pojawi się możliwość wpisania kwoty, którą chcemy obdarować kelnera tytułem napiwku. W takich sytuacjach bezwzględnie unikajmy automatycznego wklepywania kodu i przeczytajmy, czego oczekuje od nas terminal.