Żeby każdy mógł się sądzić
Sąd to jest takie miejsce, skąd zawsze ktoś wyjdzie niezadowolony. Niezadowolony, czyli w swoim odczuciu skrzywdzony. A jak ktoś jest skrzywdzony, to musi być i winowajca, który za tę krzywdę odpowiada. A winowajcą jest sędzia.
Prezydent Andrzej Duda, wiedziony empatią oraz chęcią naprawienia sądowych krzywd, w projekcie ustawy o Sądzie Najwyższym zawarł propozycję wprowadzenia nowej instytucji odwoławczej, czyli skargi nadzwyczajnej do Sądu Najwyższego.
Brzmi dobrze. Sąd nie jest instytucją nieomylną, sędziowie też nie. Zdarzają się orzeczenia zgodne z literą prawa, ale obrażające zdrowy rozsądek, poczucie przyzwoitości, a czasem zwyczajnie nieludzkie. To m.in. przypadek chorego na schizofrenię mężczyzny, który nie zapłacił grzywny za kradzież wartego 99 groszy wafelka, więc sąd skazał go na kilka dni aresztu. Wyrok zapadł zaocznie. Krzysztof Olkowicz, dyrektor Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Koszalinie, takie właśnie absurdalne wyroki wytykał wymiarowi sprawiedliwości i starał się pomagać pokrzywdzonym.
Tylko czy takie wyroki stanowią o jakości polskiego sądownictwa? Nie są przecież normą, ale - choć kłującym w oczy - jednak marginesem. Chorobą polskiego sądownictwa są natomiast ciągnące się latami procesy, odwołania i ponowne procesy. Człowiek uniewinniony po 10 latach na pewno czuje się zwycięzcą procesu, ale czy jednocześnie nie czuje się ofiarą polskiego sądownictwa?
Prezydent, chcąc uczynić świat sprawiedliwszym i proponując skargę nadzwyczajną obok istniejących instytucji odwoławczych, mimochodem otwiera drogę do wydłużania w nieskończoność postępowań sądowych i wznowienia spraw nawet sprzed 20 lat. Jeśli ustawa wejdzie w życie w kształcie proponowanym przez prezydenta, skutki mogą być wielorakie. Z jednej strony pewnie rzeczywiście zostaną naprawione wyroki krzywdzące. O tym jednak, ile takich skarg było zasadnych, przyjdzie nam się dopiero przekonać. Na drugiej szali kładziemy długość postępowań, tym bardziej że Sąd Najwyższy będzie miał możliwość zwrócenia sprawy do ponownego rozpatrzenia. Nikt nie potrafi dziś powiedzieć, jak duża fala skarg nadzwyczajnych może zostać uruchomiona ustawą.
Wieloletnie procesy to zmora polskiego sądownictwa i ludzi, którym przed sądami przychodzi stawać. Częściowy obraz sytuacji dają skargi składane przez Polaków do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Na co skarżą się Polacy? Najczęściej właśnie na opieszałość sądów.
Jest takie powiedzenie, że dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. Chęci prezydenta Dudy są znane i bardzo chwalebne. Oby się tylko nie okazało, że zamienią sądy w piekło.