Ze Spartą inni polegną - rozmawiamy ze Stanisławem Chomskim
- Chcę, żeby kapitan miał więcej czasu dla mediów, ale nie każdy umie odnaleźć się tej roli - mówi Stanisław Chomski, trener Stali Gorzów.
Przed sezonem zakładał Pan, że po trzech meczach będziecie mieli na koncie pięć punktów?
Okiem kibica terminarz nie wyglądał optymistycznie, zwłaszcza patrząc na pierwszy mecz z mocną Unią Leszno. Niemniej nie zastanawialiśmy się, kto jest silniejszy, a kto słabszy. Mamy jedną zasadzę: zawsze i wszędzie jedziemy po zwycięstwo. Na razie nie widać lidera. Pomijam Bartka Zmarzlika. On od poprzedniego sezonu jest liderem punktowym, ale nie chcę zrzucać na niego ciężaru odpowiedzialności. Nie mamy drugiego takiego zawodnika. Przynajmniej jeszcze. Każdy z seniorów na przecież potencjał. Jednak będziemy wygrywać równością drużyny. Tak było do tej pory. Jak ktoś zawodził, to wyskakiwał ktoś inny.
Po ostatniej kolejce niektórzy kibice remis przyjęli jak porażkę.
Może to wysokie prowadzenie w Poznaniu nas uśpiło. Z drugiej strony w dalszej części świetnie pojechali Tai Woffinden i Vaclav Milik. Kibic patrzy na suchy wynik. Można powiedzieć, że tylko zremisowaliśmy, ale zobaczymy, jak inni poradzą sobie na Golęcinie. Myślę, że łatwo nie będą mieli. Mam nadzieję, że ten remis zyska większą wartość. Jednakże trudno liczyć, że 15. bieg będzie nasz. Trzeba wierzyć, że wszystko rozstrzygnie się po 14. Jeśli do ostatniego biegu staje zawodnik z ośmioma punktami, to nie jest wiodący zawodnik w meczu, może być w drużynie. Powtarzalność moich liderów jest niezadowalająca.
Przed spotkaniem z Betardem Spartą Wrocław doszło do zmiany kapitana. Skąd ta decyzja?
To jest funkcja reprezentatywna. Zmianą kapitana żyją kibice, media, ale to polega na przekazaniu proporczyka. Jest ich jedynie siedmiu. Nie jest z nimi trudno się skomunikować. Przez kapitana mogę zadać pytanie całej grupie i uzyskać odpowiedź. Matej Zagar został demokratycznie wybrany na obozie w Karpaczu, a jego zastępcą Przemek Pawlicki. Matejowi może nie pasuje ta rola, nie odnosi też zadawalających wyników. Jak się jest kapitanem, to trzeba rozmawiać z mediami, a jemu to nie wychodzi, więc przychyliłem się do jego prośby.
Nikt nie chce być kapitanem?
Mamy remis, ale jest przyjęty jak porażka i trzeba się z tego tłumaczyć. Nieraz pytania, które zadają dziennikarze, są niewygodne i nie każdy potrafi zająć stanowisko. To nie tak, że oni nie chcą, ale są myślami gdzie indziej. Nie wszyscy dziennikarze też mają takt zadać pytanie w odpowiednim momencie. Po co są konferencje prasowe? Gdy jest czas na pytania z sali, to dziennikarze milczą. Każdy chce mieć po konferencji zawodnika na wyłączność. Profesjonalizm sprowadza się do tego, że zaciskam zęby i odpowiadam, ale to też są ludzie. Nie bronię ich, oni powinni być otwarci na media, ale nieraz odpowiada się kilka razy na te same pytania. To bywa męczące. Ja jestem starszy, przyzwyczajony do tego, chociaż w ich wieku też byłem nerwowy w takich sytuacjach. Żużel to sport emocjonalny. Niemniej jednak będę chciał, żeby kapitan miał czas dla mediów. Być może co jakiś czas będziemy go zmieniać. Niech każdy poczuje, co to znaczy. Krzysztof Kasprzak w ostatnim sezonie męczył się z tym, tak jak Matej. Przemkowi kapitan nie ciążył, bo dobrze pojechał w Poznaniu.
Dyspozycja zawodników waha się. Klub nie za szybko pożegnał się z Tomaszem Gapińskim?
Rola oczekującego rezerwowego wprowadza jedynie nerwowość. Czas pracuje na naszą korzyść, szczególnie przy juniorach. Adrian Cyfer jedzie to, co od niego oczekuje, a będzie miał jeszcze lepsze występy i w trudnych chwilach może zastępować tych, którzy będą słabiej się prezentować. Tomek sam podjął decyzję. Z drugiej strony nie był brany pod uwagę przy budowaniu składu. Mam siedmiu ludzi, siedem instytucji, które mają własne firmy. Przez zarabianie pieniędzy utrzymują rodziny, mechaników, tunerów. Mają indywidualne interesy, a ja muszę z tego zrobić drużynę. Idealnie wyszło nam w Lesznie. Tam przegrywaliśmy ośmioma punktami. Pojechał Bartek trzy razy z rzędu i w 15. biegu. Fajnie, ale gdyby się nie udało? Mówiono by, że Chomski zwariował. W Poznaniu już nie wyszło.