- Zimą wszystko mamy nowe, nieobite i proste - Sławomir Dudek o przygotowaniach do nowego sezonu i pracy w teamie swego syna Patryka.
Rozmawiamy w towarzystwie motocykli przygotowywanych dla Patryka Dudka. Jest rama z silnikiem, koła, a co zostało do zrobienia?
Jesteśmy blisko końca składania motocykli. Zostały tylko drobiazgi, jakieś osłonki. Później będziemy czekali na nowe pokrowce i siedzenia.
Wszystko pachnie nowością i lśni...
... jak to na początku. Zimą wszystko mamy nowe, nieobite i proste. W trakcie sezonu różne elementy się niszczą, ale staramy się dbać, żeby motocykle nadal dobrze wyglądały. Czyścimy je i może nie pachną, ale błyszczą. Choć bez przesady, bo koncentrujemy się na jeździe, a nie na pielęgnacji. Mają być ładne i szybkie.
To chyba pana największe zmartwienie, żeby stojące na stołach motory były właśnie szybkie. Czy jest na to jakaś recepta?
Nie ma. Trudno dziś powiedzieć od kogo będzie więcej zależało. Najważniejsze, żeby zawodnik był dobrze przygotowany i wyciągnął z motocykli wszystko, co tylko się da. Jeśli chodzi o same silniki to wierzymy w teamie naszym tunerom. Liczymy, że przygotowali nam takie, w których wystarczy tylko mocno trzymać gaz.
Jak to jest z tym dopasowaniem silników do zawodnika? Jeśli jest jakiś „rakietowy” egzemplarz to pasuje wszystkim czy tylko temu, dla którego był zrobiony?
Czołówka nie pracuje wyłącznie z jednym tunerem i silniki troszkę się różnią. Zawodnicy, owszem, dopasowują je do siebie, ale niemal każdy miał kiedyś taki, który był naprawdę niesamowity. Ci najlepsi potrafią go wykorzystać i wcale nie musi być przygotowywany pod Pedersena, Jonssona czy Dudka. Jeśli silnik jest naprawdę dobry to zdolny zawodnik lekko skoryguje ustawienia i będzie zasuwał. Z drugiej strony, gdyby to było takie proste to poprosilibyśmy tunera o zrobienie jednego takiego cacka i później go kopiowali. Niestety, często to rakieta na jeden sezon, bo w następnym są lepsi. W naszym przypadku Patryk bardzo ciężko się przygotowuje i w razie czego ewentualnej słabości bardziej będziemy szukali w silnikach niż w nim.
Mieliście kapitalną końcówkę minionego sezonu. Czy w związku z tym będziecie coś zmieniali? Jakieś nowości?
Nie jesteśmy zwolennikami rewolucyjnych nowinek, a raczej wolimy poczekać i zobaczyć jak sprawdzają się rozmaite rozwiązania. Lepiej tak niż testować, bo można się pogubić. W razie niepowodzenia zdecydowanie trudniej znaleźć przyczynę. Czy to zawodnik, motocykl, a może nowinka? W sezonie nie ma specjalnie czasu na poszukiwania. Polegamy raczej na sprawdzonych rozwiązaniach. Co roku mamy jednak nowe silniki, a każdy jest inaczej zrobiony. Testujemy je przed sezonem i wybieramy najlepsze. W podwoziach, ramach nic nie zmieniamy. Od dłuższego czasu mamy ramy marki stuha nie planujemy jazdy na innych. Krzywych, w których trzeba szukać kątów nie planujemy. Jak się raz dobrze przysadzi to się dogną i właściwe kąty same się znajdą.
Greg Hancock testował nawet nowinkę w tylnej oponie. Na pewno pan słyszał.
Pompował ją jakimś gazem. Chodziło o utrzymanie tego samego ciśnienia w oponie, która podczas biegu znacznie się rozgrzewała i nieco twardniała. Taki szczegół, który raczej nie decyduje... Choć z drugiej strony wszystko jest tak wyrównane, że sukces tkwi także w szczegółach.
Jaka jest pana rola w warsztacie?
Po zawodach odkręcam pokrywę i sprawdzam luzy zaworowe, napięcie łańcucha rozrządu. Podstawowa obsługa. Jeśli wszystko poważnie nie odbiega od normy to znaczy, że nic złego w silniku się nie dzieje. Małe korekty robimy sami. Gdy pojawiają się duże luzy to znaczy, że silnik mógł się przestawić i trzeba go zawieźć do tunera. Po każdych zawodach trzeba rozebrać i umyć gaźnik. Zapłon ustawiamy w punkcie wyjścia, na takim naszym zerze, a później korygujemy w trakcie meczu.
Kiedy nauczył się pan „sztuki oporządzania motocykli”? Stara szkoła Falubazu?
Nie zajmuję się silnikami. Z rozebraniem i złożeniem pewnie nie byłoby problemu, ale sedno tkwi w ustawieniach. Nie będę zabierał pracy tunerom. Zresztą nie mam ani specjalnie przygotowanych części, ani maszyn. Brak też czasu. W warsztacie zajmujemy się przede wszystkim montażem podwozi. Skręcamy je od najdrobniejszej śrubeczki, żeby wszystko było dopasowane. Na końcu montujemy gotowy silnik i dbamy, żeby wszystko było czyste i oddawało klasę zawodnika.
Pana syn mówił, że zmienił fryzurę, żeby nie być „takim jak wszyscy”, a pan dodał, że dbacie także o wizerunek poprzez utrzymanie sprzętu. Pozostaje Wam życzyć, żebyście wyróżniali się także klasą sportową.
Każdy sam kreuje swój wizerunek. Jedni fundują sobie tatuaże, inni kitki lub golą się na łyso. Bardzo modne jest zapuszczanie brody. Pan redaktor ma długie loki na głowie... Już dłuższy czas. Chyba warto zrobić jakiś zakład. Może po wywalczeniu tytułu mistrza świata to pan zetnie włosy, a nie Patryk? On ma taki, a nie inny styl bycia. Podoba mu się tak, a nie inaczej. Nam to nie przeszkadza. Najważniejsze to jednak wyróżnianie się dobrymi wynikami.