Ze Śląska do Dubaju. Hokej na piasku
Śląscy hokeiści wyjechali na ostatnie piętra dubajskiego Burdż Chalifa - najwyższego budynku świata - i już wtedy wiedzieli: cokolwiek się zdarzy, i tak już wygrali.
Hindusi, którzy pracują przy przyjmowaniu bagażu na lotnisku w Du-baju, widzieli już niejedno. Turyści przywożą różnorodny sprzęt. Deski surfingowe, kije do golfa, a nawet do krykieta. Jednak niezwykle rzadko zdarza im się, że rozpakowują torby z kijami hokejowymi. Wyjazd na międzynarodowe spotkanie hokeistów w jednym z najgorętszych miejsc świata od początku był egzotyczny. To pewnie z tego powodu mobilizacja była tak wielka, że 16 zawodników z klubu Sokół Śląsk wylądowało na pustyni w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
- Kiedy zobaczyłem tę niesamowitą mieszankę ludzi wielu kultur i narodowości mieszkających w Dubaju, pomyślałem, że tu jest tak jak w naszej drużynie. Różni ludzie, rozmaite zawody, odmienny status społeczny. Jest wśród nas sztygar z kopalni Wieczorek, piekarz z Bytomia, nafciarz z platformy wiertniczej w Brazylii. Są finansiści i menedżerowie. Mówimy wprawdzie jednym językiem - zupełnie inaczej niż tłumy cudzoziemców w Emiratach - ale czasem bez skrępowania zmieniamy go na śląski. Do tego łączy nas miłość do hokeja - wyjaśniał po wylądowaniu Michał Bedlicki, prezes śląskiej drużyny.
Te same zainteresowania podzielają też zawodnicy z 26 różnych krajów świata, którzy wzięli udział w tegorocznym turnieju hokeja na lodzie. Jego organizator, Ron Murphy, przyjechał do Dubaju 18 lat temu. Fani tego sportu z Kanady i Stanów Zjednoczonych kilka lat wcześniej zaczęli organizować amatorskie rozgrywki. - Wtedy w Emiratach działało tylko jedno lodowisko - tłumaczy Ron. - Ale wielu z nas nie przyjęłoby propozycji pracy w Zatoce Perskiej, gdyby nie możliwość uprawiania narodowego sportu. Dopiero potem powstało lodowisko w największym hipermarke-cie świata, znajdującym się zaraz obok architektonicznej ikony Dubaju, czyli Burdż Chalifa. W zakończonym kilka dni temu turnieju wzięły udział drużyny między innymi z orientalnego Bahrajnu, Omanu i Kataru. I oczywiście Ślązacy. - Do głowy by mi nie przyszło, że Polacy tak kochają hokej - zauważa ze zdziwieniem Ron.
Historia hokejowej pasji kilku przyjaciół rozpoczęła się 13 lat temu. Michał Bedlicki przypomina początki amatorskiego klubu, którego zawodnicy przyjechali do Dubaju. Zaczęli od gry w hokeja na rolkach, w pobliżu katowickiego Spodka. Zimą postanowili przenieść się na lodowisko. - Mój związek ze sportem był naturalny. Ojciec wspomagał polskich kolarzy na igrzyskach w Montrealu, ja byłem masażystą polskich hokeistów w Albertville. Ta miłość przechodzi z pokolenia na pokolenie i to widać również w naszej drużynie - wyjaśnia Bedlicki. Coraz częściej obok ojców mecze rozgrywają także ich dzieci. W żeńskiej drużynie Kojotki Janów gra na przykład niezwykle utalentowana dziewięcioletnia Jadzia Jankowska, której tata też przyjechał, by zagrać w hokeja na pustyni. - To pokazuje, że dookoła amatorskiego sportu można stworzyć bardzo przyjazną, wręcz rodzinną atmosferę - podkreśla Bedlicki.
W drużynie znalazło się miejsce także dla tych, którzy na łyżwach jeździli od dzieciństwa. Tadeusz Mróz pracuje na statku przycumowanym do platformy wiertniczej w Brazylii. O mały włos spóźniłby się na samolot do Dubaju, bo wiatr na Atlantyku był tak silny, a fale tak duże, że śmigłowiec nie mógł wylądować na morzu. Tadeusz dba na co dzień o to, by rdza nie zjadła ani platformy, ani statku. O tym, co należy zrobić, by metal nie skorodował, uczył się na specjalistycznych kursach, które zmieniły jego życie. Przez wiele lat był hokeistą amatorem w Bytomiu, a przez 17 lat pracował jako poborca podatkowy. - Nic dziwnego, że pewnego dnia postanowiłem zmienić zawód i zrobiłem kursy dla pracujących na wysokościach - mówi z uśmiechem.
Trzy miesiące trwały intensywne przygotowania do wyjazdu do Dubaju. Wszystko trzeba było precyzyjnie zaplanować. Lodowisko w katowickim Spodku jest często zajęte, dlatego drużyna trenowała w Rudzie Śląskiej. Zamówili też okolicznościowe koszulki. Po krążki z nadrukiem Sokół Śląsk prezes musiał pojechać aż do Czech. Trenerem śląskiej drużyny został sztygar z kopalni Wieczorek. Przez lata stał w bramce w nikiszowieckiej drużynie juniorów Naprzodu Janów. Teraz jest trenerem i chyba najbardziej przeżywał sportowe niedociągnięcia hokejowej drużyny ze Śląska. Ale sukcesy też były: remis z Kanadą i wygrana z drużyną z Dubaju. Paweł Palenta był za granicą zaledwie kilka razy, w Niemczech i w Holandii. O Zjednoczonych Emiratach Arabskich nawet nie marzył. Drugiego dnia wysłał do żony SMS-a: „Jak tylko wrócę, zapisujemy się oboje na angielski. Przywiozę cię tu w przyszłym roku, ale musimy nauczyć się języka”.
Dubaj nikomu nie kojarzy się z hokejem. Raczej z najwyższym budynkiem, który okrzyknięty został inżynieryjnym cudem świata. Pomysł, by wybudować na środku pustyni ośmiusetmetrową wieżę - nie zważając na burze piaskowe, ruchy tektoniczne i pięćdziesięciostopniowe upały - musiał wydawać się szalony. Ktoś, kto go zrealizował, ma prawo powtarzać na plakatach reklamowych, że „nie ma rzeczy niemożliwych”. Śląscy hokeiści wjechali na Burdż Chalifa i spojrzeli na miasto budowane od 45 lat na środku pustyni. - Szesnastu członków naszej drużyny pokonało wiele przeciwieństw, by tutaj się znaleźć. Możemy powiedzieć, że wygraliśmy ten turniej 16 do 0 - podsumowuje Michał Bedlicki.
Anna Dudzińska jest dziennikarkąPolskiego RadiaKatowice, dziśczasowo mieszkającą w Dubaju. W „Dzienniku Zachodnim”i w serwisie dziennikzachodni.pl realizuje cykl „Dobrze zaprojektowane” o wartościowej architekturze, jednak - jak widać - wyszukuje też inne niezwykłe tematy związaneze Śląskiem.