Zdzisław Przełomiec: Wolałbym sądzić, że prezydent próbuje być apolityczny
Wolałbym sądzić, że prezydent próbuje być apolityczny. Jedno jest natomiast pewne - nie jest funkcjonariuszem żadnego ugrupowania politycznego - uważa Zdzisław Przełomiec, przewodniczący Rady Miejskiej Suwałk.
Jarosław Kaczyński przeczytał, że suwalscy radni podjęli uchwałę w sprawie odbieranej jako antyrządowa Karty Samorządności i tak się przestraszył, że wszystkie plany dotyczące choćby ograniczenia do dwóch liczby kadencji prezydentów, burmistrzów i wójtów pójdą teraz do kosza.
Nie sądzę.
No właśnie. To po co taką uchwałę rządząca miastem większość przyjęła?
A w jaki inny sposób możemy nasze stanowisko wyartykułować w tak ważnej kwestii? Dokonaną w 1990 r. reformę samorządową powszechnie uważa się za najbardziej udaną ze wszystkich. I teraz ktoś ma zamiar w tym zdrowo namieszać. To tak, jakby przyszedł do mnie sąsiad i chciał poprzestawiać meble zgodnie z własnym gustem. A co mu do moich mebli? Co bym zrobił? Oczywiście sąsiada pognał. Najgorsze jest to, że różnego rodzaju planów nikt z samorządami nie konsultuje. Jeśli nawet pokazuje swoje propozycje, to w ostatniej chwili - tak, by nie było czasu na ich poważną analizę. A gromada kompetencji już nam odeszła. I, prawdopodobnie, odejdzie kolejna.
Tak? A może pan wymienić choć jedną, ale nie w odniesieniu do samorządu wojewódzkiego, ale miejskiego?
Choćby wyposażenie kuratora oświaty w dodatkowe kompetencje. Bez jego zgody żadnej placówki oświaty nie zlikwidujemy. Ograniczono też uprawnienia samorządów w kontekście konkursów na dyrektorów szkół. Głośna sprawa wycinki drzew jest kolejnym przykładem. A to przecież samorządy wydają na taką wycinkę zgodę. Ludzie przychodzą do Ratusza i pytają: można wycinać, czy nie można. I dzisiaj odpowiedź na to pytanie wcale nie jest taka prosta. Byłem niedawno na spotkaniu Związku Miast Polski. Tam wiceminister infrastruktury i budownictwa otwartym tekstem powiedział, że plany zagospodarowania przestrzennego przejdą do wojewodów. Jeżeli tak się stanie, gminy stracą jedną z najważniejszych swoich kompetencji. O tym, co ma powstać na tym, czy innym suwalskim osiedlu będzie decydował wojewoda w Białymstoku. I kolejny niepokojący sygnał - wszystkie inwestycje związane ze sportem znajdą się w kompetencji ministra od tej dziedziny życia. Jeżeli na spotkaniu w Warszawie pojawili się przedstawiciele 1,6 tysiąca polskich samorządów, na 2,5 tysiąca istniejących, to chyba coś jest na rzeczy. Może i dmuchamy na zimne, ale lepsze to, niż obudzenie się pewnego dnia w zupełnie innej rzeczywistości.
Wciąż jednak nie rozumiem, dlaczego przed szereg musiały wyjść Suwałki. Bo jakoś inne samorządy z podobnymi uchwałami się nie wyrywają.
Zarówno w kraju, jak w naszym regionie stanowiska popierającą Kartę Samorządności były uchwalane. Choćby w niedalekim Puńsku.
I pewnie żadnej polityki w tym nie ma? Wyczytałem po ostatnim spotkaniu niezadowolonych gmin w Białymstoku, że opowiedzieliśmy się tam m.in. „przeciw centralizacji i upartyjnieniu samorządów”. A jakoś obecność posła PSL, siedzącego w pierwszym rzędzie, wam nie przeszkadzała. To nie polityka?
Fakt, poseł był.
No to jak z tą rzekomą apolitycznością protestu? Tym bardziej, że i pan, i inni radni z tego samego komitetu - Zbigniew De Mezer czy Stanisław Kulikowski, zdobywaliście niegdyś mandaty z listy SLD. To wystarczy zmienić nazwę na „Łączą nas Suwałki” i człowiek jest apolityczny?
Mogę powiedzieć za siebie. Nie funkcjonuję w żadnych partyjnych strukturach już kupę lat. A w 2002 r. startowałem z SLD jako działacz OPZZ.
W tamtych czasach pewna partia też postulowała ograniczenie liczby kadencji prezydentów i wójtów. Pamięta pan jaka?
No tak - SLD. Jak widać, punkty widzenia się zmieniają.
O tym, że trzeba samorządy chronić przed polityką dużo mówi prezydent Suwałk - ten sam, który oficjalnie popierał kandydatkę PO w wyborach sejmowych. To on wtedy polityki nie uprawiał?
Dobre pytanie. Wolałbym sądzić, że prezydent próbuje być apolityczny. Jedno jest natomiast pewne - nie jest funkcjonariuszem żadnego ugrupowania politycznego.
Kiedy wsłuchuję się w niektóre wystąpienia przeciwników rządowych planów, to mam, niestety, nieodparte wrażenia, że tak naprawdę chodzi o tę dwukadencyjność, czyli, jak powiedział suwalski radny PiS Grzegorz Gorlo, o obronę koryta.
W Karcie Samorządności nie ma o tym ani słowa, no może za wyjątkiem ogólnego zapisu o ograniczeniu biernego prawa wyborczego. Nie sądzę więc, by była to najważniejsza kwestia. Zadajmy sobie jednak pytanie, czy te ograniczenia są potrzebne? Czy wyborcy nie potrafią sami zdecydować? Gdyby jeszcze ta zasada miała obowiązywać od następnej kadencji, to można by dyskutować. Ale tu chce się zdecydować za wyborców i pozbawić ich możliwości zagłosowania na sprawdzonego prezydenta czy burmistrza, który jednak dwie kadencje już rządzi. Tylko w trzech krajach europejskich - we Włoszech, w Portugalii i na Węgrzech takie ograniczenia obowiązują. Ale kadencje są tam dłuższe.
Nie sądzi pan jednak, że szczególnie niektóre gminy wiejskie, rządzone od wielu lat przez te same osoby, stały się takimi swoistymi księstewkami, w których od wójta niemal wszystko zależy i ludzie boją się nawet przeciwko niemu kandydować?
Nie wykluczam, że takie sytuacje mogą mieć miejsce, ale lepiej byłoby porozmawiać na konkretnym przykładzie. Na temat samorządów pada bowiem wiele nieprawdziwych opinii - że źle działają, że funkcjonują tam kliki. To nas po prostu obraża. Ministerstwo Sprawiedliwości sprawdzało niedawno, ile polskich samorządach objętych jest jakimś prokuratorskim postępowaniem. I co się okazało? Jeden!
Wrócę jednak do początku naszej rozmowy. Wciąż uważam, że mieszkańcy Suwałk nic na waszej uchwale nie zyskają, a mogą tylko stracić. I za poprzednich rządów się bowiem zdarzało, że niechętne im samorządy były pozbawiane środków pod byle pretekstem. Taki zawsze może się znaleźć. A my staramy się przecież o dofinansowanie i budowy hali sportowej, i uwzględnienie Suwałk w programie Mieszkanie Plus, i pewnie o parę innych rzeczy.
Nie chce mi się wierzyć, że ktoś coś takiego zrobiłby z czystej zemsty. Wcześniej suwalscy radni też przyjmowali różne stanowiska, jak choćby w sprawie połączenia PKS-ów działających w województwie podlaskim, naszej obwodnicy miasta czy drogi do Białegostoku przez Knyszyn i nic się nie zadziało, nikt szabelką nie wymachiwał. Proszę również pamiętać, że my nie wystąpiliśmy z totalną krytykę i nikogo nie obraziliśmy. Karta Samorządności jest wołaniem o to, żeby się zatrzymać, zastanowić i przede wszystkim zacząć ze sobą rozmawiać.
Karta Samorządności
Wymyślono ją w Związku Miast Polskich, któremu PiS zarzuca upolitycznienie działań. W Karcie mowa jest m.in. o odbieraniu samorządom kompetencji. Suwalscy radni ten dokument poparli. „Za” byli radni z ugrupowania prezydenta „Łączą nas Suwałki”, Bloku Samorządowego, PO i SLD, „przeciw” - PiS. Jednocześnie prezydent Czesław Renkiewicz stał się jednym ze współorganizatorów Podlaskiego Samorządowego Komitetu Protestacyjnego, powołanego w ubiegłym tygodniu w Białymstoku.