Zdobyli złoty medal w legendarnym rajdzie
Łodzianin Wojtek Antoniuk ma powody do satysfakcji.
- Zdobyliśmy złoto, co nie udało się dotychczas żadnej ekipie z Polski. Ktoś napisał, że zwycięstwo w rajdzie Ładoga to Mont Everest off roadu i tak moim zdaniem jest - mówi Wojtek Antoniuk.
XXI edycja rajdu odbyła się w dniach 26 maja - 3 czerwca. Brała w niej udział tylko jedna ekpia z Europy centralnej: Wojtek Antoniuk (kierowca) i Arek Najder (pilot). Polacy poruszali się amfibią 750 HDI. Wspierało ich pięć osób (tłumacz, lekarka oraz serwisanci, wśród których był najmłodszy uczestnik rajdu, 11-letni Krzysztof Antoniuk, syn pana Wojtka). W osiem dni przejechali 1650 km po rosyjskich bezdrożach. O skali trudności niech świadczy fakt, że jednego z odcinków na jakie podzielony był rajd, nie ukończyło aż 70 procent startujących załóg. Po przejechaniu każdego pojazdy wymagały naprawy.
- Jeziora morenowe, łagry, skały. Zdarzało się, że quady tonęły, a auta stawały w pionie - opowiada Wojtek Antoniuk. - Mnie w takiej sytuacji utratował refleks pilota. Gdyby nie on sprasowałoby mnie 800-kilogramowy ciężar. Innym razem pękł nam wąż paliwowy. Jechaliśmy oblani benzyną, bo szkoda nam było każdej sekundy na przebieranie. Pilot wypadał z amfibii nie raz i nie dwa. Gdyby nie kask ze szczęką, to wróciłby do domu bez zębów - opowiada dalej Antoniuk. - Konkurencja była tak ostra, że na 11-godzinnej trasie nasz czas różnił się od czasu ekipy z Finlandii tylko o 2 minuty.
Wypadków było dużo, ale na szczęście bez tych najtragiczniejszych. Jeden z Finów, który w ubiegłorocznej edycji rajdu z kraksy wyszedł ze zmiażdżoną nogą, w tym ponownie wystartował. Dumnie prezentował dzieło lekarzy, którzy zniszczony fragment kości zastąpili mu sztuczną.
Przygotowania do rajdu trwały pół roku.
Każdy uczestnik polskiego teamu miał do użytku telefon satelitarny.