Zdobienie jaj to prawdziwie męska sprawa [WIDEO]
Joachim Orłowski to ekspert od kroszonek. Od około 12 lat robi je na konkurs Muzeum Górnośląskiego. W tym roku zdobył 3 nagrody i wyróżnienie. Należy do międzynarodowych grup w internecie - pasjonatów zdobienia jajek. Często wymieniają się informacjami i pomysłami na techniki.
Myślicie, że zdobienie jajek, to „zabawa” starszych pań, albo dzieci? Jesteście w błędzie. Prawdziwe kroszonki to męska sprawa, związana z umiejętnością posługiwania się narzędziami, cierpliwością, precyzyjnym rysunkiem i...delikatnością.
Kiedy Joachim Orłowski zabiera się za przygotowanie jajek na konkurs, jego syn mówi: „Mamo, idą święta, tata zaczyna robić kroszonki”. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ma na myśli święta... Bożego Narodzenia. Bo wtedy właśnie, w grudniu, kiedy wszyscy zdobią choinkę, pan Joachim pracuje nad zestawem wielkanocnych kroszonek. Specjalizuje się w tzw. ażurkowych, czyli z wycinanymi i grawerowanymi wzorami. Ale w tym roku przygotował także robione innymi technikami.
Ma 59 lat (jutro obchodzi urodziny!). Od urodzenia mieszka w bytomskiej dzielnicy Rozbark. Z zawodu elektromechanik, 25 lat pracował pod ziemią, w rozbarskiej kopalni. Dzisiaj na emeryturze. Od przeszło 12 lat bierze udział w regionalnym konkursie „Górnośląskie kroszonki”.
- Wszystko zaczęło się jeszcze w dzieciństwie. Mieliśmy taki zwyczaj, że każdy z członków rodziny musiał przygotować jedną kroszonkę do wielkanocnego koszyka. My, jako dzieci, dostawaliśmy kredki i zdobiliśmy jajka. Ale w najpiękniejszych kroszonkach celowali w mojej rodzinie mężczyźni. Te, które wzbudzały mój największy podziw robił mój wujek. Żyletką oprawioną w plastik. Razem z kuzynem byliśmy przekonani, że tajemnica tkwi właśnie w tej żyletce i prosiliśmy dorosłych, aby też nam pozwolili jej użyć. Ale nie chcieli - śmieje się pan Joachim. Kiedy byli już dorośli i dorwali się do „tajemniczej żyletki” przeżyli wielkie rozczarowanie. Bo ich kroszonki nadal nie przypominały tych zrobionych przez wujka. - Potrafił „wydrapać” pejzaże, albo wzory geometryczne. Właśnie te wzory najbardziej mi się podobały i tak zostało do dzisiaj - opowiada pan Joachim. Swoją pasją zaraził dzieci. A ogłoszenie o konkursie znalazła córka i to ona go namówiła do udziału. Debiut i od razu trzecia nagroda. I tak trwa do dziś. Trudno zliczyć, ile ma nagród na koncie. Jego ażurowe jaja trafiły już nawet do zagranicznych kolekcji. Rozety, bytomski herb, polskie godło. Wzorów mu nie brakuje. Co roku robi coś innego. - Najbardziej lubię chyba jednak rozety, a inspiracja są witraże w kościołach, które zwiedzamy z żoną podróżując - mówi.
Jak zrobić ażurową kroszonkę? Przede wszystkim przygotujcie się, że wykonanie może potrwać nawet 30 godzin. Pan Joachim kupuje najczęściej gęsie wydmuszki. Za pomocą strzykawki napełnionej „bielinkiem” (preparat z chlorem) usuwa wewnętrzną błonę. Trwa to ok.15 minut. Następnie wylewa chlor i płucze trzy razy. Potem prześwietla żarówką. Jeśli jajo ma przebarwienia, to się... nie nadaje. Jeśli jest jednorodne, można zabrać się do pracy. - Suszę jajo suszarką i nanoszę ołówkiem wzór. Nie na całym, bo by się wytarło w czasie całej pracy. Następnie nakłuwam jajo frezem-kulką, żeby zrobić otworek. Potem zmieniam frez na długi, cienki w kształcie stożka i wycinam - śmieje się pan Joachim. Inna technika? Trawione octem. - Kupuję na targu brązowe jajo. Musi być czyste, umyte, suche. Nanoszę woskowy wzór kistką (specjalny pisak do pisanek) i zanurzam na chwilę do octu. Wyciągam, przecieram gąbką, żeby było troszkę jaśniejsze. Na tym jaśniejszym miejscu znowu wzór woskiem i ponownie do octu. Tak kilka razy, aż będzie białe. Potem zanurzam jeszcze do octu na 30 minut, ale trzeba co chwilę wyciągać, pilnując, żeby pęcherzyki się nie osadzały na ściankach. Jak wzór „wgryzł” się już na połowę grubości ścianki jaja, wyciągam, suszę, zdejmuję wosk. I do koszyczka.