Zdarzenie na Karmelickiej
Szanowni Państwo, opowiem historię, która mnie bardzo zasmuciła, a kilkanaście osób mocno zdenerwowała.
Wyobraźcie sobie Państwo, że przedarłszy się przez wertepy, kamienie, piach na ulicy Bronowickiej, z trudem dobrnęliście na przystanek autobusowy. Cierpliwie odczekaliście kilka czy czasem kilkanaście minut i wsiedliście do autobusu, aby dotrzeć do Bagateli. Wraz z Wami jadą też osoby z walizkami, co oznacza, że przesiądą się, aby dostać się na dworzec, jedzie też młoda mama z dzieckiem w wózku.
Autobus jedzie długo - po drodze trafia na korki, oczekuje na światłach, ale tak jest zawsze, więc macie to wliczone w czas dojazdu. Mijacie przedostatni przystanek „Biskupia”, jedziecie ulica Garbarską, z której przy kościele karmelitów autobus ma skręcić w lewo, w ulicę Karmelicką. A więc za chwilkę koniec podróży, zdążycie na spotkania, do lekarza czy do pociągu.
Ale nagle….nic z tego! Długi, przegubowy autobus nie jest w stanie wykonać skrętu, gdyż na samym rogu ulicy stoi nieprawidłowo zaparkowany spory osobowy bus. Oczywiście, na zakazie, mocno wystając na jezdnię i blokując przejazd.
Kierowca autobusu trąbi. Bezskutecznie. Z tyłu nadjeżdżają auta, a po paru minutach kolejny autobus, który również tkwi teraz w miejscu. Przechodnie próbują pomóc interweniując u pasażerów spokojnie siedzących w busie. Okazuje się, że są to jacyś goście z zagranicy, którzy nie reagują, a wręcz… bawią się świetnie obserwując to zamieszanie. Śmieją się pokazując palcami ludzi uwięzionych w autobusie i niecierpliwiących się.
A więc nie zdążysz na spotkanie, pociąg może ci uciec, ale jakaż to fajna zabawa dla innych! Patrząc na to nie mogłam uwierzyć, że tak bezduszni, pozbawieni empatii i po prostu głupi mogą być ludzie, pozornie kulturalni, bo przecież nie był to bus z kibolami.
Ale pointę dopisał po kilkunastu minutach powrót kierowcy. Okazało się, że jest to Polak (auto było na rejestracji krakowskiej - numery mam spisane), który przewozi zagranicznych turystów. Kiedy ktoś z przechodniów podszedł do niego i grzecznie spytał, czy zdaje sobie sprawę, że lekceważeniem przepisów doprowadził bardzo wielu ludzi do zdenerwowania, dyskomfortu, do sytuacji stresowych, a może nawet spowodował poważniejsze problemy, wówczas on bez słowa spojrzał z pogardą na tego pana, odwrócił się i… zaczął zaśmiewać się razem ze swoimi pasażerami.
No i jak zareagować na takie zachowanie? Czy jakakolwiek reakcja jest w stanie zmienić tak niemyślących ludzi? A w rezultacie rodzi się agresja.