Zdaniem Czytelników: Służba zdrowia nasza (nie)kochana
Ilona Burkowska, dziennikarka „GL” opisała, jak to usiłowała zapisać się do lekarza. Do endokrynologa w Gorzowie - na grudzień 2016. Tak samo do chirurga naczyniowego. Okulista przyjąłby ją w kwietniu, a kardiolog w maju. Słowem... pół roku w kolejce. („Do lekarza? W 2017 roku...”, „GL” z 27.11 br.). Oto Państwa komentarze do tego tekstu.
Mam 74 lata. Po anginie, która niedawno przeszedłem, mam problem z okiem. Próbowałem zarejestrować się z w jednej z gorzowskich przychodni. Wizytę mam na kwiecień przyszłego roku. A ja nie mogę tyle czekać. W moim wieku przecież w każdej chwili może mi się coś stać. Mogę zachorować albo - co nie daj Boże - stan mojego wzroku jeszcze bardziej może się pogorszyć. I co mam teraz zrobić? Wydaje mi się, że NFZ widzi to tak: niech sobie ludzie czekają, a w międzyczasie może i się ktoś wykruszy... No tak, taka jest prawda. Pół roku w kolejce na wizytę kto może poczekać? Chyba tylko zdrowy! Dlatego nerwy mnie szarpią, jak słyszę, że PiS kolejny raz mówi o katastrofie smoleńskiej i o tym, że trzeba zbadać jej przyczyny. Dla kogo to takie ważne? Chyba dla posłów. Bo dla mnie na przykład bardziej potrzebna jest wizyta u lekarza nie za pół roku, tylko za kilka dni. I na to wolałbym, by rząd przeznaczał większe pieniądze.
Gorzowianin
Wypadek
Złamałem rękę
Wypadek, nie choruję.
Wróciłem bez gipsu -
Chirurg jutro przyjmuje.
Wróciłem za dwa miesiące
Tu się zrobić nic nie da.
Przyjdź pan jutro
Będzie ortopeda...
Złośliwy wierszyk
ja napisałem
I do każdego specjalisty
miesiące czekałem.
I po pół roku
ręka gipsem nietknięta
sama się zrosła...
Ale jak zrośnięta?
PS. Czeka mnie operacja...
Tak sobie pyskiem nagrabiłem,
że na Wrocławskiej
kwaterę zamówiłem.
Tadeusz Minkiewicz-Tam