Zbrodnia katyńska. Osiemdziesiąt trzy lata temu rozstrzelano elitę polskiego narodu
Trzeciego kwietnia 1940 roku funkcjonariusze Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych ZSRR, czyli NKWD, przystąpili do realizacji wydanego miesiąc wcześniej wyroku na Polakach, przetrzymywanych w obozach jenieckich i więzieniach. Do 16 maja zamordowali blisko 22 tysiące jeńców i więźniów. Mimo, że znamy najważniejsze informacje o zbrodni katyńskiej, to do dziś nie została ona dokładnie wyjaśniona, a część rosyjskiej opinii publicznej nadal wierzy, że bezbronnych jeńców rozstrzelali Niemcy, a nie Rosjanie…
Początków tej zbrodni trzeba szukać jeszcze przed wybuchem wojny. 23 sierpnia 1939 roku został podpisany pakt Ribbentrop – Mołotow, który obok formalnej postaci międzynarodowej umowy paktu o nieagresji miał tajny protokół dodatkowy – w nim oba państwa umawiały się co do rozbioru ziem polskich. Niedługo później, 17 września 1939 roku, Rosjanie wykorzystali fakt, że armia polska toczyła boje z nacierającymi wojskami niemieckimi - zaatakowali polskie posterunki graniczne i wkroczyli na terytorium Polski. W agresji wzięło udział około 620 tysięcy czerwonoarmistów. Wzięto do niewoli około 250 tys. żołnierzy polskich, w tym około 18 tys. oficerów, zdezorientowanych z powodu początkowych rozkazów zabraniających walk z Rosjanami, oszukanych w czasie negocjacji o poddanie poszczególnych garnizonów, czy zatrzymanych w ośrodkach zapasowych, formujących dopiero oddziały rezerwowe.
-
Jeńcy – oficerowie i żołnierze regularnych oddziałów, żandarmerii i Korpusu Ochrony Pogranicza - w przeważającej większości dostali się w ręce Rosjan na polu walki
– mówi historyk, dr. Michał Krzyżaniak, dyrektor Muzeum Powstańców Wielkopolskich. - Po zajęciu terenu przez Armię Czerwoną, NKWD aresztowało policjantów, strażników więziennych, a realizując polecenie Ławrentija Berii, ludowego komisarza spraw wewnętrznych ZSRR z 15 września – także przedstawicieli administracji państwowej, wymiaru sprawiedliwości, czy duchowieństwa. To była dosłownie elita polskiego społeczeństwa. Tych ludzi kierowano do utworzonych już 19 września punktów zbiorczych i obozów rozdzielczych, a następnie do obozów jenieckich w Ostaszkowie, Juchowie, Kozielsku, Butylu, Kozielszczynie, Starobielsku, Juży i Orankach. Biuro Polityczne rosyjskiej partii na tym nie poprzestało i 2 października podjęło decyzję o utworzeniu obozów specjalnych dla polskich oficerów, innych wojskowych, policjantów i wysokich urzędników państwowych.
Czytaj też: „Iskra Pamięci”. Orzeł ułożony ze zniczy za ofiary Katynia pojawi się w Warszawie i Zamościu
W obozie w Kozielsku według danych z 1 kwietnia 1940 roku przetrzymywano 4594 jeńców, w Starobielsku przebywało 3893 jeńców, w tym ośmiu generałów i 55 pułkowników, a w Ostaszkowie, gdzie trzymano oficerów Wojska Polskiego, policjantów, żandarmów, pracowników sprawiedliwości i wywiadu, w ewidencji obozu było 6364 jeńców i więźniów. Ponadto w więzieniach na terenie Ukrainy i Białorusi przebywało co najmniej ponad siedem tysięcy osób.
Jeszcze na jesieni 1939 roku Rosjanie zwolnili większość wziętych do niewoli szeregowców Wojska Polskiego, w tym wszystkich Ukraińców i Białorusinów. Część Polaków – ponad pięćdziesiąt tysięcy ludzi – pozostało jednak w niewoli i trafili oni do obozów pracy utworzonych na zajętych terenach polskich. Rosjanie nie uznawali ich za jeńców, formalnie nazywając internowanymi, ale jednocześnie traktowali jako więźniów, zmuszając do pracy, np. do budowy dróg i lotnisk. Część z nich później została zwolniona, część trafiła do armii Andersa, a część – pozostała w obozach NKWD.
Zobacz też: To ja odkryłem groby w Katyniu
Przetrzymywani w obozach oficerowie i policjanci mogli pisać listy do rodzin i otrzymywać zwrotne informacje – po jednym wysyłanym i odbieranym na miesiąc. Jednak zgodę na to administracja obozów nie wprowadziła z troski o samopoczucie jeńców, lecz w celu ustalenia adresów ich rodzin. Dlatego w ślad za korespondencją do drzwi domów pukali funkcjonariusze NKWD, a terenie zajętym przez Niemców – tajnej policji państwowej – Gestapo, a ich efektem były deportacje rodzin, lub kierowanie ich do obozów koncentracyjnych.
Decyzja o losie jeńców i więźniów rosyjskich obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie, a także przetrzymywanych w więzieniach na terenie Ukrainy i Białorusi zapadła 5 marca 1940 roku – wówczas Biuro Polityczne Wszechrosyjskiej Komunistycznej Partii wydało wyrok na 22 tysiące oficerów Wojska Polskiego, policjantów Policji Państwowej, pracowników wymiaru sprawiedliwości, aparatu administracyjnego, ziemian i księży.
25 maja 1940 roku kapitan NKWD Rumiancew – albo Rumin, z Zarządu NKWD Obwodu Smoleńskiego złożył swoim przełożonym raport. Napisał w nim: „w okresie od kwietnia 1940 do maja 1940 roku, zgodnie z dyrektywą Zarządu NKWD i rozkazami wykonawczymi na terenie Smoleńskiego Zarządu NKWD wykonano postanowienia wykonawcze wobec jeńców wojennych zdrajców ZSRR, oficerów i wysoko postawionych urzędników byłego państwa polskiego. Jeńców dowożono eszelonami z miejsc izolacji – Ostaszków, Starobielsk – i Kozielsk. Eszelon nie mógł przekroczyć 200 – 250 jeńców. Według komendantów obozów odosobnienia jeńców poinformowano o powrocie na zachód, to jest na tereny Rzeszy Niemieckiej. Wykonanie orzeczonych wyroków śmierci przebiegało sprawnie”.
Ten raport, który został skopiowany przez polskie podziemie i dostarczony do Władysława Sikorskiego, jest dziś jednym z dokumentów, który zadają kłam twierdzeniom, jakoby mordu na polskich oficerach, policjantach, sędziach i księżach dokonali Niemcy...
[polecane]19769865,19647757,5054425,19788707,19731875,7609129;1;Sprawdź też:[/polecane]