Zborowo: Dlaczego psycholog nie odkrył molestowania? [ROZMOWA]
Rozmowa z prof. dr hab. Marią Beisert, psychologiem i seksuologiem o ofiarach molestowania seksualnego oraz opisanej przez „Głos” historii Mikołaja, wykorzystanego przez ojca i jego znajomych.
Czy to, że chłopiec w wieku 6 lat miał wybuchy agresji i nie trzymał kału, a w wieku 8 lat symulował stosunki seksualne z innymi dziećmi świadczyło, iż mógł paść ofiarą pedofilii?
Nie ma czegoś takiego, jak syndrom dziecka wykorzystanego seksualnie. To oznacza, że nie ma również stałych objawów, które muszą się pojawić, aby rozpoznać wykorzystanie. Objawy zmieniają się w zależności od wieku i surowości działania. W opisanym przypadku pojawiały się specyficzne grupy objawów, które mogły wskazywać, że wykorzystanie miało miejsce. To m.in. objawy somatyczne związane z nietrzymaniem kału, tzw. pobrudzaniem, co wskazywało, że mogły się pojawić manipulacje związane z odbytem i narządami płciowymi chłopca. Również pojawienie się zachowań seksualnych – i to takich, które nie są odpowiednie do fazy dziecka – powinno być ostrzeżeniem. U chłopca objawy występowały i zmieniały w czasie. Prawdopodobieństwo, że doświadczył wykorzystania, rosło.
Podczas postępowania w sądzie i prokuraturze tego nie dostrzeżono. Dlaczego?
Dziecko było badane przez psychologa i psychiatrę. Żadna z tych osób mogła nie mieć specjalistycznego przygotowania do diagnozowania dzieci wykorzystywanych seksualnie. Jeśli mamy do czynienia z podejrzeniem o wykorzystanie seksualne, powinna zostać powołana osoba, która ma wykształcenie i psychologiczne i seksuologiczne. Ze strony organów ścigania nietrafne było powoływanie osób, które nie były psychologami-seksuologami. Są okresy tzw. fluktuacji objawów – w pewnym czasie występuje ich nasilenie, w innym nie występują wcale. Dziecko mogło być badane w okresie, gdy były one większe lub mniejsze. Mogło też nie chcieć w momencie diagnozy opowiadać o swoich doświadczeniach, nie dlatego, że ich nie było, ale dlatego, że nie jest na to wtedy gotowe.
Zobacz też: Zborowo: Sprawą pedofilów zajmie się Ministerstwo Sprawiedliwości
Chłopiec milczał. Próbował chronić swojego oprawcę?
To typowa sytuacja dla wykorzystań kazirodczych. Sprawca występuje bowiem w dwóch rolach: ojca i opiekuna, który paradoksalnie daje poczucie bezpieczeństwa oraz sprawcy, który krzywdzi. Dziecko zdaje sobie sprawę, że samo nie przeżyje i jest zależne od ojca, a gdy będzie nielojalne wobec sprawcy, może się to dla niego źle skończyć. To również powinno zaalarmować osoby pracujące z dzieckiem.
Co dzieje się z psychiką ofiary molestowania seksualnego?
W sytuacjach szczególnie dramatycznych – a nie wszystkie wykorzystania takie są – ofiara narażona jest na cztery rodzaje przeżyć. To m.in. urazogenna seksualizacja. Ofiara zaczyna przejawiać nadmierne zainteresowanie seksualnością, niedostosowane do wieku, w jakim jest. Drugi rodzaj przeżyć to tzw. stygmatyzacja. Przez to, że o jej sprawie się mówi, chodzi z etykietką ofiary. To powoduje, że jest gorzej traktowana przez innych lub po prostu traktowana w inny sposób. Pojawia się także brak zaufania do dorosłych, bo to dorośli skrzywdzili. To sprawia, że dziecko nikomu nie wierzy. Kolejne doświadczenie negatywne - to bezsilność. Ofiara jest przekonana, że nie może nic zrobić, rośnie u niej poczucie, że nie ma na nic wpływu i nikt jej nie pomoże. Wówczas dziecko zamyka się w sobie i nie umie ułożyć kontaktów z otoczeniem. Do szczególnie trudnych sytuacji należą te, gdy sprawcą jest osoba najbliższa, po drugie – gdy nie działa sama, a po trzecie – gdy wykorzystuje dziecko długotrwale i okrutnie.
Zobacz też: Ojciec pedofil zabijał w nim dziecko. Dla sądu i prokuratury było to "złe wychowanie"
Czy dzieci kiedykolwiek z tego wychodzą?
Nadzieja jest zawsze, a rośnie wraz z dobrze świadczoną pomocą. Obecność dobrego, życzliwego opiekuna - choć to podstawa - nie wystarczy. Potrzebna jest opieka doświadczonego terapeuty, który ma odpowiednie przygotowanie seksuologiczne i jest świadom, że terapia będzie długotrwała, dająca powolne efekty.