Zbigniew Wodecki? Taka przygarbiona postać z lwią grzywą
Zawsze na wyciągniecie ręki, a jednocześnie unoszący się kilka centymetrów nad ziemią.
Wybitny, fantastyczny, wszechstronnie utalentowany. Ciepły, dobry, pomocny. Towarzyski, gawędziarz, anegdociarz. - Zbyszek zbierał wszystkie dobre historie i woził je ze sobą w swoim samochodzie, który co rusz gdzieś rysował, gdzieś go obijał - wspomina artysta Grzegorz Turnau. - Baliśmy się, że jeśli odejdzie, to właśnie w ten sposób, że po prostu będzie miał wypadek. Nie, że zabierze go chore ciało.
Na wakacjach w Świnoujściu
„Zacząłem od Bacha, bo w młodości powiedziano mi, że u progu kariery najlepiej związać się z artystą o znanym nazwisku” - żartował Wodecki w 2013 na scenie Teatru im. Słowackiego. Bach rozbrzmiewał w rodzinnym domu, tam każdy grał albo śpiewał. Mama - sopran koloraturowy, ojciec - pierwszy trębacz, siostra - wiolonczelistka, on - skrzypek.
- Zbyszek miał muzykę w genach. Tak bardzo imponował mi jako postać na scenie w czasie koncertów Ewy Demarczyk, że byłam na niego trochę zła, kiedy zaczął śpiewać popularne utwory - wspomina Magda Umer. - Tekst do pierwszej piosenki napisał mu Wojtek Mann… Chyba obydwaj chcieli zarobić na życie. Zagrał ją w jakiejś knajpce w Świnoujściu i sam był zaskoczony popularnością, jaką natychmiast zdobył. I nigdy jej nie stracił, miał coraz lepsze piosenki i był uwielbiany.
Wielcy artyści mają to do siebie
Jan Kanty Pawluśkiewicz mówi, że od kilku dni chodzi mu po głowie „Z Tobą chcę oglądać świat”. Wodecki tego świata zwiedził sporo. Jednego dnia potrafił przejechać samochodem na koncert połowę Polski. Kiedyś w wywiadzie przyznał się, że z pospiechu sam sobie odwołał koncert. Zadzwonili organizatorzy, a on mówi, że nie zagra, bo ma w tym czasie inny występ. Chodziło o tę samą imprezę.
-Cały czas był w pracy, zawsze absolutnie przygotowany, graliśmy razem kilka koncertów i nigdy nie widziałem po nim żadnej rozterki - wspomina kompozytor. - Wielcy artyści mają to do siebie, że prezentują solowe, arcytrudne partie tak, jakby było to banalnie łatwe. A do tego on błyskawicznie i sprawnie przechodził od poważnej do rozrywkowej estetyki.
„Rozrywkowa estetyka” złożyła się na siedem studyjnych albumów i trzy płyty w wyborem największych przebojów. Polacy wybierali je na ścieżki dźwiękowe do ważnych momentów życia: „Oczarowanie” na pierwszy taniec, „Chałupy welcome to” na wakacyjną trasę, „Lubię wracać tam, gdzie byłem” na dziesięciolecie matury i „Zacznij od Bacha” niezależnie od okazji -zawsze kiedy człowiek czuł się źle. Nagradzano go przez całe życie: w Opolu otrzymał nagrody m.in. za debiut i premierę, w Sopocie Nagrodę Dziennikarzy, w 2011 minister kultury odznaczył go Srebrnym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. Ostatnią statuetkę otrzymał w ubiegłym roku - Fryderyka za album nagrany z Mitch&Mitch, który przypomniał młodym, że Wodecki to nie tylko „ten pan od pszczółki Mai”.
Maja za schabowego
W wywiadach wspominał, że wcale nie chciał być „panem od Mai”. Że kiedy przyniesiono mu kasetę z piosenką śpiewaną w oryginale przez Karela Gotta, powiedział że nie nagra, bo Gott jest tenorem, a on barytonem. Ale dziewczyna, odpowiedzialna za projekt była uparta, zamówiła mu schabowego z ziemniakami, zapłaciła i już nie wypadało odmówić. Nagrał. Nie wiedział nawet, że dobranocka miała mieć 116 odcinków, myślał że będą cztery.
Z ludźmi ale osobno
- Wodecki jest dla mnie taką postacią, która zeszła z ekranu telewizora w moją rzeczywistość - mówi Grzegorz Turnau. - Był złożony z tego co biologiczne - zawsze na wyciągniecie ręki, a jednocześnie unoszący się kilka centymetrów nad ziemią. Zagraliśmy razem blisko sto koncertów, ale kiedy o nim myślę nie słyszę muzyki tylko widzę obraz. Szedłem kiedyś z placu Mariackiego na Bracką, skracając sobie drogę przez Rynek. I zobaczyłem Zbyszka jak stał w tłumie gołębi. Ta postać, tak dosadna, lekko przygarbiona, z lwią grzywą. Nie podszedłem do niego, bo był jak zawsze - niby z ludźmi, a jednak osobno. W jego tle był Kraków, który tak kochał. Doskonale wpisywał się w pejzaż, z którego teraz zniknął.
Mówimy po krakosku (odc. 5). "Borówka czy jagoda?"
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, NaszeMiasto