Jednym z głównych gości XV Gali Podkarpacka Nike był Zbigniew Boniek, prezes PZPN. Jak zwykle nie brakowało z jego strony trafionych żartów.
Już podczas pierwszego wejścia na scenę przypomniał, że poprzednio na gali Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej był cztery lata temu i od tego czasu wiele się zmieniło, choćby prowadzący (kiedyś rolę konferansjera pełnił wszechobecny Kazimierz Greń). Przy nominacji dla sponsorów roku dodał.
– Mam nadzieję, że nie zostanie nim mój kontrkandydat do roli prezesa PZPN – pijąc do Józefa Wojciechowskiego, który startował do wyborów z poparciem Stali Rzeszów, a jej prezes Jacek Szczepaniak siedział w piątek w jednym z pierwszych stolików od sceny.
Gdy organizatorzy przypominali wzruszające momenty z finału Pucharu Tymbarku, gdzie AP Stalowa Wola przegrała finał przez jednego przestrzelonego karnego, pojawiła się wzruszająca scena, gdy Boniek pociesza pechowego strzelca, 10-letniego Mateusza Maślacha. Organizatorzy gali zaprosili chłopca na scenę, a schodząc z niej, aż musiał korzystać z pomocy taty, by zabrać wszystkie prezenty, w tym koszulkę reprezentacji z numerem 9 i... swoim nazwiskiem.
Fajna wyszła ta historia z Mateuszem, taka chwytająca za serce...
W piłce są też takie momenty i nie było to absolutnie reżyserowane. Gdy w maju rozgrywane były finały Tymbarku na Stadionie Narodowym to jestem człowiekiem, który lubi to oglądać, widziałem każdy mecz tych dzieciaków. Uderzyło mnie zachowanie Mateusza po tym przestrzelonym karnym, bo widać było, że jest mu bardzo przykro. A kto, jak nie prezes, miał go pocieszyć. Właśnie w ten sposób się zaprzyjaźniliśmy.
Lubi pan takie gale?
Przychodzi taki dzień, że trzeba komuś za coś podziękować i to był taki dzień podkarpackiej piłki. Ale jak to się mówi od jutra do roboty, bo za rok kolejna gala.
Będziemy trzymać pana za słowo, że wkrótce zagra u nas młodzieżówka, a kiedyś może nawet pierwsza reprezentacja.
Ja nie miał bym nic przeciwko temu, żeby nawet pierwsza kadra tu zagrała, ale dziś jest to absolutnie niemożliwe, bo potrzebny jest do tego stadion na co najmniej 35 tysięcy widzów, a na razie chyba się na to nie zanosi. I mam prośbę, bardziej niż o przyjazd reprezentacji walczcie o to, by wasza drużyna weszła do ekstraklasy albo chociaż dwie-trzy grały w 1 lidze, bo to powoduje rywalizację, a rywalizacja podnosi poziom.
Na scenie wspominał pan też Arłamów.
Przygotowywaliśmy się tam do Euro i Podkarpacie ma swój udział w tym sukcesie, bo stworzyło podwaliny pod to, co się działo we Francji. Wszyscy byliśmy szalenie zadowoleni, z gościnności, a jednocześnie z zawodowstwa całej obsługi. Nawet wielu kibiców przyjeżdżających na niemal każdy trening nas nie niepokoili, bo fani nigdy nam nie przeszkadzają.
Mówi się, że w Arłamowie ma się wiosną przygotowywać nasza kadra U21 do swojego turnieju...
Proszę pana, wiele rzeczy się mówi, i po cichu i głośno, ale dopiero gdy to będzie pewne, to wtedy możemy porozmawiać.
W pana kontekście mówi się coraz więcej o starcie w wyborach do komitetu wykonawczego UEFA.
5 kwietnia będą te wybory. Jest 14 kandydatów, osiem miejsc do obsadzenie i specjalnie się tym nie stresuję, będzie jeszcze na to czas.
Pana kolega z boiska, z Juventusu, Michale Platini, był niedawno prezydentem UEFA, Nie myśli pan o tym?
Absolutnie nie, to nie dla mnie. Nie chcę takiej funkcji, wystarczy mi, że prowadzę PZPN.
Były prezes PZPN Grzegorz Lato, pana kolega z boiska, wybudował koło Krasiczyna piękną posiadłość. Zaprosił już pana?
Widujemy się dość często, myślałem też, że zastanę go dziś w Łańcucie, ale może umówimy się wkrótce na ryby, jak mnie zaprosi do siebie.
Zarówno pan jak i Mieczysław Golba, podkreślacie dobrą współpracę regionalnego związku z centralą. Nie tęskni pan czasami za Kazimierzem Greniem, który wprowadzał więcej kolorytu?
Nie, absolutnie nie (śmiech). Zresztą nie chciałbym tutaj dotykać strun polemicznych, więc na to pytanie nie mam żadnej odpowiedzi. My współpracujemy z każdą demokratycznie wybraną władzą. Kiedyś była inna, teraz jest taka. Tak samo było kiedyś, tak jest i teraz.