Zbierają elektrośmieci i przy okazji zarabiają
Strażacy z Mozowa nie zadowalają się tylko ćwiczeniami. Sami próbują też zdobyć pieniądze na utrzymanie swojej jednostki.
Strażacy wpadli na pomysł, jak można choć trochę zarobić, żeby wesprzeć działanie ich jednostki. - Gmina daje nam pieniądze na paliwo, ale cały czas brakuje środków na inne wydatki - mówi strażak Zbigniew Kwiatkowski. - Nie ma np. na buty czy mundury tyle, ile potrzeba. W ostatnią niedzielę nasi młodzi strażacy byli w Warszawie po odbiór nagrody za zajęcie 3 miejsca w ogólnopolskim konkursie ,,Najlepsi z Najlepszych’’ organizowany przez Związek Ochotniczych Straży Pożarnych. Musieli tam wystąpić w mundurach bojowych, bo nie mają galowych.
Dlatego liczy się każdy dodatkowy grosz
Jednostka ogłosiła, że przyjmuje u siebie elektrośmieci. Stare, niepotrzebne lub zepsute pralki, lodówki, telewizory można zostawić przy remizie. Korzyść jest dwustronna. Mieszkańcy pozbywają się niepotrzebnych gratów, a strażacy mogą choć trochę zarobić. - Uzbieraliśmy już sporo sprzętu. Głównie telewizory z kineskopem i zepsute lodówki - mówi Artur Skrucha, zastępca prezesa OSP Mozów. - Zadzwoniliśmy już do firmy z Nowego Tomyśla, która skupuje taki stary sprzęt. Gdy jest go dużo przysyła po te elektrośmieci samochód.
W tym roku to już kolejna tego typu akcja
Rok temu podobna zbiórka pozwoliła zarobić strażakom 250 zł. Jak żartują ochotnicy - wystarczy na zapłacenie za bankowe konto jednostki za rok. Jednostka dysponuje dwoma wozami: dużym starem oraz mniejszym, kupionym w 2007 r. specjalistycznym fordem transiteml. Strażacy nie mogą się doczekać kolejnego wozu. W głosowaniu tegorocznego budżetu obywatelskiego przyznano im 150 tys. zł na zakup auta. I tu pojawił się problem.
- Jesteśmy w kropce, bo jest mercedes za 130 tys. zł, jednak z certyfikatem europejskim a nie polskim - mówi Z. Kwiatkowski. - Dlatego gmina nie chce go kupić. Nowe auto z polskim certyfikatem kosztuje ponad 270 tys. zł, samorząd nie może dołożyć tak dużej kwoty. Musimy jakoś ten problem rozwiązać.