Otwieracz do piwa z Korei Północnej? To może nie wywołuje specjalnego zdziwienia, ale z Sahary? Dom i sklep Mariana Koszuka z Sieniawy Lubuskiej przypomina muzeum. I wielu ludzi tak je traktuje...
Jak Pan Stanisław nie ukrywa, że kiedy wpada po piwo do sklepu pana Mariana, to czuje się jak w muzeum. - To może takie nietypowe muzeum. Dziesiątki, a może nawet setki kufli, z których większość to prawdziwe dzieła sztuki, robią ogromne wrażenie. Do tego otwieracze z całego świata, nieprawdopodobne garnki i zbiór białej broni. Stąd lubię tu przychodzić i posiedzieć. I przy okazji sięgnąć po drugie piwo - dodaje pan Stanisław.
Także panią Marię niebanalny wystrój sklepu zachęca, by tu przychodziła jak najczęściej i robiła zakupy. - Niekiedy warto przyjść po cukier i przy okazji się rozejrzeć, trochę jak w muzeum. Na dodatek nieustannie pojawia się coś nowego.
Zagorzały kolekcjoner
Marian Koszuk od 1989 roku mieszka w Sieniawie Lubuskiej. I mniej więcej od tylu lat jest zagorzałym kolekcjonerem. Kiedy wchodzimy do pomieszczenia w którym znajduje się sklep, widzimy setki kufli, otwieraczy do butelek, szklanek. Pan Marian proponuje kawę. W kubku prosto z... Cypru. Po chwili poznajemy historie poszczególnych kufli. Ten Senegalu, kolejne z Indii, Tajlandii, Egiptu.
- Ale najwięcej eksponatów pochodzi z Niemiec, Polski, Anglii, Walii, Austrii. Cóż, to nacje piwoszy. Ale proszę popatrzeć, te dwa dostałem z Meksyku a tych kilka kupiłem w Turcji - pokazuje. I dodaje, że ma ponad 2.200 kufli. Sporo? To owoc 30 lat zbieractwa. Bo właśnie od tego rozpoczął się jego pociąg do kolekcjonerstwa, jeszcze kiedy mieszkał w Zielonej Górze.
- Po prostu jeden ze znajomych podarował mi kilka takich kufli i... chwyciło - tłumaczy. - Dziś tak naprawdę nie mam ich gdzie chować, wszystkie pokoje są zagracone.
Na starcie eksponaty zazwyczaj kupował. Ale teraz, kiedy znajomi wiedzą, że jest zbieraczem a nie handlowcem, to bardzo często dostaje je w prezencie. Tak w jego ręce trafiły zabytkowe kufle z USA i Rosji. A także z Meksyku.
- Tylko w tym roku jeden z znajomych przywiózł mi 160 naczyń do picia piwa z Niemiec. Nie chciał nawet grosza. Natomiast te pochodzące z Turcji, Egiptu czy Chorwacji sam najczęściej przywiozłem. Zaskoczę pana, ale kilka kufli kupiłem na... Saharze. Tam też są używane. To znakomita ręczna robota.
Otwieracze z całego świata
Przechodzimy do otwieraczy, te pan Marian zbiera od ośmiu lat i ma ich już kilka tysięcy. Pochodzą dosłownie z całego świata. - Tylko w 2015 roku dostałem grubo ponad setkę - wylicza.
Padają liczby. Ponad 120 otwieraczy pochodzi z Egiptu, 70 z Cypru, 80 z Tajlandii. Te pan Marian przywiózł najczęściej sam. A miałby ich więcej, ale niestety kilkadziesiąt sztuk zabrali mu w Egipcie celnicy. Stwierdzili, że to dobra narodowe i dzieła sztuki. I tak pewnie jest, niektóre przypominają prawdziwe dzieła sztuki...
Jedne mają kształt dzwonka, łyżki, inne scyzoryka, różnego rodzaju figurek, inne butelek, kwiatów. Co zaskakujące, niektóre po naciśnięciu guzika wydają dźwięki.
- We Włoszech niekiedy udawało mi się kupić je za euro, ale w Mediolanie musiałem już płacić siedem. Niekiedy sprzedawca, gdy dowiaduje się, że jestem kolekcjonerem i kupię kilkadziesiąt sztuk, to opuszcza. Najwięcej zapłaciłem chyba w Libii, gdzie za sztukę musiałem wyłożyć 10 dolarów. Może dlatego, że była to pustynia, a tam pojechaliśmy nielegalnie - tłumaczy pan Marian.
Ciekawostką jest jeden otwieracz z Korei Północnej. To prezent od znajomego. Przeglądamy kolejne eksponaty. Ten z Francji ma kształt krzyża, z Polski i Niemiec wyglądają jak medale medalu, z Austrii to figurki kobiet i mężczyzn. Tureckie, patriotycznie, dekorowane są flagą, walijskie przypominają duży klucz. Z kolei Grecy postawili na tańczące kobiety, podobnie jak niektóre otwieracze z Niemiec. Niektóre są zdobyczami z tzw. pchlich targów w Niemczech, ale też na zielonogórskim Winobraniu.
Bańka do ropy w prezencie. Jednym z ciekawszych eksponatów jest też bańka do przechowywania ropy naftowej, którą znaleziono nieopodal Zamku Czocha i w prezencie wręczono panu Marianowi. Kto wie, czy właśnie ta bańka nie była na wyposażeniu pojazdów, które służyły do wożenia i ukrycia skarbów w pobliskich górach.
- Nigdy się tego nie dowiemy, ale pomarzyć można - zasugerował pan Marian.
Wędrujemy dalej po tym muzeum. Oto butelki. Jest ich prawie tysiąc, w tym niektóre nawet z lat 20. ubiegłego wieku. Dzięki tym współczesnym poznamy historię piwowarstwa. Są butelki z browarów polskich, niemieckich, czeskich, ale i z innych krajów. Jakby tego było mało, możemy też obejrzeć zabytkowe garnki, w tym żeliwne oraz białą broń. Szable, tasaki, siekiery z Walii, Japonii i Chin.
Pan Marian dodaje, że jego kolekcja staje się sławniejsza i coraz częściej odwiedzają go turyści, także zagraniczni.
- Niektórzy wybrali się na zwiedzanie bunkrów Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego i przy okazji przyjeżdżają do Sieniawy - mówi. I dodaje, że wciąż rozszerza swoją kolekcję. Chociażby o maszyny rolnicze, wyposażenie gospodarstw. - Ludzie sami przywieźli do mnie maszyny rolnicze, sierpy, kosy, uprząż konia a nawet zabytkową gofrownicę z Walii. Ma ona ponad sto lat i jest wykonana z żeliwa.
Skąd ta kolekcja?
Na tak postawione pytanie pan Marian odpowiada, że dwa, trzy razy w roku wyjeżdża na wycieczki. Zwiedził już niemal cały świat. Zostały mu do odkrycia Ameryki i Australia. Już wyobraża sobie, że będzie to wspaniałe terytorium „łowieckie” i przybędą kolejne trofea...
Po co to wszystko? Pan Marian tylko wzrusza ramionami. Z potrzeby... duszy. Zwłaszcza że większość z tych przedmiotów ma do opowiedzenia jakąś historię, a on biorąc do je do ręki „słucha” tych opowieści.