Zbędna jazda w góry, można poszusować w Przylepie
Tory do jazdy na nartach otwarto w środę. Liczą po ponad 3 km, a jedynym minusem jest, że narty trzeba przywieźć ze sobą
- Od środy amatorzy jazdy na nartach zamiast wybierać się w góry np. do Jakuszyc, by tam pojeździć, mogą zajechać do Przylepu. Tu czeka na nich całkiem ładna trasa narciarska - informuje Artur Haładyn, dyrektor Aeroklubu Ziemi Lubuskiej.
Prezes przypomina, że podobna trasa powstała przed pięciu laty. Jednak wtedy istniała tylko kilka dni. Odwilż sprawiła, że się rozpłynęła. Dyrektor Haładyn wierzy, że inaczej będzie w tym roku, a w tym przekonaniu utwierdzają go prognozy pogody.
- Chcieliśmy zrobić dla mieszkańców Zielonej Góry i okolic coś dobrego i przywiązać ich bardziej do naszego lotniska. Stąd powrót do pomysłu sprzed laty i budowa trasy do jazdy na nartach biegowych stylem klasycznym - tłumaczy dyrektor.
Chcąc pojeździć możemy do Przylepu przyjechać samochodem, który bez problemu zaparkujemy
Ekipa lotniska pracowała kilka dni. A, że śniegu jest nie najwięcej, był on zsuwany i gromadzony na dwóch pryzmach. Które następnie ubito, by móc wycisnąć tory. Grubość warstwy śniegu liczy 10-15 cm. Trasa liczy 3.250 metrów i biegnie wzdłuż granicy lotniska. Jest urozmaicona, są drobne górki i podjazdy. Jako, że nie ma oświetlenia, może ona służyć narciarzom jedynie w dzień, w godzinach między 8.00 a 16.30. Później zapada zmrok.
Chcąc pojeździć możemy do Przylepu przyjechać samochodem, który bez problemu zaparkujemy. Wejście na trasę zaczyna się właśnie przy parkingu, obok kortu tenisowego. I stąd odcinkiem dojazdowym, dojedziemy do właściwej trasy. Składa się ona z dwóch torów, oddalonych od siebie o 10-15 metrów.
Dyrektor Haładyn apeluje, by nie zjeżdżać z trasy, bo znajduje się ona wewnątrz lotniska. Lądowisko jest wprawdzie nieczynne, ale licho nie śpi. Z przylotem samolotów może być różnie. Jazda jest bezpłatna, jedynym minusem będzie pewnie to, że narty trzeba przywieźć ze sobą. Ich wypożyczalni na razie brak. Na pytanie, ile narciarzy może jednocześnie szusować, dyrektor Haładyn odpowiada, że nawet 200. - Tory liczą ponad trzy kilometry, a więc nie sądzę, by trzeba było wprowadzać jakiekolwiek ograniczenia - dodaje dyrektor.
Wczoraj ok. godz. 15.30 z trasy zjechał Jędrzej Wiler. - To naprawdę dobrze przygotowany szlak. Myślę, że dla amatorów, chociaż mogą nim jeździć także zawodowcy. Ja spacerowo pokonałem ją w około pół godziny. Fajna zabawa. Myślę, że jeśli ktoś się nudzi, ma trochę czasu, to powinien zajechać do Przylepu i spróbować swoich sił. Nie będzie zapewne żałował - tłumaczył pan Jędrzej.
Także Wojciech Niewiado-mski jest przekonany, że trasa w jest bardzo przydatna.
- Zamiast jechać ponad 100 km w góry, może lepiej wybrać się na lotnisko. Jak tylko znajdę nieco czasu, to zapewne sam spróbuję pojeździć - zapewnił pan Wojciech.
Paweł Ziółkowski od lat jeździ w góry, niekiedy nawet do Czech. - W tym roku nie planuję tak długiego wyjazdu. Dlatego najpewniej wybiorę się do Przylepu. Tory są potrzebne, tym bardziej, że niebawem będą szkolne ferie. A wtedy na na narty mogą się wybrać rodzice ze swoimi pociechami. Pewnie też pojadę z synem - zapowiada pan Paweł.