Zawrzało w mateczniku, czyli kto może stracić głosy na Jarze
To już nie tydzień, a dwa minęły od ostatniej sesji toruńskiej Rady Miasta. Wspomnieć o niej nie zaszkodzi. Tym bardziej że jej echa pobrzmiewają do dziś. I zamilknąć - nie chcą.
Na przystawkę o emocje zadbali wtedy radni PiS. Okazją był – przypomnieć i tego nie zaszkodzi – wybór wiceprzewodniczącego rady. To rola, która – zgodnie z ustaleniami wewnątrz tego gremium – obsadzić ma przedstawiciel klubu PiS. A nowy nabór do niej był niezbędny, bo spełniający się w niej wcześniej wiceprzewodniczący Mól stał się przecież w styczniu wiceprezydentem Mólem. W takiej właśnie sytuacji radny Wojtasik, w imieniu władz okręgowych i miejskich PiS, zaproponował do tej roli radnego Jakubaszka. Tę ofertę przebił szefujący klubowi PiS radny Klabun – zgłosił radną Tuszyńską. Przyznać trzeba, że tego jeszcze w samorządzie Torunia nie grali! Co tam w samorządzie Torunia – takiej publicznej lekcji wewnątrzpartyjnej demokracji nikt w Polsce jeszcze nie dał! Tak, tak - radny Klabun wiceprezydentem Torunia kilka miesięcy temu nie został, ale w kwestii wiceprzewodniczenia jego koncepcja kadrowa okazała się zwycięską.
A potem wjechało na sesję danie główne – czyli nadanie części Torunia zwanej Jarem nazwy Osiedle Niepodległości. Tu prawdziwie zawrzało. I wśród dużej części ludu toruńskiego wrze do dziś. Nazwę lansowała większość radnych z klubu KO, z radnym Walkuszem na czele. Oj, musieli się nasłuchać. Choćby o tym, że wbrew nazwie klubu obywatelscy są mało, bo ludu z Jaru o głos konsultacyjny przy tej okazji nie proszą, a ten aż rwie się do odpowiedzi. Dodać trzeba, że radnych PiS, też koncepcję z Osiedlem Niepodległości popierających i z Jarem jako określeniem od jednostki Armii Radzieckiej zerwać chcących, jakoś nikt się nie czepiał. Radny Walkusz krytykom wyjaśniał za to, że czasem decyzję podjąć trzeba bez oglądania się na ewentualną utratę głosów u wyborców. I tę szczerość jego docenić wypada. Bo jeśli ktoś na temacie jarowym stracić w elektoracie może, to właśnie KO. Czy konkretniej – PO, w niej dominująca.
Przypomnieć więc trzeba, że w wyborach ostatnich, czyli prezydenckich sprzed lat dwóch prawie, w okręgu na Jarze ówczesny człowiek PiS, czyli kandydat Duda, słabo zaistniał. W pierwszej turze był to przecież jedyny rejon Torunia, w którym i kandydat Hołownia od niego wynik miał lepszy. Tyle że obaj na Jarze szans z kandydatem Trzaskowskim z PO i tak nie mieli. A w drugiej turze, w procentowym ujęciu, wygrał on z kandydatem Dudą 75 do 25. Wszystko to przy frekwencji sięgającej 85 procent! Najwyższej w skali Torunia. Tacy aktywni są ludzie na Jarze! We wcześniejszych wyborach było niewiele gorzej. Czy więc radni KO także tymi liczbami mocni przy okazji propozycji z Osiedlem Niepodległości się poczuli? No i czy jej przeforsowaniem elektoratu nie rozczarowali? Cóż, odpowiedzi, czy Jar nadal jest tak wielkim matecznikiem KO doczekamy się po najbliższych wyborach. A te najprawdopodobniej będą za półtora roku.
Skoro jesteśmy przy kandydacie Hołowni, to na sesji rady dwa tygodnie temu oczywiście się nie pojawił, ale ma już partię i w tym tygodniu jego ludzie rozkręcenie działalności w regionach zapowiedzieli. W Toruniu ogłosili, że dwoje radnych przejęli. To radni z… Grudziądza. W Toruniu hołowniowa ekipa mocniejsza też ma być. Tyle że chętnych do współpracy z nią nie widać. Radny Szymanski z KO, owszem, miał w lutym na wspólnej konferencji prasowej wystąpić. Ostatecznie nie wystąpił. W Toruniu nadal jest szefem Nowoczesnej. Tak, tak - ta partia ciągle istnieje.