Z(a)węglony umysł, czyli czym wypełnicie kopciuchy, panowie, by wszystkich truć jesienią i zimą [KWADRATURA KULI]
„Ze środowisk miejskich dobiegło do nas wiele głosów kobiet zatroskanych o zdrowie i przyszłość swoich dzieci, natomiast ze środowisk wiejskich usłyszeliśmy głos mężczyzn zatroskanych o możliwość spalania węgla” – to jedno zdanie szokująco trafnie oddaje sytuację, w jakiej się wszyscy znaleźliśmy na kilka miesięcy przed zapowiadającym się dramatycznie sezonem grzewczym. To, czy faktycznie będzie dramat i jak wielki, zależy od działań władzy. Na razie… strach się bać.
Cytowany passus pochodzi z mądrej, a zarazem smutnej wypowiedzi Grzegorza Biedronia, radnego PiS w małopolskim Sejmiku i równocześnie szefa Małopolskiej Organizacji Turystycznej. Radny postanowił wyrazić swą „prywatną” opinię w debacie na temat przesłanych do Sejmiku petycji, m.in. od cechu zdunów oraz dwóch gmin, które przez blisko sześć lat obowiązywania małopolskiej uchwały antysmogowej nie zrobiły wiele, by ją zrealizować i dlatego domagają się przesunięcia terminu wymiany trujących kopciuchów nawet o… pięć lat! Zarząd województwa rekomendował odrzucenie tych petycji, kilka godzin później zmienił zdanie – a radnych PiS obowiązywała w głosowaniu dyscyplina partyjna. Mimo to paru odważyło się, jak Biedroń, powiedzieć, co myśli.
Cała dyskusja nad prosmogowymi petycjami okazała się, w mej opinii, popisem totalnej ignorancji - nie tylko ekologicznej i zdrowotnej – ale i ekonomicznej. Klasyk napisałby o zniewolonym umyśle. Ja napiszę o umyśle zawęglonym, który - w reakcji na kryzys energetyczny - forsuje rozwiązania absurdalne i wściekle szkodliwe. Najbardziej zaszkodzą one tzw. szaremu człowiekowi, w obronie którego rzekomo wykonywane są te wszystkie niezborne ruchy.
Pierwsze pytanie: dlaczego władze państwowe i regionalne mają w głębokim poważaniu wszystkich tych, którzy w ostatnich latach okazali społeczną odpowiedzialność, biorąc sobie do serca zapisy PRAWA MIEJSCOWEGO, jakim jest uchwała antysmogowa – i wymienili kopciuchy na kotły gazowe czy na pellet. Ci Małopolanie nie mogą liczyć na żadne wsparcie w zakupie paliwa, ani dopłaty. Co więcej, jako podatnicy DOPŁACĄ do węgla spalanego w piecach sąsiadów, którzy przez te sześć lat nie zrobili nic, by przestać truć. I to węgla najgorszego sortu – bo Ministerstwo Klimatu i Środowiska (tak!!!!!!!!!) w trybie pilnym zniosło właśnie uchwalone kilka lat temu normy na węgiel i znów będzie można palić wszystkim. Będą to robić również ludzie z domami za milion i autami za 200 tysięcy – bo to nieprawda, że kopciuchów używają tylko biedni. Objechałem Małopolskę i wiem, że biedni w gronie właścicieli takich palenisk stanowią MNIEJSZOŚĆ.
Produkujemy w Polsce z węgla ponad 80 procent energii i zmiana tego stanu wymaga czasu. Własnego węgla mamy za mało - dlatego za rządów PiS importowaliśmy rekordowe ilości, głównie z Rosji. Dziś tego surowca nie ma – i bardzo dobrze. Ale skoro nie ma, to powinniśmy zużywać zasoby mądrze, efektywnie – ograniczając przy tym szkody dla zdrowia Polek i Polaków. Da się to zrobić WYŁĄCZNIE w profesjonalnych elektrowniach i elektrociepłowniach. Nieefektywne domowe kopciuchy marnują te nasze cenne zasoby – przez co może w Polsce zabraknąć prądu; już teraz, latem, jest on na Towarowej Giełdzie Energii CZTERY RAZY DROŻSZY niż przed rokiem!
I jeszcze jedno: rząd obiecał Polakom „tani opał” - po 996,60 zł za tonę. Państwo – czyli ja i Ty Czytelniczko/Czytelniku – dopłaci do każdej tony sprzedawcom 1073,13 gr. Na te dopłaty ma pójść 3 mld zł. Policzmy: wystarczy na 2,8 mln ton, czyli dla 931 tys. gospodarstw (każde może kupić 3 tony). A węglem pali 4,3 mln… Czym chcecie nakarmić resztę kopciuchów, panowie? Tona węgla z Kazachstanu (zapewne rosyjskiego) kosztuje teraz, w lipcu, 2,8 tys. zł.