Zatrzymaj się w ciszy i słuchaj sercem
Zostawiam Bogu wolność. Czasem przychodzi bardzo szybko, czasem mija trochę czasu, zanim człowiek się odblokuje i zacznie zauważać miłość, która jest blisko niego- mówi ks. Krzysztof Kralka.
Przed nami jedno z najważniejszych świąt w roku. Jak Ksiądz spędzi Boże Narodzenie?
Zamierzam spędzić nadchodzące święta na modlitwie. Rzeczywiście przygotowuję się do nich przez cały adwent poprzez rozważanie Słowa Bożego, adorację i modlitwę osobistą.
W ten sposób nastrajam serce na oczekiwanie, tęsknotę za Bogiem, który przychodzi, aby przynieść nowe życie. Aby ze swoim światłem wchodzić w to, co przez grzech jest jeszcze w mroku.
Otwieram serce przed Bogiem zwłaszcza w tych przestrzeniach, które jeszcze nie do końca są we mnie przejrzyste, świetlane.
Po to, aby mógł sobie w tych trudnych dla mnie miejscach znaleźć Betlejem, tam się rodzić, tam przemieniać, tam uszczęśliwiać.
Dla wielu święta to przede wszystkim czas wolny, czas dla rodziny.
Nie ma w tym nic złego. Jako ludzie patrzymy w dwojaki sposób na świat. Osoby wierzące będą przeżywały te święta w kontekście religijnym. Dla ludzi, którzy z tym się aż tak nie identyfikują, to będzie przede wszystkim czas odpoczynku, świętowania, spotkania z bliskimi. I to też jest dobre, że taki czas jest.
Oczywiście on też wymaga pewnego przygotowania. Często przecież istnieją w rodzinach konflikty, spory i spotkanie w pokoju nie jest wcale takie proste. Dlatego też trzeba się przygotować poprzez przebaczenie i wyjaśnienie pewnych sytuacji.
Jednak jako chrześcijanie uświadamiamy sobie, że spotkanie z bliskimi będziemy mogli pięknie przeżyć tylko wtedy, gdy pozwolimy, aby pośrodku znalazł się Jezus. On jest realnie, potrafi wprowadzić pokój w nasze życie, jeżeli tylko my przyjmujemy jego ewangelię.
Dla wielu osób samotnych święta to trudny okres. Co by ksiądz im powiedział?
Prawdę: że człowiek nigdy nie jest sam. Że obok zawsze jest Bóg. Bez względu na to, czy my wyczuwamy tę obecność, czy nie. Bóg, który jest miłością i przychodzi w te święta jako miłość, jest obok każdego człowieka, czy ktoś jest wierzący, czy niewierzący. Bo Bóg tak samo kocha każdego. Wszyscy jesteśmy jego dziećmi. Doświadczenie takiej ludzkiej samotności, opuszczenia, krzywdy ze strony bliskich, braku jedności, braku zgody, zawsze jest dobrą okazją, żeby się zatrzymać i spróbować uświadomić sobie, że Bóg jest i on jest obok po to, żeby budować mosty między ludźmi. Żeby uczyć kochać drugiego człowieka. Stąd też wiele refleksji, które przychodzą w święta, może być pięknie wykorzystanych po to, aby nam mogło pomóc do drugiego człowieka wrócić.
Ksiądz mówi o poczuciu bożej miłości i chyba wiele osób jej oczekuje. Świadczy o tym choćby duża frekwencja na modlitwach o uzdrowienie i uwielbienie. A czym się ta miłość przejawia?
Po pierwsze, człowiek pragnie być kochany i bez doświadczenia miłości jego życie jest bardzo trudne. Ponieważ za tym doświadczeniem miłości idzie poczucie bezpieczeństwa i zrozumienie sytuacji, w której się dzisiaj znajduję. Wielu ludzi bardzo cierpi i uważa się za niekochanych, ponieważ nie rozumie dlaczego ich życie wygląda tak, a nie inaczej. Mieli pewne marzenia, oczekiwania, mają pewne tęsknoty, a rzeczywistość pokazuje coś innego.
Wielu ludzi w takich dramatycznych sytuacjach przypomina sobie o Bogu, wyciąga do Niego ręce, chce tej miłości. Bardzo często wyciągając ręce do Boga człowiek chciałby, żeby On przyszedł dokładnie tak, jak człowiek chce. Obserwuję w wielu ludziach trudną do pokonania barierę polegającą na tym, żeby pozwolić Bogu przyjść tak, jak On tego chce. A On wie, czego potrzebujemy. Dlatego na tych nabożeństwach, które gromadzą bardzo wielu ludzi, bardzo istotną i pierwszą sprawą jest głoszone Słowo Boże, które przygotowuje człowieka do modlitwy.
Wprowadza go w to, żeby wiedział, jak to robić. Żeby nie stawiał Boga pod ścianą, nie terroryzował go, nie tupał, nie zmuszał, nie frustrował, ale wyciągnął puste ręce i po-zwolił, żeby przyszedł tak jak chce. Największe przełomy w doświadczaniu Boga dokonują się po takim kroku wiary.
Ja zostawiam Bogu wolność. Czasem przychodzi bardzo szybko, czasem mija trochę czasu, zanim człowiek się odblokuje i tę miłość, która jest blisko, zacznie zauważać. Dla wielu ludzi to jest bardzo długi proces. Wielu ludzi, których obserwujemy tu, w kościele pod wezwaniem Wieczerzy Pańskiej w Lublinie, nie akcentuje wcale cudowności zdarzeń z pogranicza sensacji, chociaż wielu chciałoby tak o tym mówić. Większość osób mówi, że tutaj znaleźli pokój serca, poczucie bezpieczeństwa w Bogu, tutaj zrozumieli, jakie błędy doprowadziły do życiowych tragedii.
Dopiero tutaj, w procesie modlitwy, zaczęli zauważać, że Bóg był blisko, ale ich oczy i serca były tak zaślepione, że nie mogli go zauważyć. Dokonują się piękne przemiany serc, które zaczynają widzieć Boga, który jest naprawdę bardzo bliski i wtedy serce się uspokaja, pojawia się wolność wewnętrzna. Wiele trudnych sytuacji zostaje, bo przecież Bóg większości ludzi nie uzdrawia fizycznie, większości problemów nie rozwiązuje ot tak, jednym pstryknięciem palców, ale ludzie zaczynają inaczej tę rzeczywistości przeżywać. Z większym pokojem, z większym zrozumieniem. I życie przestaje boleć.
Jak Ksiądz ocenia miniony rok?
Myślę, że była jakaś niesamowita boża jedność tych wszystkich wydarzeń. Zwłaszcza dla Kościoła w Polsce, bo oprócz roku miłosierdzia i ŚDM, wspominaliśmy chrzest z 966 roku. To wszystko się niesamowicie połączyło. Przez ten rok mogliśmy zobaczyć Boga, który przychodzi, aby dawać, a nie wymagać. Boga, który oddaje życie za człowieka, który jest jego wrogiem. To jest miłosierdzie.
Mogliśmy doświadczyć papieża, który przyjechał w wielkiej prostocie. Papieża, który nie rzuca łatwych haseł na rozwiązanie problemów. Nie. Myśmy doświadczyli papieża, który sam szuka dróg miłosierdzia, kontempluje Chrystusa i się nim zachwyca. Wielu ludzi, właśnie przez te trzy wydarzenia, mogło się zastanowić nad istotą życia, nad tym, jak Boga w swoim życiu spotkać. A obecność tych tysięcy młodych ludzi, którzy przyjechali z miejsc, w których jest wojna, terroryzm, prześladowanie chrześcijan, którzy mieli pokój serca i radość, to dawało wielu bardzo dużo do myślenia. Skąd to się bierze?
Wszyscy odpowiadali prosto: płynie to z Ewangelii, z Chrystusa. Tak jak pokazywał to papież, że kiedy jesteśmy miłosierni tak jak Bóg, kiedy dajemy dobro innym ludziom, potrafimy z siebie zrezygnować, nagle okazuje się, że to daje dużo więcej szczęścia, niż kiedy próbujemy tylko zbierać albo zabierać. Myślę, że dla świata, który żyje w duchu konsumpcji, zadowolenia, szukania siebie, to było świadectwo dające dużo do myślenia. To były wydarzenia głębokie. I myślę, że one w nas pozostaną.
Być może dzięki nim Boże Narodzenie przeżyjemy lepiej niż rok temu.
Oczywiście. Sama ilość wzmianek o bożym miłosierdziu pozwala zrozumieć, że ono zaczyna się podczas Bożego Narodzenia. Ta decyzja Boga, żeby dać wszystko, co tylko może, urzeczywistnia się w Betlejem. Więc kiedy my będziemy patrzeć na małe dzieciątko w żłóbku, to wielu chrześcijan będzie widziało miłosierdzie. Czyli Boga, jest ubogi, wzgardzony, źle zrozumiany, ale w tym wszystkim nie przestaje kochać. To jądro miłosierdzia. Łatwo jest patrzeć na żłóbek ckliwie. Świecidełka, sianko, zwierzątka, kolędy, och, ach. To jest powierzchnia. Natomiast, kiedy my patrzymy w głąb, widzimy miłość, która po ludzku jest niemożliwa. Dlatego przychodzimy do żłóbka, aby tej miłości się też uczyć.
Czego by Ksiądz życzył Czytelnikom, uczestnikom nabożeństw, ale też osobom, które na nie nie chodzą?
Życzyłbym ciszy w te święta. Ciszy, która pozwala nam odbierać różnego rodzaju komunikaty na głębszym poziomie. Ponieważ w ciągu roku jesteśmy zabiegani i mamy mało czasu na refleksję. W społeczeństwie widać też wyraźnie, że coraz trudniej nam siebie słuchać. Nie dajemy możliwości, żeby zrozumieć drugiego człowieka. Przez to odbieramy wiele rzeczy bardzo powierzchownie. Więc chciałbym życzyć odwagi zatrzymania się w ciszy i posłuchania sercem, w którym jest miłość. Wtedy będzie nam łatwiej wyciągnąć rękę do drugiego człowieka. Przełamać się opłatkiem. A Jezusowi Chrystusowi też na pewno bardzo zależy, żebyśmy byli w jedności, tak jak On jest w jedności z Bogiem Ojcem i Duchem Świętym.
Niech ta Boża Dziecina, która przychodzi pokazać nam, co to jest boża miłość, będzie drogą do tej miłości. Bez względu na to, czy jesteśmy ludźmi wierzącymi, czy nie.