Przed ostrołęckim Sądem Rejonowym zakończyła się sprawa z prywatnego oskarżenia prezydenta Janusza Kotowskiego o pomówienie go w internecie.
Na ławie oskarżonych zasiedli dwaj panowie znani w Ostrołęce ze swojej działalności społecznej i politycznej. Chodzi o radnego Łukasza Kulika (kontrkandydata Janusza Kotowskiego w ostatnich wyborach) i Krzysztofa Majkowskiego (byłego przewodniczącego rady miasta i byłego senatora RP, byłego już także działacza Prawa i Sprawiedliwości).
Początkowo oskarżona w tej sprawie była jeszcze jedna osoba, niepełniąca jednak żadnych funkcji społecznych - Janusz N., który już na początkowym etapie zawarł ze skarżącym ugodę.
Co ciekawe już na pierwszej rozprawie pełnomocnik prezydenta (pod jego nieobecność) powiedział, że Janusz Kotowski dopuszcza ugodę z Januszem N. i Krzysztofem Majkowskim, z Łukaszem Kulikiem - nie. Ostatecznie do ugody doszło tylko z tym pierwszym.
Wspomniane pierwsze posiedzenie w tej sprawie odbyło się w marcu zeszłego roku. Po ponad roku zapadł wyrok. Łukasz Kulik i Krzysztof Majkowski zostali uznani za winnych pomówienia prezydenta przez wpisy na jednym z lokalnych portali internetowych i skazani na grzywny w wysokości 2000 zł.
Sprawa niejawna
Sąd nie orzekł jednak - mimo takich żądań skarżącego - że Majkowski i Kulik muszą go publicznie przeprosić. Wysokość grzywien też jest niższa od tych, o jakie wnosił prezydent.
Niestety, nie możemy napisać jak sąd uzasadnił taki wyrok. Zarówno uzasadnienie wyroku, jak i sam proces nie były jawne (nie dotyczy to samej sentencji orzeczenia sądu). Z tego też powodu nie możemy napisać jaką treść i charakter miały komentarze, które - jak potwierdził sąd - były pomówieniami prezydenta.
- Sprawa została utajniona na wniosek pana Kotowskiego, dlatego mogę jedynie potwierdzić, że nałożono na mnie grzywnę za pomówienie go o bycie oszustem, niegospodarność i wykorzystywanie zajmowanego stanowiska do celów prywatnych - komentuje wyrok sądu Łukasz Kulik. - Aczkolwiek sąd zdecydował, że nie muszę go przepraszać. Komentarz dotyczył spraw wielokrotnie opisywanych w mediach lokalnych, w związku z tym nie zgadzam się z decyzją sądu i złożyłem apelację. Wierzę, że zostanę uniewinniony, a opinia publiczna pozna szczegóły sprawy - dodaje.
A my dodajmy, że zdanie o „utajnieniu” sprawy nie jest do końca ścisłe. Wszystkie sprawy karne z oskarżenia prywatnego są niejawne z zasady, sąd może jedynie tę „niejawność” uchylić za zgodą skarżącego.
Apelację od wyroku zapowiedział też Krzysztof Majkowski.
- Oczywiście, że będę apelował. Całe miasto wie o co chodzi, a za napisanie prawdy dostałem po głowie - powiedział nam.
Apelację może także oczywiście złożyć prezydent, domagając się innego wyroku. W każdym razie sprawą zajmie się jeszcze sąd drugiej instancji. Warto przy okazji wyjaśnić, że niezależnie od treści prawomocnego wyroku, nie zamknie on ewentualnie skazanym drogi do ubiegania się o funkcje publiczne, ani nie spowoduje - w przypadku Łukasza Kulika - utraty mandatu radnego. To dotyczy tylko osób skazanych za przestępstwa umyślne ścigane z urzędu (pomówienie jest ścigane z oskarżenia prywatnego).
Długa droga
Wyrok - choć nie prawomocny - wskazuje na to, że internetowi komentatorzy muszą się liczyć także z odpowiedzialnością karną. Ale jednocześnie pokazuje, że droga do takiej satysfakcji jak skazanie osoby pomawiającej jest długa. W tym przypadku rozpoczęła się na długo przed pierwszą rozprawą Kotowski kontra Kulik i Majkowski. Przypomnijmy, że już w połowie 2015 roku w biuletynie samorządowym wydawanym przez ratusz ukazał się artykuł „Internetowi hejterzy namierzeni”. Zapowiedziano tam kroki prawne przeciw osobom, które miały w internecie pomawiać prezydenta. I co ciekawe nie były to tylko osoby, z którymi ostatecznie Janusz Kotowski spotkał się w sądzie i które teraz zostały uznane za winne i skazane na kary grzywny.
Nie wszyscy oskarżeni
W biuletynie „Ostrołęka Samorządowa” owi „namierzeni hejterzy” byli bowiem - choć oczywiście bez nazwisk - wskazani. Artykuł zawierał sporo wskazówek. Napisano tam wprawdzie o „kontrkandydacie prezydenta w ostatnich wyborach” (mogło chodzić o Kulika), ale także o „osobie związanej z ostrołęcka oświatą”, a także o tym, że „komentarze pisane były z komputera jednego z klubów sportowych zarejestrowanych pod prywatnym adresem, z dużej ostrołęckiej firmy oraz z Meditransu (...), mamy też kilku prywatnych komentatorów”.
Jak widać z tej liczby tylko wobec trzech osób prezydent zdecydował się na prywatny akt oskarżenia, dwie zostały skazane po procesie w pierwszej instancji.