Filip Pobihuszka

Zamiast szelestu kartek – pukanie w ekran

Elżbieta Gonet Fot. Archiwum Elżbieta Gonet nie ukrywa, że sama korzysta z e-booków
Filip Pobihuszka

Szefowa nowosolskiej biblioteki opowiada o wprowadzeniu do zbiorów... e-booków.

W bibliotece mają pojawić się e-booki. To u nas zupełna nowość, prawda?
Tak, bo o ile audiobooki mamy już od jakiegoś czasu, tak zaczyna się u nas nowa era. Wchodzimy w zbiory elektroniczne. Czytelnik dostanie kod dostępu, dzięki któremu będzie mógł wejść do wypożyczalni internetowej, do której mamy wykupiony dostęp. I z tych zbiorów, na które mamy wykupioną licencję, będzie mógł korzystać.

I to wszystko bez wychodzenia z domu?
Dokładnie tak, albo z dowolnego miejsca, np. przez smartfon. Po wejściu na swoje konto będzie można wypożyczyć do dziesięciu e-booków. To pewnie jest tak pomyślane ze względu na studentów, którzy potrzebują dostępu do różnych naukowych publikacji w jednym czasie.
Dużo bibliotek w Polsce to ma i taka jest też tendencja na świecie. To wszystko zmierza do tego, że książka papierowa będzie ładnie wydana i będzie swego rodzaju rarytasem.

Śmierć papierowej książki już kilkukrotnie ogłaszano…
Ale świat idzie w kierunku elektronicznych wydań. Może nie tak szybko, ale idzie.

Czy ten krok w stronę e-booków to jest właśnie podążanie z duchem czasu, sposób na ratowanie czytelnictwa, czy jeszcze coś innego?
To jest poszerzenie oferty. Znam ludzi, którzy z tego korzystają. Sama czytam e-booki czy słucham audiobooków. Ja jeszcze mam taki stary czytnik, ale mój syn ma już kolejny, nowszy, z dostępem do internetu. Czytnik w pokoleniu młodych ludzi to już jest norma. Jasne, że są książki, które chciałoby się mieć na półce i ich dotknąć, ale już coraz mniej słyszy się ludzi, którzy mówią, że lubią, jak im druk pachnie.

Niezaprzeczalną przewagą wersji elektronicznych jest to, że można mieć przy sobie i 500 książek.
Tak, tak! Jedziemy na urlop i możemy mieć przy sobie małą filię biblioteczną. Poza tym producenci coraz lepiej to wszystko robią, bo np. te książki, które my będziemy udostępniać, będą w trzech najpopularniejszych formatach, w tym w PDF.

Więc nie będzie konieczności ograniczania się do jednego, konkretnego?
Nie. Mało tego, korzystając z dotykowego ekranu, można nawet nawet palcem kartki przewracać. Można będzie tam nawet robić notatki i zaznaczać sobie fragmenty. Producenci już myślą nad tym, by można było skopiować sobie pewne fragmenty. Problem w tym, jak to zrobić, by nie można było tym sposobem kopiować całych książek.

Więc jakie książki znajdą się w asortymencie?
Jest takie wydawnictwo Helion, które ma dwie platformy: dla tytułów naukowych i typowych tytułów dla bibliotek publicznych. Mają naprawdę bogatą ofertę i szybko reagują na rynek. Rozmawiam z nimi już dwa miesiące i co chwila przysyłają mi nową ofertę. Co ciekawe, koszt książki jest taki sam, jak tej papierowej, ale różnica polega na tym, że jedna książka daje sześć dostępów. Więc jak kupię jedną książkę elektroniczną, to jednocześnie będzie mogło ją czytać sześć osób. Tyle tylko, że ten tytuł mi zniknie, jak minie termin wykupu licencji. Ale papierowe książki też czasami leżą i nikt o nie nie pyta.
Nie spodziewam się, że ludzie się na to rzucą od razu, ale taka jest tendencja na świecie…

Dziwne, żeby u nas było inaczej.
Chyba musi tak być. Przez pierwszy rok ludzie pewnie będą się oswajać, a potem to będzie jak ze wszystkim.

Dziękuję.

Filip Pobihuszka

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.