Zamiana ciał? Od ponad 7 lat leży w cudzym grobie w Luboniu. Poznańska prokuratura zwlekała z ekshumacją i badaniami DNA
W 2012 roku błędnie zidentyfikowano zwłoki poznaniaka znalezione w rowie na Wildzie. Prokuratura wydała ciało obcej rodzinie z Lubonia. Choć jeszcze przed pogrzebem mówiono, że w trumnie leży inny mężczyzna, a policja pisała notatki o błędnej identyfikacji, prokuratura prawie dwa lata zwlekała z ekshumacją i badaniami DNA.
Gdy prokuratura w końcu przyznała, że doszło do błędnego pochówku, nic się nie zmieniło. Od ponad 7 lat ciało Pawła z Poznania leży w cudzym grobie w Luboniu. Poznańska prokuratura do winy się nie poczuwa. Twierdzi, że nie ona powinna zająć się pochówkiem.
- W 2012 roku, podczas identyfikacji ciała, zostaliśmy wprowadzeni w błąd przez rodzinę z Lubonia. Teraz nie zajmiemy się ponownym pochówkiem. Żadne przepisy nas do tego nie zobowiązują - przekonuje prokurator Michał Smętkowski, rzecznik poznańskiej Prokuratury Okręgowej.
Wyjaśnienia tej niecodziennej historii domaga się pani Stanisława z poznańskich Jeżyc. Ma 84 lata. Słyszy kiepsko, ale pamięć ma dobrą. Wie, co obiecała umierającej siostrze. Że jej syna Pawła, czyli swojego siostrzeńca, w końcu pochowa we właściwym grobie. Bo od ponad siedmiu lat, jako Jacek, leży w Luboniu. W grobie innej rodziny.
Mocna historia mojego redakcyjnego kolegi Łukasza Cieśli o tym, jak od siedmiu lat mieszkaniec Poznania leży w cudzym grobie, a dwie rodziny spierają się o jednego zmarłego...https://t.co/eQq3uJnREL
— Norbert Kowalski (@norkowalski) January 10, 2020
- Moja siostra miała nadzieję, że zdąży zapalić świeczkę na grobie swojego syna. Ale i ona zmarła. Ja chcę dokończyć tę sprawę - mówi pani Stanisława.
Zobacz tez: Mieszkaniec Gizałek został zabity we Wrocławiu. Policja przez 8 miesięcy nie informowała o jego śmierci
Jak doszło do błędnego pochówku i kto za to odpowiada?
Paweł uznany za Jacka. Prokuratura wydała zwłoki obcej rodzinie
Najpierw zaginął Jacek z Lubonia. Delikatnie mówiąc, prowadził nieustabilizowany tryb życia. Niektórzy mówią, że był bezdomnym. W czerwcu 2012 roku znowu pił alkohol. Gdy nastała noc i zrobiło się chłodniej, bezdomni poszli do pustostanu, w którym mieszkali. Jacek ponoć był zbyt pijany, by tam dojść. Po kilku dniach jego znajoma, zwana przez niektórych konkubiną, zgłosiła zaginięcie Jacka.
Niesportowy tryb życia prowadził również Paweł z poznańskich Jeżyc. I on za kołnierz nie wylewał. W Wigilię 2012 roku jego schorowana mama schowała mu buty, byle tylko nie wyszedł z domu. By znowu się nie upił. W ostatnim czasie sięgał nawet po denaturat. Paweł założył klapki. Wyszedł. Przy świątecznym stole się nie pojawił.
Zobacz wideo:
Trzy dni po wigilii, 27 grudnia 2012 roku, ciało mężczyzny znaleziono w rowie u zbiegu ulic Dolna Wilda i Hetmańska w Poznaniu. Znaleziono też klapki. Wezwano prokuraturę, policję, medyka sądowego. Na identyfikację wezwano rodzinę - tę z Lubonia. Bo jak twierdzi prokuratura, zwłoki przypominały zaginionego Jacka z Lubonia. Jego rodzina stwierdziła, że to na pewno on. Dzięki temu prokurator Monika Przerywacz błyskawicznie, cztery dni po znalezieniu ciała, mogła zakończyć sprawę. W Sylwestra wydała zgodę na wydanie ciała rodzinie z Lubonia. Bez przeprowadzenia sekcji zwłok, bez pobrania DNA umorzyła sprawę.
Zobacz także: Prokurator z Poznania został oskarżony o 128 przestępstw. Przekonuje, że jest niewinny
5 stycznia 2013 r. w Luboniu odbył się pogrzeb. Na tabliczce napisano, że zmarłym jest Jacek, choć tak naprawdę żałobnicy opłakiwali obcego dla nich, 5 lat starszego Pawła z Poznania.
Pracownik firmy pogrzebowej z Lubonia nie poznał Jacka w trumnie
Wątpliwości pojawiły się już przed pogrzebem. Teoretycznie martwy Jacek wcześniej dorywczo pracował na cmentarzu w Luboniu. I przed pogrzebem jeden z pracowników cmentarza, znajomy Jacka, mocno się zdziwił, gdy odbierał ciało z Zakładu Medycyny Sądowej. Przecież znał Jacka, a zmarły mężczyzna wyglądał inaczej. Pracownik cmentarza powiedział o tym swojemu szefowi.
- Ludzie z Lubonia znali Jacka, on mieszkał na wysypisku śmieci, był bezdomny. Pracownik, który odbierał zwłoki z ZMS-u jako ciało Jacka, uznał, że to nie on. Jacek i ten zmarły wyglądali inaczej. Najdziwniejsze było jednak to, że rodzina Jacka, bardzo normalni ludzie, zachowywali się, jakby on naprawdę zmarł. Płakali, a pogrzeb wyglądał najnormalniej w świecie. Ciało pochowali w rodzinnym grobie, obok ojca Jacka - słyszymy na cmentarzu w Luboniu.
Wątpliwości miał nie tylko pracownik cmentarza. Miała je także poznańska policja, która nadal szukała zaginionego Pawła. 16 stycznia 2013 roku, dziewięć dni po pogrzebie, policjanci z komisariatu na Jeżycach pokazali zdjęcie Pawła pracownikowi zakładu pogrzebowego w Luboniu. Ten rozpoznał, że człowiek ze zdjęcia i ten z trumny, to ta sama osoba.
Wniosek policjantów był oczywisty: istnieje podejrzenie, że w Luboniu pochowano Pawła. 31 stycznia 2013 roku policja zwróciła się do prokuratury z pismem o rozważenie ekshumacji. Policja przez cztery miesiące nie dostała z prokuratury żadnej odpowiedzi - tak wynika z korespondencji, do której dotarliśmy.
Zobacz również: Tajemniczy pogrzeb abpa Juliusza Paetza. Zamiast w katedrze, spoczął na małym cmentarzu na poznańskiej Starołęce
W czerwcu 2013 roku prokuratura odpisała, że ekshumacja odbędzie się jesienią tego samego roku. Ale później się rozmyśliła. W maju 2014 roku prokuratura zawiadomiła policję, że skoro rodzina Jacka jest tak bardzo pewna, że to właśnie on leży w trumnie, nie są potrzebne dodatkowe sprawdzenia.
Prokuratura w końcu zleciła ekshumację
Sprawy przyspieszyły dopiero półtorej roku po pomyłkowym pogrzebie. W lipcu 2014 roku rodzina Pawła napisała list do ówczesnego prokuratora generalnego - Andrzeja Seremeta. Skarżyła się, że już dwa dni po pogrzebie policjant przeglądający bazę danych zauważył podobieństwo między zaginionym Pawłem, a zwłokami odnalezionymi w rowie na poznańskiej Wildzie. Rodzina skarżyła się również na poznańską prokurator Monikę Przerywacz, która odstąpiła od ekshumacji i zdaniem rodziny nie odniosła się do wielu wątpliwości.
Pani Stanisława, ciocia zmarłego Pawła: - Prokuratura z Poznania o niczym nas nie informowała. A ja co tydzień chodziłam na policję i dopytywałam, co w sprawie. Pewien policjant wiedział, że pochówek był błędny. Wezwał nas i pokazał zdjęcie Pawła i tego Jacka z Lubonia. To była kolosalna różnica w wyglądzie. Nie rozumiem, dlaczego ta rodzina z Lubonia tak się upiera, że to ich Jacek. Mam też żal do prokurator Moniki Przerywacz, która prowadziła tę sprawę.
Dopiero 8 grudnia 2014 roku, prawie dwa lata po odnalezieniu zwłok, na cmentarzu w Luboniu doszło do ekshumacji. Z ciała zmarłego zabrano kilka zębów i fragment kości. Powołano biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej, którzy w lutym 2015 roku stwierdzili, że na 99,99 procent w grobie leży Paweł.
Formalności trwały w najlepsze. 20 marca 2015 roku prokurator Monika Przerywacz podjęła sprawę dotyczącą zwłok odnalezionych w rowie. Bo jak uzasadniała, przeprowadzone badania DNA wykazały, że zmarły to jednak Paweł z Poznania. Jednocześnie uznała, że zmarł z przyczyn naturalnych i umorzyła postępowanie.
- W prokuraturze usłyszałam, że mam pójść na cmentarz w Luboniu i powiedzieć, żeby przenieśli go na cmentarz w Poznaniu. Tam leży jego mama, czyli moja siostra. Ale na cmentarzu w Luboniu dowiedziałam się, że bez aktu zgonu oni niczego nie zrobią
- opowiada pani Stanisława, ciocia zmarłego.
Trzy lata batalii w poznańskim sądzie
W listopadzie 2015 roku rodzina zmarłego Pawła została zaskoczona kolejną informacją. Tym razem pismem z Zakładu Medycyny Sądowej, że należy odebrać stamtąd szczątki zabrane z grobu. ZMS wskazywał, że to prokuratura upoważniła rodzinę do odbioru szczątków z ekshumacji. Rodzina się nie zgłosiła. Uznała, że to kolejne bolesne nieporozumienie.
- Co mielibyśmy zrobić z kością i zębami Pawła? Wyprawić im osobny pogrzeb?
- irytują się krewni Pawła.
W 2016 roku formalności weszły w nowy etap. Mimo że badania DNA potwierdziły, że w grobie leży Paweł, potrzebny był jeszcze jego akt zgonu. Prokuratura złożyła więc do sądu wniosek o ustalenie aktów stanu cywilnego. Uznanego za zmarłego Jacka trzeba było „ożywić”, a faktycznie nieżywego Pawła uznać za zmarłego również „na papierze”. Wtedy jednak okazało się, że pani sędzia, mającą wydać decyzję, jest poważnie chora.
Po wielu miesiącach sprawę przekazano innemu sędziemu, ale wówczas sąd wskazał, że prokuratura błędnie sformułowała wniosek. Trzeba było go sprostować. Czas leciał.
Ponadto w trakcie postępowania sądowego rodzina Jacka z Lubonia nadal obstawała, że w grobie leży ich krewny. Sąd zlecił więc nowe badania DNA i wyznaczył nowego biegłego. Ten w 2018 roku wskazał, podobnie jak wcześniej biegli z ZMS-u, że w grobie leży Paweł z Poznania. Postępowanie w sądzie ciągnęło się aż trzy lata.
- Znaczny wpływ na to miało choroba pani sędzi - mówi sędzia Joanna Ciesielska-Borowiec, rzecznik poznańskiego Sądu Okręgowego.
Ostatecznie w lipcu 2019 roku sąd prawomocnie unieważnił akt zgonu Jacka. I uznał, że to Paweł w grudniu 2012 roku został znaleziony martwy na Wildzie. Tym samym to on spoczywa w grobie. Ale sprawa trwa.
Matka Jacka nadal wierzy, że pochowała własnego syna
Na cmentarzu w Luboniu, na nagrobku, nadal widnieją dane Jacka. Choć wszyscy wiedzą, że w grobie leży Paweł. No może prawie wszyscy, bo matka Jacka nadal jest przekonana, że w grobie leży jej rodzony syn.
Rodzina Pawła podejrzewa, że matka Jacka nie chce spojrzeć prawdzie w oczy, bo może nie chce oddać zasiłku pogrzebowego. Matka Jacka oburza się na taką sugestię.
A może prawda jest zupełnie inna? Może matka Jacka woli trwać w bolesnym przekonaniu, że jej syn nie żyje niż trwać w niepewności, że zaginął, że jego los jest nieznany? Jacek od 2012 roku nie dał matce znaku życia. Może więc lepiej uznać, że nie żyje?
Matkę Jacka odnajdujemy w Luboniu. Opowiada nam, że pogrzeb syna był jak należy: wieńce, stypa, msze święte. Do mieszkania nie wpuści. Jest wieczór, nie ufa nieznajomym. Rozmawiamy przez domofon.
- Skąd pan wie, że doszło do błędnego pochówku?
- pyta mama Jacka. - Podwójne badania DNA o niczym nie świadczą. Ja tę sprawę zawierzyłam Opatrzności i nie będę się bawiła w te wszystkie kłamstwa i krętactwa. My naszego Jacka rozpoznaliśmy: ja, syn, córka, zięć, policja lubońska także. Ten drugi zaginiony wyszedł z domu rzekomo w Wigilię. A odnaleziono zwłoki nie wskazywały, że ten człowiek nie żyje dopiero od trzech dni. To było ciało wycieńczonego człowieka, z tatuażami, wszystko się zgadzało z naszym Jackiem. Tej rodzinie z Poznania pewnie brakuje zwłok ich krewnego i dlatego to zamieszanie - twierdzi mama Jacka z Lubonia.
Jednocześnie matka Jacka sugeruje, że sprawa może mieć drugie dno. W ostatnich latach, jak mówi, w Luboniu dochodziło do dziwnych zaginięć. Ci ludzie się nie odnaleźli. Sprawy, jak twierdzi, są niewyjaśnione. Więcej nie powie, bo się boi.
Prokuratura w Poznaniu: rodzina bezdomnego wprowadziła nas w błąd
O sprawie chcieliśmy porozmawiać z prowadzącą postępowanie prokurator Moniką Przerywacz. Nie odbierała telefonów, nie odpowiedziała na prośbę o kontakt pozostawioną w Prokuraturze Rejonowej Poznań Wilda. Głos zabrał Michał Smętkowski, rzecznik poznańskiej Prokuratury Okręgowej.
Jego zdaniem prokuratura nie popełniła w tej sprawie żadnych błędów. W grudniu 2012 roku wytypowano, że odnaleziono ciało zaginionego Jacka z Lubonia. Wezwana rodzina jednoznacznie go rozpoznała. Dlatego, jak tłumaczy rzecznik, prokuratura w cztery dni zakończyła sprawę.
- Jak się później okazało, prokuratura została wprowadzona w błąd przez rodzinę z Lubonia. Zakładam, że ona nie zrobiła tego celowo i przez pomyłkę rozpoznała swojego krewnego. Wydana przez nas decyzja okazała się niesłuszna, ale z przyczyn niezawinionych przez prokuraturę - przekonuje prokurator Michał Smętkowski.
Dlaczego śledczy nie zareagowali na to, że jeszcze przed pogrzebem pracownik cmentarza w Luboniu miał wątpliwości wobec tożsamości zmarłego? Dlaczego nie brano pod uwagę policyjnych ustaleń?
Prokurator Smętkowski wskazuje, że te wątpliwości zgłoszono już po formalnym zakończeniu pierwszego postępowania, czyli po 31 grudnia 2012 roku. Dokładnie w styczniu 2013 roku.
Dlaczego prokuratura zleciła ekshumację dopiero w grudniu 2014 roku, prawie dwa lata po znalezieniu zwłok?
- To była decyzja prokuratora nadzorującego, nie będę jej oceniał. Czynność ekshumacji jest dolegliwa dla rodziny, trzeba ją dobrze przemyśleć
- podkreśla prokurator Michał Smętkowski.
Dlaczego prokuratura długo nie wzywała drugiej rodziny na identyfikację odnalezionych zwłok? Rzecznik prokuratury odpowiada, że pierwsza rodzina była kategorycznie pewna, że to właśnie jej krewny.
Kto pochowa Pawła we właściwym grobie?
Paweł z Poznania nadal leży w nieswoim grobie. Prokuratura tego nie kwestionuje, ale dla niej sprawa jest zakończona.
- Zrobiliśmy wszystko zgodnie z prawem i procedurami. Choć to sprawa wyjątkowa i nie spotkałem się z podobną, na pewno nie prokuratura powinna zajmować się ekshumacją i ponownym pochówkiem na innym cmentarzu - podkreśla prokurator Michał Smętkowski.
Zdaniem rzecznika prokuratury pochówkiem powinna zająć się rodzina z Poznania, która może potem pozwać cywilnie rodzinę z Lubonia o zwrot kosztów. Ale prokurator Smętkowski zaznacza, że to tylko jego zdanie.
Inne zdanie ma Zbigniew Kędziora, kierownik cmentarza w Luboniu. Od lat zna sprawę. Boli go brzuch, gdy do niej wraca.
- Moim zdaniem to prokurator powinien wystąpić do sanepidu o zgodę na ekshumację i pomóc tej rodzinie z Poznania. Wtedy można wykopać ciało i przenieść
- uważa Zbigniew Kędziora.
W zeszłym roku Kędziora napisał do prokuratury, że jest gotowy odkopać ciało Pawła i przenieść na inny cmentarz. Domagał się jednak asysty policji. - Bałem się, że rodzina Jacka z Lubonia będzie blokowała ekshumację i przeniesienie ciała Pawła. Nie dostałem jednak żadnej odpowiedzi z prokuratury. Nie wiem, co dalej - stwierdza.
Pani Stanisława: - Mam w końcu akt zgonu mojego siostrzeńca, chcę przeniesienia jego zwłok, ale nie na nasz koszt. To nie my zawiniliśmy. Choć policjanci z Poznania powiedzieli mi, że to śmierdząca sprawa, ja jej tak nie zostawię.